Miałam niespełna trzy latka, kiedy mój Ojciec udręczony atakami korzonków wybył do sanatorium...Mieszkaliśmy wówczas w starej ruderze, jeden pokój 20 m2 niespełna, salon, sypialnia, jadalnia, kuchnia i łazienka w jednym...Wilgoć taka, że woda spływała po ścianach niczym Niagara...
Ojciec wyjechał, więc Mamciaśka postanowiła zrobić remont naszego lokum...
Mnie odtransportowała do Dziadzia Stefana, a sama rzuciła się w wir remontowy...
Ojciec wrócił po trzech tygodniach...Opalony...Wypoczęty...I "nawalony jak mesershmit"...Ot, sanatorium...
Mamciaśce przywiózł wisiorek z czerwonym oczkiem...
Mnie podarował nakręcanego misia (made in ZSSR)...
Ale kiedy odzyskał kontakt z rzeczywistością, wziął na kolana swoją Pajdulinkę...
- Opowiadaj, co Ty tu robiłaś bez Tatusia ?? - zapytał...
- Byłam u Dziadzia...- odpowiedziałam wielce roztropnie...
- A kto tak pięknie pomalował ściany ?? - nawiązywał Ojciec...
- Mama...- popisałam się wiedzą...
- Mamusia sama tak umie ?? - drążył Rodziciel...
- Tak...- potwierdziłam...
- I nikt Was nie odwiedzał ?? - podchwytliwe pytanie...
Zrobiłam ponoć tajemniczą minę i wyszeptałam Ojcu do ucha...(Chociaż byliśmy sami)...
- Był Pam...
- Jaki Pan ?? - równie konspiracyjnie zapytał Ojciec...
- Pam malarz !! - wyjawiłam najświętszą z tajemnic...
Wieczorem, kiedy spałam, a Mamciaśka wróciła z popołudniowej zmiany, Ojciec stwierdził...
- Ty mi wytłumacz...Odwiedzał Cię malarz, a Ty sama mieszkanie malowałaś...Dlaczego ??
Mina Mamciaśki była ponoć nie do opisania...;o)
P.S. Jak nic Księciunio ma to po mnie...;o)
Ani chybi - genetyka zadziałała 😂
OdpowiedzUsuńAż się boję co jeszcze trzyma w "rękawie"...;o)
UsuńI słusznie ;)
UsuńOjojoj! To się porobiło...
OdpowiedzUsuńPorobiło się...;o)
UsuńZawsze prawda
OdpowiedzUsuńwyjdze na wierzch.
Nie trzeba daleko szukać...;o)
UsuńMówienie prawdy,
Usuńbyło chwałą zawdy.
Dziecięca niewiedza o skomplikowanym świecie dorosłych ;-) Tak, z tym się człowiek rodzi. A potem wyrasta.
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda tego "wyrastania"...;o)
UsuńCUDNE!!!
OdpowiedzUsuńA na kogo Księciunio donióśł? Na Babcię???
:-)))
Odwet kolejnych pokoleń...;o)
UsuńNa pewno jest to dziedziczne hahaha! Pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńTesty DNA zbyteczne...;o)
UsuńA ja widzę różnicę, ciebie tatuśko "ciągnął za język", a Księciunio tak sam z siebie ;)
OdpowiedzUsuńWięc może to jednak nie geny :)
Może tylko kolejne pokolenie jest bardziej "kumate"...;o)
UsuńPopłakałam się ze śmiechu z tej dykteryjki więc tylko pozdrawiam, bo niewiele widzę.
OdpowiedzUsuńTaki płacz popieram...;o)
UsuńNo proszę, geny to jednak straszna rzecz...:)))
OdpowiedzUsuńWręcz zabójczy...Można "zejść" ze śmiechu przy takich akcjach...;o)
UsuńSuper historyjka :-)
OdpowiedzUsuńMój Księciunio każdą tajemnicę już wykrzykuje, będąc jeszcze na schodach prowadzonych do ich mieszkania. W ten sposób słyszę, co jest ujawnione przez niego.
OdpowiedzUsuńZresztą wracając z przedszkola już w drzwiach słyszę: babciu, a wiesz...
Ja chyba taka nie byłam :)