Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

wtorek, 14 października 2025

Tak się Dziadkowie bawili...

 Zarzekała się baba: "Nigdy więcej !! Ni hu hu !!", 

bo po tarmoszeniu drzwi długo brakowało tchu,

i choć słowna z niej istota, a drzwi świetnie spasowały...


Znów pojawił się Pan Kurier, a pakunek nie był mały.

Paczka ?? Pikuś !! - "Pół Gordyjki" - można dźwigać,

ale wtaszczyć to na "piętro" ?? Przed tym można się już dygać !!

Delikatne toto, kruche, niczym chińska porcelana,

choć to Ślubny dźwigał więcej, czuła że to dźwiga sama.

Znów Fizyka się kłaniała i architektoniczne cuda,

nawet trochę telepatii, bo może tak się to uda...

Jakim cudem się udało ?? Tego pojąć nie jest w stanie,

i choć odrobinę krzywo, jak zaległo - tak zostanie...;o)


"Nigdy więcej" - baba myśli, lecz już głośno nic nie gada, 

bo plan cały nie skończony i się na nic to nie nada.

Ledwie pot troszeczkę przeschnął, krzyż i barki odetchnęły,

przyszedł dzień, że dla rozumu, nie ma żadnej już nadziei...

Paka ?? Kolos !! Ten rodyjski !! Nawet obejść trudna sprawa...

I choć cel był bardzo jasny...Trudna czekała zabawa...

Po kawałku dwóch Wariatów, zasuwało do Stodoły,

trochę pchając, trochę ciągnąc, przez kamienie i wądoły...

Czy tym razem bez Fizyki i konstrukcji się obejdzie ??

Wszystko przecież przemyśleli, rozejrzeli się też wszędzie...

I jak obuch w nich walnęła bardzo jasna ta przyczyna...

Jeśli chcą pokonać progi, to nie wpuści ich futryna...;o)

Jak mierzyli i sprawdzali, drzwi nie były zmontowane, 

sami sobie zgotowali to wyzwanie doskonałe...

I choć trudno w to uwierzyć, mierząc siły, widząc ciało,

jakimś niewyobrażalnym cudem, Waryjatom się udało !!


Tak właśnie, Fizyka i człek,

wprowadzili na Wrzosowisku XXI wiek...;o)

wtorek, 7 października 2025

Kwartalna zajawka wrzosowiskowa...

      Wrzosowisko posmutniało...

     Lucky przez trzy dni odsypiał, chrapiąc niemiłosiernie...;o)

A Dziadkowie ??

No cóż...

     Matka Natura nie miała nad nami litości...Wrzosowisko rodziło jak oszalałe, a my to zbieraliśmy, obrabialiśmy, i pot nam po poopach spływał...;o)

     Nasza maleńka "Genowefa Pigwa" (1,4 m), obsypana była "bez pojęcia", a owoce były wielgachne i tak pachnące...

     Głogu zebrałam maleńką część, bo na koniec sezonu ręce odmawiają posłuszeństwa...

     To był wyjątkowo obfity rok...;o) Wszystkiego otrzymaliśmy "po kokardy"...;o) Słoików deficyt...Miejsca w piwnicy brak...;o)

Gordyjka uchachana ponad miarę...;o)))

     I powoli przyszła pora kończyć wrzosowiskową zabawę...

     Na pierwszy ogień poszedł "ludziowy" basen...(Mieliśmy też psi basen i ptasi basen)...

     Lucky jak tylko zauważył co się szykuje, szybko przybiegł i zajął miejscówkę w swoim basenie..."Mojego nie ruszaj !!"...Pamiętacie jak trudno było go przekonać do basenu ??

W tym roku miłość do basenu rozgorzała !! Ależ on kochał ten basenik !! ;o)

     Jak bardzo ??

Tak !!

     Wymyty basenik suszył się zawieszony na kopule, a Sierściuch leżał pod nim i pilnował !! Nie mógł zrozumieć procesu sprzątania basenu...Rozpacz wypisana była na psim pysku...

     "Dlaczego ?? Po co ?? Zrobiłem coś złego ?? Nie kochasz mnie ?? "...

A mnie się serducho krajało...:o(

Po dwóch tygodniach jeszcze zagląda, czy się basenik nie pojawił...:o(

Z resztą...

