Szwędak szaleje...Już nawet nie wiem, czy więcej czasu spędzamy w domeczku, czy na Wrzosowisku...Bo nawet będąc w domeczku, nasze myśli krążą nad ugorem...
Kiedyś, dawno temu, na jednej z lekcji wychowawczych, mój Kolega oświadczył, że chciałby być Rolnikiem...
"Bo Rolnik na wiosnę zasieje, jesienią zbierze, i tyle tej roboty..."
Patrzyłam wówczas na Niego, jakbym kosmitę zobaczyła...
Nauczona wakacyjnymi doświadczeniami wiedziałam, że Rolnik prędzej padnie z przepracowania, niż z nieróbstwa...
Przynajmniej znani mi Rolnicy tak mieli...
Kiedy więc, nabyliśmy drogą kupna, nasze Wrzosowisko, ogrom czekającej nas pracy jawił mi się koszmarem...
Jak to ogarnąć na cztery ręce ??
Póki co idzie nam średnio...
A właściwie, idzie nam odwrotnie proporcjonalnie...
Czym mamy mniej czasu, siły i możliwości, to chwasty rosną szybciej i pracy przybywa...
Takie "perpetum mobile"...
Padamy więc ze zmęczenia, pot zalewa nam oczy...I cieszymy się jak dwa Waryjaty...
Tak właśnie mają ulubieńcy Matki Pracy...
Czym więcej, tym lepiej...
Dagusia skwitowała to następującym stwierdzeniem...
"Jeśli kiedyś mi powiesz, że zaczynacie zbierać złom, żeby zbudować rakietę na Marsa, to ja będę tylko czekać na fotki z kosmosu"...
Taka wiara w nasze możliwości zobowiązuje !!
No to tyramy, niczym dwa "bawoły" i cieszymy się jak dzieciaki z każdego sukcesu...
Pan N. urządził sianokosy, co zaowocowało znacznym wzrostem urody naszych areałów...
I nieszczęściem, które zakomunikował gromkim głosem...
W trawie było gniazdko, z pięcioma przyszłymi "świergolkami"...
Ptasia Matula z rozpaczą przeczesywała chaszcze, szukając siedliska..
Rozpacz czarna nas pochłonęła, bo czego jak czego, ale wandalizmu nie znosimy nawet we własnym wydaniu...
Ruszyliśmy ptaszynie z odsieczą...
Przecież sama gniazda nie uratuje !!
Sprawa prosta nie była, bo starałam się "ręcami" budowli nie chwytać, więc pionizowałam gniazdko przy pomocy "patyków"...Miejsce wybrać musiałam jednocześnie widoczne i ustronne...
Ptasia matula przyglądała się moim poczynaniom z pobliskiego drzewa, a kiedy się oddaliłam sprawdziła fachowość pomocy...
Czy zaakceptowała moją koncepcję dowiemy się w przyszłym tygodniu...Kiedy znów pojedziemy "na odrobek"...
Pan N. zaczął rozważać ewentualną adopcję sierot...
Inkubator...Pikuś...Od biedy możemy również łapać muchy w locie, żeby niebożątka nakarmić...Ale jak my je latać nauczymy ??
Czyżby pomysł Dagusi z tą rakietą na Marsa miał się ziścić wcześniej niż myślałam ??
Póki co trzymamy kciuki za ptasią mamę !!
Pan N. w każdym razie lustruje teraz teren do wycinki znaczniej uważniej, co by się nie okazało, że będziemy doszywać jakiemuś kocurowi ogon...
W tak zwanym międzyczasie, Ślubny zmajstrował mieszkanko dla naszej butli gazowej...
Bo wiedzieć Wam trzeba, że cywilizowane z nas ludzie okrutnie i kawusię parzymy jak Bozia przykazała...Z czajnika !! A nie jakieś termosowe popłuczyny pijemy...
Co prawda prądu nie mamy...I wody też nie mamy, bo Pan Projektant od lutego dwóch metrów rurki narysować nie może...Ale jest gaz !! Jest kawusia !!
A że wyobraźnia Pana N. wymiar ma kosmiczny, więc z rozpędu stworzył jeszcze takie dzieło...
Ciekawości Waszej nie zaspokoję, bo konstrukcja ma złożone zastosowanie i jej historia dopiero się na blogu napisze...Znając jednak Waszą inteligencję zakładam, iż zastosowanie owego dzieła stolarskiego zostanie rozszyfrowane niczym onegdaj Enigma...
Skoro więc Pan N. to Stworzenie tak zajęte, czym wobec tego zajmuje się Jego Połowica ??
Połowica pieli...
Pieli...Pieli...Pieli...
I jako żywo pielić będzie przez najbliższych kilka tygodni, bo nam chwaściory okrutne czynią spustoszenie w uprawach...
