Tak się zakręciłam tym imprezowaniem, że o mało nie zapomniałam na jament...
Wrzosowisko !!
Pod koniec października Wrzosowisku stuknęło 10 lat !!
Ło Matko i Córko...;o)
Mogłabym napisać: I kiedy to zleciało ??
Ale nie zapytam...Bo dobrze wiem kiedy zleciało, jak zleciało i co możemy świętować...
Niewiele będzie dzisiaj do czytania...;o)
Sąsiedzi nam pomagali udrożnić wjazd... |
I chętnie nas odwiedzali... |
Teraz parkingu strzegą białe róże... |
Nawet łuski od pocisków wykopywałam... |
W tym miejscu "wyrósł" Orzeszek... |
I Rosarium, w którym już właściwie nie ma róż... |
Sad, który rodził bez sensu, bo owoców nikt nie zbierał... |
Powoli staje się ogrodem... |
To nie był radosny spacerek... |
Teraz to jedno z ulubionych miejsc...Pachnie różami... |
Dwadzieścia arów ornego pola na zdjęciu wygląda zachęcająco...Kiedy przyjechaliśmy pierwszy raz po zakupie działki, na środku leżała ogromna sterta gnijących ogórków...To był rok nadprodukcji...Zgodnie z dyrektywami UE, żeby dostać rekompensaty trzeba się było ich pozbyć...Lasy, pola, łąki...Wszystko było "w ogórkach"...;o)
Sąsiad nie miał pojęcia, że Wrzosowisko zostało sprzedane, więc wywali przyczepę ogórców...
Jakie z tego korzyści ??
1. Przeorał nam całe orne na ochotnika...
2. Nie siałam, a zebrałam spory plon z nasion, które przetrwały...
Teraz w tym miejscu mamy maliniak...
Za owoce, warzywa, zioła i kwiaty płacimy potem i bólem w krzyżach...Za grzyby też...Ale na nie mamy niewielki wpływ...Robią co chcą i gdzie są...Pieczarki i opieńki wysiewa Matka Natura...My stawiamy poprzeczkę wyżej...
Tego "jubileuszu" nie świętujemy...Wzdychamy z ulgą, że tyle już zrobione...I snujemy plany...
Nasz "kawałek podłogi"...