     Lucky w tym roku bardzo się zmienił (rozwinął ??), co składamy na karb pobytu z Dzieciakami...Obserwował i mimowolnie przyswajał...Może kiedyś opiszę jak nam psisko "sczłowieczało" ??

     Póki co wracam do mielenia pigwy...;o)

środa, 1 października 2025

Lipiec...Przepięknie i epicko...

 Ledwie Dziadziuś zjadł kalarepki...

Luckuś odespał "wieczne pilnowanie" Nielotów...

A Babcia pozbierała prawie wszystkie czereśnie...

Nadszedł czas na Wielkie Wnucze Wakacje...;o)

     Będzie krótko, obrazkowo, bo by się Babci klawiatura zużyła...;o)

     Tygrysek był bardzo zajęty, realizując program kosmiczny...Jak to wytrzymały Jego chude nóżki - nie mam pojęcia...Ale rakiety latały przez caluśki dzień...;o)

     Tak wyglądał nasz Sierściuch, kiedy przechodziły lipcowe burze...York by się pod tą ławką nie zmieścił...Ale wielki strach "kurczy" psa...;o)

Ale zdobywaliśmy też szczyty...

Princeska szybowała pod sufitem...;o)

Księciunio opracowywał technikę korzystania z trampolin na leżąco...;o)

Odwiedziliśmy Smoczysko...;o) Ale głodny nie był, bo Wnuki wizytę przetrwały...;o)

Byliśmy oczywiście w Andrzejówce, zwanej przez Babcię Jędrusiowem...;o)

Było też edukacyjnie...;o)

Pani Fizyka bardzo się cieszyła widząc trójkę zapaleńców...;o)

I tylko "autka" mogły odkuć Nieloty od eksperymentów...;o)

     Ale hity tegorocznych wakacji były inne...

     Po pierwszych próbach na Wrzosowisku i osiedlowych boiskach, nadszedł czas na "prawdziwego tenisa"...Okazało się, że wcale nie jest to takie proste...Kort jest jakiś większy...Siatka jakaś wyższa...Ale...

Bakcyl został zaszczepiony !! 

Nawet załamanie pogody nie mogło przerwać rozgrywek...;o)

Nie mniej, numerem "1" 2025 został...

     "Piksel" !!

     Idealna rozrywka dla miłośników gier komputerowych...;o)

Piksele gwarantuje organizator, a kursorem są "człowieki"...;o)

     Po godzinie skakania po "monitorze", nawet bieliznę mieliśmy mokrą od potu !! Ale zabawa była przednia !! ;o)

Podsumowując...Cytuję:

     Księciunio: " Iść do Stodoły o 19-tej to nie wstyd"... (Nie musieliśmy zaganiać Wnuków do spania, bo bardzo pilnowały odpoczynków)...

     Princeska: " To był najpiękniejszy dzień w moim życiu !!"... Usłyszeliśmy to siedem razy !! ;o)

     Tygrysek: " Babciu !! To jest epickie !!"...Nie mam pojęcia skąd czterolatek wytrzasnął "epikę", ale używał jej tak poprawnie, że poza uśmiechem rozczulenia, wywoływało to totalne zdziwienie...

     Pożegnanie Princeska z Tygryskiem przyjęli normalnie (nastąpiło nasycenie Dziadkami), Księciunio zacisnął zęby i jakoś dał radę (profilaktycznie skrócił pożegnanie)...

     Piękny to był lipiec !! Przepiękny i epicki !! ;o)

sobota, 13 września 2025

Powrót do przeszłości...

     Zegar tyka i tyka, i tadamm...Wrzesień...Ale jaja...

     Właściwie, gdyby nie zdjęcia, to już bym miała problem z ogarnięciem tej czasoprzestrzeni...

     I jak zacząć, po tak długim "pit-stopie" ??

Chyba chronologicznie będzie najrozsądniej...

     No to "powrót do przeszłości"...Czerwiec...

