Na Wrzosowisku rozległ się straszliwy wrzask Gordyjki...
- Ślubny !! Ślubny !!
Jakby ją ktoś ze skóry obdzierał...
Na komunikat pierwszy zareagował Lucky pędząc z zabójczą prędkością...Wiadomo...Co cztery łapy, to nie dwie nogi...;o)
Wkrótce rozległo się...
Tadammm...Tadammm...
To pędził Ślubny...
Kapelusz na bakier...Obłęd w oczach...
- Patrz !! - rzuciła Gordyjka, wskazując odpowiedni kierunek łapkami...A szczęśliwa była ponad miarę...
- Myślałem, że coś Ci się stało...- wydusił z siebie zdyszany Ślubny...
- Stało się !! Nie mogłeś tego przegapić...- gordyjska radość dźwięczała w każdym słowie...
Lucky siadł między nami i przekrzywiając łebek uważnie słuchał, co też tak ważnego się działo...
A nad Wrzosowiskiem krążyło osiem bocianów...OSIEM BOCIANÓW !!
Pan N. pokiwał głową nad rozsądkiem żony...Lucky wrócił pilnować jaszczurek w rosarium...Gordyjka stała i gapiła się jak zaczarowana...Na górze działo się coś dziwnego...
Siedem bocianów było jednakowych rozmiarów i krążyło wkoło ósmego...Małego, chudego, ewidentnie wyczerpanego podróżą...Bociany "wisiały" nad Wrzosowiskiem jakby miały "pit-stopa"...
Po kilku minutach siódemka ruszyła dziarsko przed siebie, a ten chudzielec walczył z przestrzenią...Wolno...Wolniuśko...Ale do przodu...
Kiedy odległość między bocianami stawała się za duża, jeden z nich zawracał do chudzielca i "podciągał" go, tak jak maratończycy "podciągają" osłabionego kumpla z drużyny...Chudzielec odzyskiwał rytm...Asysta wracała do stada...By po kilku minutach kolejny bocian służył wsparciem...
Ten spektakl trwał dokąd nie zniknęły Gordyjce z oczu...
Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie i westchnęła...
- Trzymaj się Mały...Już niedaleko...
Miała nadzieję, że to bociany z "bocianiego szlaku"...Do tej pory dotarła tylko Sławka...Trzy gniazda dalej puste...Wojtusie też jeszcze w podróży...
Chyba wyczuły, że Pani Wiosna będzie nam kaprysić...
P.S. Trzymajcie kciuki za nasze mirabelki i morelki, pięknie rozkwiecone znowu dostaną od mrozu...Śledzenie prognoz staje się naszą obsesją...;o(
Wspaniały obraz wzajemnej pomocy, człowiek może się czasami uczyć od zwierząt
OdpowiedzUsuńTo nie jest teraz poprawne politycznie...;o)
UsuńSuperowska obserwacja Gordyjko!!!
OdpowiedzUsuńTeż bym stała i gapiła się i jak bym miała akurat komu pokazywać to bym pokazywała :D
Jak wracaliśmy do domciu, to nad S7 leciały jeszcze cztery, więc bocianio zostałam usatysfakcjonowana...;o)
UsuńZa to wczoraj w Poroninie widziałam bocianka w śniegu...Bidulek marzł niemożebnie...:o(
Można tylko pozazdrościć takiego widoku. Ślubny zachował się jak typowy facet, ten model tak ma. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTen Model kończył "dniówkę" na Wrzosowisku, więc ręce miał pełne roboty, a głowę nabitą "koniecznościami" do "jeszcze zrobienia"...;o)
UsuńDo tej pory widziałam sztuk dwie, ale i tak widok był swojski!
OdpowiedzUsuńOsiem na raz, to prawdziwe widowisko!
Kilka lat temu uczyły się latać nad Wrzosowiskiem...Mało nie oberwałam w łeb "z bociana"...;o) Zanim się rozpierzchły naliczyłam osiemnaście...;o)
UsuńJa już pękłam z zazdrości. Żadnego bociana jeszcze w tym roku nie widziałam a Wy aż osiem. No i gdzie tu jest równość ?
OdpowiedzUsuńMam za to inne ptaki na balkonie....