Póki co, pochwalić się mogę jednym sukcesem...
Nasz wierzbowy płotek ma już pół metra !!
Odkryliśmy to po odchwaszczeniu...;o)
A na dodatek, strata w sztobrach jest minimalna, bo oceniamy ją na niecałe 10%...Nawet najoporniejsze i posadzone w najbardziej niesprzyjających warunkach (przy orzechach) w końcu zbierają siły i wypuszczają baziulki...
No to pielę...
Po osiem godzin dziennie...
Krzyż mi wysiada...Wysiadają stawy biodrowe i kolanowe...Dłonie bolą tak bardzo, że z trudem podnoszę filiżankę z tą parzoną kawusią, a wieczorkami padam na leżak...
Bo na rozwieszenie hamaka już sił nie mam...
Aaaa...
W międzyczasie zbieram plony...
To nasze pierwsze truskawki, które udało się nam donieść do "orzeszka", bo dotychczas zjadaliśmy prosto z krzaczka...
Oszałamiających rozmiarów nie mają, ale jak smakują...
Bajka !!
Zupełnie inaczej niż "sklepowe"...
Tyle, że my z założenia nie stosujemy "chemii"...
Wszystko "made in Natura"...
Gnojówka z pokrzywy...Wywary z ziół...W przyszłości kompostowniki...
Nawet płyn na owady mamy naturalny z wrotycza...
I chylę przed nim czoła, bo jest po prostu REWELACYJNY !!
To chyba tyle nowin na dziś...
Za dwa dni Pan N. zaczyna urlop, więc zbieramy siły przed kolejną walką...
To będzie nieziemski urlop na ziemi...
Cóż, mogę tylko przyklasnąć i ogłosić, witajcie Siostry i Bracia, znam ten ból. I tę radość padania wieczorem :-) U mnie w trawie świergolą kuropatwy, nawet ich nie widzę, tylko słyszę.
OdpowiedzUsuńMy mamy w sąsiedztwie bażanty, i skowroneczki, i całą ptasią brać...A pięć metrów od działki "szlak migracji zwierząt", więc i sarenki wpadają w gościnę, i zające bawią się w ganianego...Przy takim sąsiedztwie "technologie" wymiękają...;o)
UsuńJa też z tych z ziemią związanych, chociaż z reguły nic mi nie wyrasta. A jak wyrośnie, to potem jakieś robale go zjedzą. Ale nadal sieję, pielę, nawożę, podlewam...
OdpowiedzUsuńWrzosowisko łaskawe jest...Truskaweczki, poziomki i marchewki już konsumujemy...Agrest dojrzewa...Kalarepka i "pekinka" łebki wystawiają...Ziemniaczki cudnie wybujały...
UsuńA resztę zlustruję, jak się chwaściorów pozbędziemy...
Najbardziej podobają mi się plony :))))
OdpowiedzUsuńJeśli pamiętasz smak trusiów z dzieciństwa, to te są właśnie takie, idealnie mięsiste i słodziutkie !! Nie jakieś tam nadmuchane bezsmakowce...
UsuńA jak pachną !!
:) :) :))))
Usuńco tu dużo gadać -zazdraszczam Wam:) plony są to kompot i pomidorowa będzie jak malowanie :)
OdpowiedzUsuńZazdraszczaj w całej rozciągłości...;o)
Usuńacha a to różowe to chyba będzie ławeczka :) na hemoroidy :) hehehehe
OdpowiedzUsuńCiepło...Ciepło...;o)
UsuńTak u Was ślicznie,
OdpowiedzUsuńekologicznie!
Do śliczności długa droga,
Usuńale już nam się podoba...;o)
Cudnie .. ehś Jędza
OdpowiedzUsuńPrzyjeżdżasz ?? :o)
UsuńZazdroszczę Ci że masz czas na taki urlop. Sam też chciałbym się wybrać na taki. Niestety nie mam takiej możliwości. A na zdjęciu są jeszcze moje okolice :)
OdpowiedzUsuńOkolice ?? Ciekawe po czym poznałeś...:o)
UsuńNajlepiej smakuje to co samemu się zasadzi, posieje dogląda i zbierze.....gratulacje! Czuję ten smak truskawek i marchewki...;o) Pogody!!!!
OdpowiedzUsuńZ prognoz wynika, że będzie dokładnie taka jakiej potrzebujemy...Tylko w nocy epoka lodowcowa...;o)
Usuń"Lubię pracę na roli, fascynuje mnie... Mogę siedzieć i patrzeć na nią godzinami..."
OdpowiedzUsuńTo moje motto:))
Z gniazdem jak widzę, też masz przeboje. Ale chociaż mogłaś ratować, a moje zwisło na cienkich witkach, za wysoko żeby pomóc. Szkoda...
Czytałam...Prawdziwa ptasia rozpacz...;o)
Usuń