     Zdemolowany "Misiowy Domek" spowodował rozpoczęcie wakacji naszych Wnuków sporo wcześniej, a my cieszyliśmy się z tego niemiłosiernie...;o)

     Będzie krótko, żeby nie przynudzać...;o)

     Pierwszym znakiem, że rozpoczynają się wspólne wakacje jest zmiana miejscówki dla Luckiego...Jazda z przodu jest rewelacyjna !! ;o)

     W sadzie pojawiła się "kopuła", a Dzieciaki nie wahały się jej używać...;o)


     A w Stodole udało się zagospodarować kawałek podłogi i urządzić "sypialkę"...;o)
     Że Dzieciaki wcinają popcorn w łóżkach ??
Hmmm...

      Bo to kino na leżąco było...;o) Pokemony rządziły przez wiele wieczorów...;o)


     Tygrysek nauczył się jeździć na rowerku...;o)


     Babcina jajecznica uzyskała tytuł "Najlepsza Jajecznica na Świecie"...;o)

     I nadeszło pierwsze pożegnanie...


Ale smuteczków nie było...
Bo za parę dni, za dni parę...;o)

niedziela, 1 czerwca 2025

WWW...

     Maj kręcił nami niemiłosiernie...

     Na Wrzosowisku: zakryj - odkryj, posadź - posiej, wytnij - wypiel...Ręce pełne roboty...;o)

     W Zaścianku: kup - przygotuj, spakuj - rozpakuj, wypierz - sprzątnij...Ręce pełne roboty...;o)

     Odpoczniemy w okolicach września...Trochę...;o)

     A wszystko przez czekający nas nowy projekt "WWW"...I nie o stronę internetową chodzi...

     Ale oprócz zajęć standardowych, trzeba ogarnąć "projekty w trakcie"...

No to Dziadkowie, w tak zwanym "międzyczasie", przymierzali, obcinali, przykręcali, i...

Wiecha !!

Boazeria na ścianach położona !! :o)

W Stodole zrobiło się milusio, cieplusio i cichusio...;o)

     Ale zanim Pan N. przykręcił ostatnią deseczkę, na Wrzosowisko dotarła tajemnicza przesyłka: 

Bardzo tajemnicza i bardzo ciężka...;o)

     I chociaż byliśmy przekonani, że apogeum głupoty osiągnęliśmy już dawno, ta przesyłka nam udowodniła, że z wiekiem głupota ewaluuje i pęcznieje w stopniu niewyobrażalnym...

Dwójka Emerytów postanowiła przetransportować ją, techniką egipską, na rolkach - samodzielnie...

Co nastąpiło później, nie nadaje się do publikacji...;o)

     Wysiłek mięśni był oczywisty, ale to nasze szare komórki przeszły test trudniejszy niż Mensa...

Dlaczego ??

     Bo gdzie sił brakuje (baba 50 kilo to nie jest dobry tragarz), albo ruszysz mózgownicą, albo polegniesz...;o)

Nie polegliśmy !!

Drzwi dotarły szczęśliwie (i w całości) przed stodołę...Ufff

     - Tu już mogą zostać...- wymruczał Pan N. ... - Żaden złodziej ich nie ruszy...

Nie odpowiedziałam, bo ledwie łapałam oddech...;o)

Wiedziałam jedno...Dwa takie Uparciuchy w życiu nie zostawią tych drzwi pod Stodołą, mając zaledwie kilka metrów do celu...

     Został "pryszczyk"...

     Odwrócić te drzwi "w szerz" i przejść przez otwór drzwiowy...W powietrzu...;o)

I tu należą się wielkie podziękowania Pani Fizyce...

     Kiedy drzwi stanęły na swoim miejscu, byliśmy z siebie bardzo dumni, byliśmy szczęśliwi i niewyobrażalnie zmęczeni (fizycznie i psychicznie)...

     Ale przed nami "WWW" !!

     Zegar tyka, Dziadkowie się sprężają...Marzenia trzeba realizować...;o)

niedziela, 25 maja 2025

Ale plama !! ;o)

     Czas płynie nieubłaganie i za kilka dni nasz najmłodszy Wnuk skończy 4 lata !! ;o)

     A że takiej okazji bez prezentu zostawić nie można, więc Dziadkowie postanowili...Będzie urodzinowa Wyprawa !!

     Miejscówka ?? Wiadomo, że baseny, czyli Bukowina Tatrzańska...

