Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

poniedziałek, 27 stycznia 2020

Pożywka dla duszy...

To zdjęcie dedykuję mojej Holenderskiej Czarodziejce...


Kojarzysz ??
Aleja Zwycięstwa...;o)
     Pomnika już nie ma...Na końcu jest Urząd Miasta, a nie Prezydium...
Ale właściwie nic się nie zmieniło...
Zacisze w sercu dużego Miasta...
     Ponad cztery lata człapałam tą Aleją dwa razy dziennie...Najpierw do Szkoły...Potem do pracy...
     Na jednej z tych ławek dowiedziałam się, że Kuzyn nienawidzi mnie od lat, bo Jego Mama, a moja Chrzestna odkąd pamiętał stawiała mnie za "wzór"...
     Ja wzorem ??
     Nie ogarniałam tego i nie ogarniam do dzisiaj...
     Ale On, nękany przez Matkę dubletem wzorców (starszy Brat i ja) dopieszcza tę nienawiść do dzisiaj, z żalem do całego Świata, aspołeczny...
Takie Mu Mamuśka życie zmajstrowała...
Siedzi mi to w głowie prawie czterdzieści lat...
Widok tych ławeczek przywołał wspomnienia...
     Może dlatego, tak chronicznie unikam wizyt w rodzinnym Mieście ??
     Tam każdy zaułek wiąże się z jakimiś wspomnieniami, głównie przykrymi...
     Tym razem, nasza wizyta miała skończyć się przyjemnie, a wspomnieniowa chwilka była tylko przerywnikiem w podróży...
     Mieliśmy "umówione" spotkanie...
My przybyliśmy z Zaścianka...
Oni przyjechali z Budapesztu...


     Nie wypada marudzić...;o)
     Przynajmniej, zanim nie wysłucha się koncertu...
Ale powodów do marudzenia nie było...
     Profesjonaliści wprowadzili Widzów perfekcyjnie w świat muzyki...
     Dźwięki płynęły sobie swobodnie, a my jak w nadprzestrzeni płynęliśmy razem z nią...
Były walce, czardasze i muzyka "bardziej ludowa"...
Kiedy pojawił się balet, sala ożyła, a ja wyszeptałam do Pana N.:
     - Życie żeśmy zmarnowali...Trzeba było się w tańcu doszkolić...Teraz byśmy tańczyli i kasiorkę trzepali...;o)
No cóż...Nie do odrobienia zaniechanie...
     Ale Baletowi należą się słowa uznania !!
     Przestrzeń niewielka...Repertuar wymagający...Przebieranek kostiumowych kilka...
Atmosfera na sali świetna...
     W każdej nucie było czuć, że lubią to co robią, że sprawia Im to radochę i że świetnie się dogadują...
To się udziela...
     Lekko usztywniona w pierwszej części występu Widownia, po przerwie sobie pofolgowała...
Tego było potrzeba...;o)
     Skrzypkowie ruszyli do "ataku" i wycisnęli z nas "siódme poty"...
     Skończyło się na oklaskach na stojąco, bujaniu w takt muzyki i śpiewie gremialnym "Szła dziewieczka do laseczka"...
     Dawno nie miałam koncertu z Orkiestrą...;o)
Było WSPANIALE !!
     W drodze powrotnej nawet gadać nam się nie chciało...Muzyka w duszy buzowała...Przed oczami "fruwały" falbanki...Dobrze, że Ślubny okiełznał te żywioły i szczęśliwie dotarliśmy do domu...;o)
     Na trochę tej "pożywki" musi wystarczyć...

12 komentarzy:

  1. Poznaję... I zazdraszczam tej muzyki 😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że Muzę dostał Klub Kiepury i się rozkręciło cudnie ?? ;o)

      Usuń
    2. Ooo, miło słyszeć/czytać 🧡

      Usuń
    3. Po ruinie która była tam kilka lat temu, to prawdziwy cud...;o)

      Usuń
  2. No to jak w życiu - i gorzko i pięknie...
    Przecież ciągle możecie tańczyć, dla siebie, z wnukami:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To raczej była forma zachwytu, a nie goryczy...Myśmy już swoje odtańczyli...;o)

      Usuń
  3. Walca wiedenskiego zatanczyc, och, ach! Ale do tego musi byc biala dluga suknia,lekka i pieknie sie rozwijajaca :) No i duza sala - zadem tam pokoj dzienny! A partner potrafiacy prowadzic tez niezbedny!
    Niewykonalne, wiec podziwiam na filmikach z Wiednia, no i walce Straussa, mniam :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Suknia biała nie była, ale sala spora i walczyk w sam raz...Tak bywało...;o)

      Usuń
  4. Ależ sobie akumulatory naładowaliście :-)!!!
    Pękłam z zazdrości...

    OdpowiedzUsuń
  5. No proszę, budapesztańscy artyści z wiedeńską muzyką, ale "Szła dzieweczka" to chyba polska jest ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale lasek był wiedeński, a myśliweczek miał na imię Zoltan...;o)

      Usuń