No to po wszystkim...
Narkoza bolała bardzo...Biedne psisko tak zaskowyczało, że nawet Doktorowi serce zmiękło i końcówkę wpuścił w mięsień szybciej niż zamierzał...Mnie serducho rozerwało się na kawałki...Ale...
RTG zwierzaków najlepiej robić w uśpieniu, bo przecież nijak im się nie wytłumaczy, że muszą leżeć w bezruchu...
My postanowiliśmy, że ten stan wykorzystamy i przy okazji zrobimy również USG...Stresu dla Luckiego mniej, a diagnostyka będzie czytelna i bez wątpliwości...Doktor przyjął ten fakt z entuzjazmem (komfort pracy wzrósł mu kilkukrotnie)...
Resztki psiej świadomości wykorzystaliśmy na przejście do pomieszczenia z RTG...Tam Lucky się przytulił i walczył z usypianiem...Jak on walczył !! A kiedy już nam się wydawało, że śpi głęboko, Doktor zaczął układać go do zdjęć, Lucky podświadomie walczył o łapkę...Echhh...Waleczne Serce...
My dostaliśmy dwie godziny wolnego na zjedzenie obiadu (Pan N. był po rannej zmianie, a mnie stres zasznurował żołądek), Lucky został w szpitalu...
To były długie dwie godziny...Bardzo długie...
Efekt ??
To jest Lucky...;o)
Diagnoza ??
Starość...
Nie udała się Panu Bogu w każdym wydaniu...
Wyeliminowaliśmy guzy, których pomna cierpień Cezarego bałam się bardzo...Wyeliminowaliśmy uszkodzenia, które mogły trwale unieruchomić energicznego zwierzaka...Ufff...
Starości nie wyeliminujemy...
Na gorsze dni dostaliśmy środki przeciwbólowe...W lepsze dni wesprze nas orteza, skarpetki, glukozamina i czarci pazur...
Lucky przespał do rana (już w domciu), obudził się, rozejrzał i był bardzo zdziwiony...;o)
Dopiero co leżał przytulony do mnie w obcym miejscu, łapki mu się uginały, oczka się zamykał, a tutaj proszę...Domeczek...Wszystko jak trzeba...Dobry dzień przed nami...;o)
Oj umiesz trzymać w niepewności. Dziękuję za dobre wieści, choć i jednocześnie ta świadomość mijającego czasu... Jak najwięcej dobrych chwil z psinką i zdrówka dla wszystkich. Ściskam serdecznie.
OdpowiedzUsuńStaram się...;o) My musieliśmy wytrzymać prawie miesiąc...;o) Tobie też się zdrówko przyda !! ;o)
UsuńNo to z jednej strony ulga, że nie raczysko, ale starość tez nie brzmi optymistycznie.
OdpowiedzUsuńByle Lucky za bardzo nie cierpiał...
jotka
Szczególnie, że dopiero niedawno obudziła się w nim dusza szczeniaka...;o)
UsuńEch ta starość, można udawać że się jej nie zna, ale ona skrada się, dopada i kąsa ;) Wredota!!!
OdpowiedzUsuńDla Lucusia dużo głasków, dobrze że ma was, nie pozwolicie starości aby się za bardzo panoszyła :)
Wiemy jak jest...Teraz jesteśmy z Luckim "równolatkami"...;o) Czarci pazur ma u nas "branie"...;o)
UsuńBardzo ładnie wygląda w środku. :-D
OdpowiedzUsuńNiech się cieszy życiem razem z Wami tyle czasu, ile się da.
Też nam się podoba !! ;o) Mamy obfotografowane prawie wszystkie części Luckiego...;o) Na USG wyszło, że ma za duże serducho, ale to wiemy od pierwszego dnia po adopcji...;o)
UsuńOj, aż mi skóra ścierpła, nie powiem gdzie.... Ale to super, że trafił do Was. Będzie OK, jeszcze długo, długo :-)
OdpowiedzUsuńA ja mam teraz dwa piesy... Jeden mój Jazz, drugi.. sunia Misia. Misia jest t.z.w. psem wakacyjnym. Ale to jest raczej temat na wpis blogowy, jak znajdę czas... ;-)
To mojego czasu też poszukaj...;o)
UsuńI pieski się starzeją... a chciałoby się, żeby wiecznie były młode i rozbrykane, jak szczeniaki, echhh...
OdpowiedzUsuńLucky dopiero pozwalał sobie na szczeniackie zachowania...Tym bardziej żałujemy, że więcej ma teraz ograniczeń niż "szaleństwa"...;o(
UsuńWyobrażam sobie że teraz Waszą miłość do pieseczka jest jeszcze większa...
OdpowiedzUsuńStokrotka
To chyba nie jest możliwe...;o)
UsuńBiedna psina... Przesyłam jej dobre fluidy:)
OdpowiedzUsuńOtworzę okno, żeby dotarły do adresata...;o)
UsuńOch, biedny Lucki. Ale z drugiej strony "dobrze", że to tylko starość, czyli coś nieuniknionego, a nie coś gorszego. Pozdrawiam serdecznie, a dla Luckiego przesyłam moc głasków.
OdpowiedzUsuńZe starością trzeba żyć w przyjaźni...;o)
Usuń