     Termin ?? Dzień powszedni (żeby uniknąć tłumów), nie imprezowy (Dzień Matki, Dzień Dziecka)...Trzeba się było sprężać...;o)

     Po konsultacjach na najwyższym szczeblu, z Misiowymi Rodzicami, udało się Babci wstrzelić w terminarz Tygryska...;o)

     Misiowy Tata zgłosił się na ochotnika, żeby zapewnić transport Młodego do Zaścianka, co zaowocowało dodatkiem do prezentu...Nocowanka !!

Młody przeszczęśliwy...;o)

     - To ile tych nocowanek będzie ?? - pyta Misiowy Tata przy pożegnaniu...

     - Dwadzieścia nocek !! - oświadcza Młody...

Nasze miny ??

Bezcenne...;o)

     Wypad do Bukowiny wspaniały...Dopisywały humory...Dopisywał apetyt...A wielki basen "na wyłączność" aż zapierał dech w małych płuckach...;o)

     Cztery godziny śmignęły na zegarze migusiem !! Tak szybko, że Dziadziuś pobiegł do kasy dwie minuty przed "godziną 0"...;o)

Podchodzimy do "Icka"...

     - Babciu...A gdzie jest Zaścianek ?? - pyta Tygrysek...

     - Tam...- Babcia wskazuje kierunek...- Ale my jedziemy do Misiowego Domku...- wyjaśnia Babcia...

     - Dlaczego ?? - pyta Młody...

No właśnie...Dlaczego ??

     W samochodzie robi się bardzo cichutko...Tygrysek smutnieje i przestaje szczebiotać...Kilka minut później zasypia...

     Jak my dobrze znamy te wielkie smuteczki !! Jak bardzo wtedy gniecie człowieka w okolicach serducha...Echhh...

     - To Dziadkowie dali plamę...- mruczę do Dziadka i uśmiechamy się do siebie...

sobota, 17 maja 2025

A co u bocianów ??

     Właściwie nudy...Siedzą...Siedzą...Wysiadują...;o)

     Do gniazda nie zgłosiły się jedynie Pawełki, chociaż akurat im się nie dziwię...

     Posesja, na której miały gniazdo, przeszła od zeszłego roku prawdziwą rewolucję...Chociaż przyznać trzeba, że Właściciele odczekali na ich odlot do cieplejszych krain...A potem ?? Spychacze...Kopary...Totalna zadyma...Wyrównano teren, pogłębiono stawy...Wystawiono wiatę...I przycięto konary "bocianiego" drzewa (zgodnie z upodobaniami człowieków)...

No cóż...

     Co podoba się człowiekom, niekoniecznie podoba się bocianom...Gniazdo puste...

Ale...

     Pod koniec kwietnia jedziemy na Wrzosowisko, a na słupie stoi bociek...

     Na drugi dzień jedziemy na Wrzosowisko, a na słupie stoją dwa boćki...

     Stoją i nic...Jakby je myślenica dopadła: budować gniazdo, czy nie budować ?? Oto jest pytanie...

     Potem nam Matka Natura zafundowała trzy dni wolnego, bo musiała podlać co Gordyjka posadziła...;o)

     Jedziemy na Wrzosowisko, a na słupie jest gniazdo...Tfu, tfu...Gniazdeczko...Trzy patyki na krzyż i bocian w środku, wysiaduje...

     Jakim cudem się na tych patykach trzymał ??

Nie mam pojęcia !!

     Patyków przybywało powoli, ale właściwie stan gniazda się nie zmienia...Deweloperska bieda z nędzą, jak te osławione kawalerki w Wawce...;o) Jeden bocian się mieści...;o) Jeśli mają więcej niż jedno jajo, to nie ma opcji, żeby te dzieciaki bezpiecznie się odchowały...Echhh...

     Może to wygnane Pawełki ??

Hmmm...

     Skoro teraz są sąsiadami Natki i Wawrzka, to pora na nowe imiona...Mistrzem ceremonii był Pan N. ...

     Bocianki z M2, to Nadar i Nadarka...;o)

     Teraz pozostaje trzymać kciuki i liczyć wystające łepetynki...Już niedługo...;o)

niedziela, 11 maja 2025

Zajawki kwietniowo - majowe...

        Jaka jest jedynie słuszna prawda (nie ta góralska) ??

     Emeryci na nic czasu nie mają !!

