Krysia napisała na swoim blogu, że szuka opiekunów dla swoich aloesów...Takich klasycznych, drzewiastych...
Hmmm...
"Ładne te aloesy" - pomyślałam...
Od jakiegoś czasu poszukiwałam, ale te nowomodne "krzyżówki" do mnie nie przemawiały...
Ale...
No właśnie...
Krysia mieszka na drugim końcu Polski...Prawie dokładnie...
Teleportacja ??
Kilka maili i problem wydawał się nawet większy niż zakładałyśmy...
No cóż...
Polski jednym susem nie przeskoczymy...
Trzeba problem przemyśleć, logistykę zorganizować, albo zrezygnować...
Echhh...
I nagle odbieram fonka...
- To ja !! Mamy transport !! - komunikuje Krysia...
Pewien przesympatyczny Młody Człowiek jechał właśnie w kierunku Zaścianka i zadeklarował, że nie tylko, że zajmie się roślinkami, ale że je dostarczy do rąk własnych...
To się nazywa mieć farta !! (Albo Fajnego Syna)...;o)
Aloesy dotarły w nienaruszonym stanie...
Były znacznie większe niż na zdjęciach Krysi...
A widok wystających z pakunków roślinek ogromnie zaintrygował Księciunia...
Skrzętnie pomagał przy rozpakowywaniu, głaskał każdą roślinkę, a kiedy Babcia pokazała na mapie jak daleko mieszkały dotychczas, Księciunio westchnął...
- Wielka Wyprawa...
Aloesy zyskały uznanie...;o)
A potem dostały nową miejscówkę...
Teraz Księciunio co wieczór żegna się z aloesami, a rano opowiada im jak pięknie rosną...
To wielki bonus naszej transakcji Krysiu...;o) I dowód na to, że jak Baby się uprą, to nawet setki kilometrów nie są przeszkodą...;o)
Wow cieszę się bardzo ,że aloesy w tak dobre ręce trafiły i że Księciuniu ma z kim pogadac :-)))
OdpowiedzUsuńEch w jakim on jest fajnym wieku, kiedy dziecko jest takie miłe, sympatyczne i do kochania. Buziaczki dla Księciunia, dużo buziaczków :-)
Udało nam sie z logistyką i organizacją pracy , udało , w życiu trzeba mieć szczęście :-)
Jeszcze trochę i zmieni się w "mądralińskiego"...;o)
UsuńI to szybko , za szybko :-)
UsuńTrzeba się cieszyć póki pora...;o)
UsuńCóż, jesteście trochę szalone, ale w najbardziej pozytywnym sensie.:)))
OdpowiedzUsuńDo lekkiego szaleństwa mogę się przyznać...;o)
UsuńCałą aloesową plantację dostałaś!!! Będziesz ważyła mikstury, swego czasu winko aloesowe żeśmy robili. Aktualnie mam ale malutkiego, jakoś nie chce mu się rosnąć, ale na bieżąco podszczypuje mu listki na swoją zdrowotność :)
OdpowiedzUsuńW blogowisku jest siła, wiem z własnego doświadczenia, z Łodzi, od blogowej koleżanki, dotarła do mnie wielga historyczna waliza :)))
Pamiętam historię z walizką...;o)
UsuńAleż kolekcja! Nawet mnie zazdrość wzięła...i już się myśl dzika gnieżdzi, żeby z oklepanych storczyków na aloesy sie przerzucić... ;-))
OdpowiedzUsuńTo ponoć "kwiatki babci", więc chyba odpowiednia pora...;o)
UsuńTo dopiero przedsięwzięcie!
OdpowiedzUsuńNa wielką skalę...parapetową ;)
To była skala ogólnopolska...;o) Aloesy wędrujące...;o)
UsuńSuper akcja!
OdpowiedzUsuńNa dodatek sok z aloesu jest bardzo zdrowy. Jest nawet lekarstwem.
A ja melduję że mam nowy domek:
Nie zamierzam wprowadzać aloesowej reglamentacji...;o)
UsuńTrochę zazdroszczę takiej ilości tych aloesów. Parę lat temu dostałam małą szczepkę od sąsiadki ale się nie przyjęła. Swoją akcją udowodniłyście, że jak człowiek chce, to da radę. Pozdrawiam i życzę, aby ta przynosząca zdrowie roślina pokazała co potrafi. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo wiesz...Ja kiedyś ususzyłam kaktusa...;o)
UsuńHa! Znalazłam Cię Gordyjeczko!
OdpowiedzUsuńBóg zapłać, Dobra Kobierto za odświeżenie mojej pamięci :)
Trudno nie było...;o)
UsuńSwego czasu "ukradłam" z pracy maleńkiego aloeska, przyjął się, rozmnożył na potęgę. I ktokolwiek mnie nie odwiedzi, już kombinuje ile z tego nalewek wyjdzie...
OdpowiedzUsuńBo to kuszące wyzwanie...;o)
UsuńDorodne te aloesy dorodne 🤗🤗🤗 Chyba sobie strzelę kartuski jakieś. Moja babcia miała z 5.
OdpowiedzUsuńNiestety, źle zniosły eksperyment transportowy...;o)
Usuń