Co ewidentnie widać na gordyjskim blogu...;o)

     Od grudnia jesteśmy zakręceni jak słoik korniszonów na zimę...Niby pośpiechu nie ma (bo pośpiech jest wskazany przy łapaniu pcheł), ale w terminarz trudno się wbić...

     Jakby Matka Natura czasem nie zawirowała w pogodzie, to zapomnielibyśmy co znaczy "poleniuchować"...Chociaż i z tym bywa różnie, bo zawsze coś nam się z nagła "urodzi"...;o)

No to czas na zajawki...

     1. Święta były spokojne i radosne zarazem, bo...

     Gościliśmy Misiową Rodzinkę, a krótki spacer z Luckim zmienił się w wielką leśną wyprawę...Wnuki postanowiły zrobić sobie sesję zdjęciową na każdym powalonym pniu...;o)

     2. Skrzydlaci przyjaciele...

     - Kiedy odpalam kamerkę, mam dziwne wrażenie, że któregoś dnia zobaczę wścibski dziób "Brygadzisty"...- rzuciłam pewnego dnia...

Pan N. zamilkł, a po chwili zapytał:

     - Może być taki ??


Ło Matko i Córko !!

     Przedstawiam naszego Brygadzistę...Kosa Rezydenta...

     To on rządzi w starym sadzie...To on asystuje Panu N. przy koszeniu trawników...To on podgląda nas zaciekawiony , przysiadając na daszkach i wyśpiewując hymny na cześć Matki Natury...To on buduje na Wrzosowisku pierwszy gniazdo...

     Podobno kosy żyją średni 2,5 roku, ale bywają osobniki, które dożywają dwudziestu lat...Sądząc po nawykach, ten jest z nami od początku...;o)

     3. Olimpiada w Zaścianku...


Na miejsca...

Gotów...

Start !!

     Pełna oprawa !! Fotoreporter uwieczniał zmagania...Kibice (niezależni) dopingowali...

Miejsce I: Princeska (z dwustumetrową przewagą),

Miejsce II : Tygrysek (czterysta metrów biegu to ogromny dystans dla czterolatka),

Miejsce III : Babcia (przeżyła !!)...;o)

     4. Wspinaczka wysokogórska...

Ponoć Babie na drabinie niepolitycznie...;o)

     A że polityka jest ostatnią rzeczą jaką bym się przejmowała, więc mam drabinę i nie waham się jej użyć...;o)

     5. Z sierściuchami zawsze jest dobra zabawa...

Pies Podorzechowy...

Kot nadrzewny...

Kabareciarze w akcji...;o)

     6. Miała Baba koguta...

Właściwie ma...;o)

     7. Trele morele...

     Lubię morele...Jak ja lubię morele !!

     Nie trudno zgadnąć, że bez morelek Wrzosowisko byłoby niepełne...

     Jedną z nich poprzednia fala mrozów przemroziła bardzo...Żal straszny, bo kwitła pięknie i można się było spodziewać pierwszych zbiorów...Echhh...

Druga...

Są !!

     Jakby co, to zinwentaryzowane i pilnowane !! ;o)

     Tylko niech się już te mrozy skończą !!

Zośka !! Do ciebie mówię !! ;o)

czwartek, 8 maja 2025

Cena życia...

     Pan N. zgłosił się na ochotnika do "pokolacyjnego" ogarnięcia Wrzosowiska...Gordyjka z Luckim wybierali się na spacer...Hmmm...

     Do dzisiaj nie wyjaśniliśmy psiej tajemnicy...Czym różni się chodzenie po Wrzosowisku bez hasła "idziemy na spacerek", a chodzenie po Wrzosowisku z hasłem "idziemy na spacerek"...Tylko Lucki umie to rozróżnić...

     Zbliżamy się do obrzeży starego sadu...Lucki jak szczeniaczek obwąchuje każde źdźbło trawy...

     - Nie mogę zejść !! - słyszę nagle donośny komunikat Ślubnego...

Ki czort ??

Kończyny Mu zanikły z przepracowania ??

Patrzę na Ślubnego jak sroka w gnat, i nijak nie ogarniam komunikatu...

Piwniczki nie zasypało...Na osy i szerszenie za późno...Lęk klaustrofobiczny dopadł Biedaka z nagła ??

Myślenicę przerywa kolejny komunikat...

     - Zawołaj Luckiego...Mamy zająca...

Ufff...

Zając nie dzik, wyprosić łatwiej...;o)

Zamieniamy się rolami...

     Pan N. z Luckim wycofują się do kuchni...Gordyjka rusza do walki z sierściuchem...

Co na to Lucki ??

Totalne oburzenie !!

On szedł na spacerek !! Spacerki są fajne !! Co to za nowe dziwactwa ??

     Pan N. wykazuje się wielką inwencją, żeby psisko porzuciło Gordyjkę samotną...;o)

A Gordyjka ??

     Rozgląda się po terenie...Pod drzwiami siedzi bieda...Tfu tfu...Zając...

     Maleństwo...Chudzina...Mokry i przerażony...

     Na gordyjskie kroki (maksymalnie wyciszone), zwierzak reaguje totalną paniką i usiłuje kruchym ciałkiem przebić stalowe drzwi, albo przebić ziemną skarpę...

     "Zając ze strachu może dostać zawału serca" - tak mówił Bieszczadzki Dziadek...

     Gordyjka susem dopada zwierzaka, mocno łapie garstkę kości w dwie ręce (w rękawicach) i...

Ło Matko i Córko !!

Ależ on wrzeszczał !!

     W życiu się nie spodziewałam, że w takim maleńkim ciałku drzemie taki wrzask...A jak łapkami przebierał, żeby się odbić "od powietrza" i zwiać w nieznane...

     "Cichutko maluchu"...- szeptała Gordyjka...- "Jeszcze moment i będziesz wolny"...

     A zając darł się, jakby obdzierali go żywcem ze skóry...;o)

     Przełożenie dłoni przez płotek, rozluźnienie uchwytu i...Sierściuch znikał w wysokiej trawie dzikiej ścieżki...

     - Już...- Gordyjka zakomunikowała zakończenie akcji Panu N. ...

     - Dałem mu dwie kostki i skórkę z boczku...- Pan N. robi rachunek psiego sumienia...

     I Gordyjka, strażniczka psiej diety, musi łyknąć to bez popitki...

     Cóż znaczą dwie kostki i skórka z boczku, wobec zagrożenia zajęczego życia ??

     Pan N. wrócił do przerwanego "okrzątania", a Gordyjka z Luckim wrócili na "spacer"...

     Psisko prostą drogą pokazało którędy zając wszedł, którędy wyszedł i gdzie ruszył w zajęczy szlak...A Gordyjka starała się usunąć z wyobraźni wizję maleńkiego zajęczaka w psiej paszczy...Ot, dwie kostki i skórka...;o) 

niedziela, 6 kwietnia 2025

Te babskie kaprysy...

Na Wrzosowisku rozległ się straszliwy wrzask Gordyjki...

     - Ślubny !! Ślubny !!

Jakby ją ktoś ze skóry obdzierał...

     Na komunikat pierwszy zareagował Lucky pędząc z zabójczą prędkością...Wiadomo...Co cztery łapy, to nie dwie nogi...;o)

Wkrótce rozległo się...

Tadammm...Tadammm...

To pędził Ślubny...

Kapelusz na bakier...Obłęd w oczach...

     - Patrz !! - rzuciła Gordyjka, wskazując odpowiedni kierunek łapkami...A szczęśliwa była ponad miarę...

     - Myślałem, że coś Ci się stało...- wydusił z siebie zdyszany Ślubny...

     - Stało się !! Nie mogłeś tego przegapić...- gordyjska radość dźwięczała w każdym słowie...

     Lucky siadł między nami i przekrzywiając łebek uważnie słuchał, co też tak ważnego się działo...

     A nad Wrzosowiskiem krążyło osiem bocianów...OSIEM BOCIANÓW !!

     Pan N. pokiwał głową nad rozsądkiem żony...Lucky wrócił pilnować jaszczurek w rosarium...Gordyjka stała i gapiła się jak zaczarowana...Na górze działo się coś dziwnego...

     Siedem bocianów było jednakowych rozmiarów i krążyło wkoło ósmego...Małego, chudego, ewidentnie wyczerpanego podróżą...Bociany "wisiały" nad Wrzosowiskiem jakby miały "pit-stopa"...

Po kilku minutach siódemka ruszyła dziarsko przed siebie, a ten chudzielec walczył z przestrzenią...Wolno...Wolniuśko...Ale do przodu...

Kiedy odległość między bocianami stawała się za duża, jeden z nich zawracał do chudzielca i "podciągał" go, tak jak maratończycy "podciągają" osłabionego kumpla z drużyny...Chudzielec odzyskiwał rytm...Asysta wracała do stada...By po kilku minutach kolejny bocian służył wsparciem...

Ten spektakl trwał dokąd nie zniknęły Gordyjce z oczu...

Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie i westchnęła...

     - Trzymaj się Mały...Już niedaleko...

     Miała nadzieję, że to bociany z "bocianiego szlaku"...Do tej pory dotarła tylko Sławka...Trzy gniazda dalej puste...Wojtusie też jeszcze w podróży...

     Chyba wyczuły, że Pani Wiosna będzie nam kaprysić...


P.S. Trzymajcie kciuki za nasze mirabelki i morelki, pięknie rozkwiecone znowu dostaną od mrozu...Śledzenie prognoz staje się naszą obsesją...;o(

poniedziałek, 24 marca 2025

Wiosna przyleciała bocianem...

     Lubię bociany...Hmmmm...A kto bocianów nie lubi ?? ;o)

     Ze smutkiem spoglądam na opuszczone gniazda i odliczam tygodnie do ich powrotu...

     W tym roku było mi lżej, bo na FB jedna z Grup ekologicznych udostępniała zdjęcia i filmy z pobytu "naszych" bocianów w Afryce...A teraz skrupulatnie znakują trasy ich powrotu do gniazd...Tęsknotka była odrobinę mniejsza...;o)

I...

     21 marca, dokładnie w pierwszy dzień Wiosny (który uczciliśmy kiełbaską z ogniska), nad "bocianim szlakiem" pojawił się Pierwszy Bocian (!!)...

Ależ była radocha w samochodzie...;o)) Szczególnie, że bociek chyba naszą tęsknotę wyczuł i długo leciał nad "Ickiem" prezentując się pięknie...Chociaż umęczony i wychudzony...

     24 marca już wiemy które gniazdo jest jego, a właściwie ich, bo dzisiaj już była parka: Michał i Michalina...(Postanowiłam oznakować jakoś te "nasze" bociany...Imiona nadałam od nazw Miejscowości, w których są gniazda)...

Drugie gniazdo: Paweł i Paula (puste)...

Trzecie gniazdo: Sławek i Sławka...Sławek rozpoczął porządki...

Czwarte gniazdo: Wawrzek i Natka (puste)...

Piąte gniazdo: Piotrek i Pietruszka (puste)...

     Szóste gniazdo nie należy do "bocianiego szlaku", więc nie wiem czy lokatorzy wrócili, ale imiona mają już od kilku lat: Wojtek i Wojtaszka...

     Teraz już będę dokładnie monitorować stan rodzinny...;o)

Na pohybel !! Koniec "bezbocianiego" czasu !!

Pani Wiosna szaleje !! ;o)) A my z Nią !! ;o))

środa, 12 marca 2025

Cudnie !!

     Żyjemy !! ;o)

     Po kołobrzeskim maratonie ruszyliśmy na południe, sprawdzić czy nam ktoś Gór nie zaiwanił...;o)

No dobra...Na hydromasaże żeśmy pojechali...;o)

A później ??

     W drodze kupna nabyliśmy odpowiednią ilość specyfików przeciwbólowych i ogłosiliśmy wielkie otwarcie sezonu wrzosowiskowego, a że Matka Natura łaskawa...

Ło Matko i Córko...I Córko i Matko...

     Przynajmniej nie musimy siedzieć nad terminarzem i analizować wszystkiego do obłędu...Fantazja niesie Seniorów...;o) (Chachamy się z tego przez cały czas - może nam kiedyś przejdzie)...;o)

Czas nabrał innego wymiaru !!

No to szalejemy, jakby jutra miało nie być...

     A nowości ??

Misiowi Rodzice obchodzili okrąglutkie urodziny...

Misiową Rodzinkę dopadła zaraza, która całą Małopolskę wycięła z obiegu (leków brakowało nawet w ościennych województwach)...

Nasz Sierściuch otrzymał logistyczne wsparcie...

     Wsiadanie do samochodu stało się udręką, bo dusza wskakiwała, a poopa przyziemiała...Wnoszenie 20 kilogramów (kołobrzeskie goferki długo się nam będą w życiorysie plątać) było zagrożeniem dla naszych kręgosłupów...

Dwa lata szukaliśmy odpowiedniego podestu, który spełniałby wszystkie nasze oczekiwania...Echhh...

     A kilka sekund po zrobieniu tego zdjęcia zauważyłam, że jeden z nitów się rozsypał...

Nerwy ??

W życiu !!

     Kupując ten podest, wiedzieliśmy, że będzie wymagał "przerobienia po naszemu", bo wykonawca nie do końca przemyślał rozwiązanie...;o)

     Coś na poprawę nastroju, żeby się nam awaria podestu po głowach nie plątała ??

     Proszę bardzo:


Kolorowe krokusiki też powoli wyglądają...;o)

     A my sprzątany, grabimy, kopiemy, sadzimy...I jest nam cudnie !!

     Czego i Wam życzymy...♥

czwartek, 27 lutego 2025

poniedziałek, 24 lutego 2025

Kołobrzeska fotorelacja...

       Ufff...To wypoczywanie jest strasznie męczące...Strasznie !!

     Skoro jednak przejechało się całą Polskę w poprzek, to nawet nie wypada siedzieć i odpoczywać...A poza tym...Do Kołobrzegu jeździmy po jod...;o)

     A jak ma być jod, to musi być otwarte Morze i okres sztormowy...No i odrobina "cywilizacji"...;o)

     Kołobrzeg "żyje" cały rok !! Dzięki Kuracjuszom...;o)

     Żeby jednak tej cywilizacji nie było za dużo, to miejscówki wybieramy na uboczach...Co prawda, tym razem "zdradziliśmy" Podczele na rzecz "Miasta", ale chodzenie zamiast jeżdżenia to było to..."Icusiowi" też należał się urlop...;o)

No to ruszamy...

Przyjechaliśmy wiosną...

     A że Zima nas lubi, więc zawróciła z północy i suto sypnęła śniegiem (że o mrozie nie wspomnę)...

     Najlepiej podziwiało się fale "przez szybkę"...Przy gorącej czekoladzie...;o)

     Tak świętowaliśmy Walentynki...♥

A Bałtyk się popisywał !! ;o)

     Lucky codziennie przysiadał przy wejściu na plażę, zaskoczony widokiem "wielkiej kałuży"...;o)

     Elegancko domknął klamrę "od Schroniska w Dolinie Chochołowskiej do mola w Kołobrzegu"...

     I krytycznie zmierzył wzrokiem mewę na deskorolce...;o)

     Obowiązkowym punktem była również ulubiona Kawiarnia Księciunia i Princeski...Luckiemu też się spodobała...;o) Piesolubni Właściciele zadbali o miski z wodą, a leżakujące sierciuchy nikomu nie przeszkadzają...;o) A kiedy poprosiliśmy o suchego gofra (na urlopach diety nie obowiązują), Pani Kelnerka chciała go zaserwować Luckiemu na wielkim talerzu (żeby się psiakowi nie wymknął)...


     Tyle zostało z pełnowymiarowego gofra...;o) Ewentualne problemy jelitowe postanowiliśmy wziąć na własne sumienia...;o) Ale się obyło bez rewolucji...;o)


Były zachody Słońca...


Były wschody Słońca...


     Czasem "Kałuża" chowała się we mgle...;o)
     Za to w promocji przypłynęły do nas łabądki, które bytują przy kołobrzeskim molo...Ewidentnie potrzebowały chwili wyciszenia...;o)


     A pożegnanie było na różowo !! Niestety zdjęcie tego nie oddaje...:o( 
     Codziennie robiliśmy średnio 18 tys. kroków (ponad 15 km)...
     Jodem napakowaliśmy się od stóp do głów...
     Malowniczych widoczków mamy pełne głowy...
I...
     W drodze powrotnej Gordyjka widziała BOCIANA !! :o)))

     Przygotowania do Wiosny uważam za zakończone...;o)