Każdy, kto mnie zna wie, że zbieranie grzybów to nie jest to, co Gordyjki lubią najbardziej...Właściwie od dziecięctwa tak mam...
Mój Rodziciel, zapalony Grzybiarz, wywlekał mnie z pieleszy o świcie (śpiochem byłam totalnym), ładował do samochodu (od dziecka mam chorobę lokomocyjną), wywoził do lasu i zmuszał do dreptania kilometrami w chłodzie (genetycznie jestem ciepłolubna)...
Kiedy więc zbliżał się wrzesień we mnie budziły się instynkty zabójcze, a do codziennej modlitwy dokładałam od siebie: "Od wysypu grzybów uchroń nas Panie"...
Potem zamieszkaliśmy z Panem N. blisko lasu, a Jego mania zbieractwa była mi znana (idealny Zięć dla swojego Teścia), postanowiłam zawalczyć o swoje wolności obywatelskie i niczym Rejtan broniłam się przed taką rozrywką..."Kładłam" się oczywiście po wewnętrznej stronie progu...;o)
Nasze "grzybiarstwo" przyjęło inny wymiar...
Pan N. chadzał na grzyby o świcie...
A rodzinnie chadzaliśmy na grzybobranie popołudniu...
Ktoś przecież musiał nauczyć Dzieci jak to z tymi grzybami jest...
Pierworodny załapał bakcyla "po Tatusiu", Córcia poszła raczej "po Mamusi"...
Równowaga w przyrodzie zachowana...
Rozumiecie teraz dlaczego zeszłoroczny wysyp pieczarek na Wrzosowisku tak mnie rozczulił...
Ale to co nam Wrzosowisko przygotowało w tym roku...
Echhh...
- Patrz ile grzybów wyrosło...- rzuciłam zszokowana, rozglądając się z niedowierzaniem...- Ta wilgoć nas zabije...- dorzuciłam, bo spore kępy wyrastały w moich kwietnikach (!!)
- Ale to opieńki !! - z entuzjazmem wykrzyknął Pan N. - Najprawdziwsze opieńki...
A że akurat z tymi grzybkami doświadczenia mamy małe, więc nastąpiła telefoniczna wymiana spostrzeżeń i fotek z naszym Konsultantem...
Zaowocowało to tym...
I faktem, że nasz Konsultant porwał kosz i pobiegł do lasu w celu poszukiwania opieniek, chociaż sam twierdził, że jak ogrodowe są, to leśnych nie będzie...
Instynkt zdobywcy zwyciężył...
Pan N. przez dwie godziny zbierał grzyby, a ja dziękowałam Bozi za ten dar niespodziewany, który wykluczał ewentualne wywleczenie mnie na grzybobranie...
Fakt, kiedy je wieczorem "obrabiałam" wyraziłam swoją antypatię do Konsultanta i stwierdziłam, że już Go nie lubię wcale, ale że moja sympatia do Niego ma podłoże totalnie "niegrzybowe", więc innych konsekwencji z tego "nielubienia" nie będzie...
Oczywiście pokazaliśmy Mu nasze zbiory, żeby potwierdzić telefoniczną "diagnozę"...
Ponoć ślinił się okrutnie...
Kolejny dzień przyniósł kolejne zbiory...
Echhh...
Ale nie tylko opieńki nas w tym roku zaszczyciły...
Poznajcie paskudę...
Sromotnik smrodliwy...
Jaki paskudny, taki cuchnący...
Ale jeśli coś wykluwa się z "jaja" (żeby nie napisać ze zbuka), to przecież różami pachnieć nie będzie...
Ohyda !!
To ja już wolę te opieńki...Albo polne pieczarki...;o)
Całkowicie rozumiem Twoją niechęć do wczesnoporannego grzybobrania, bo sama też nie zrywałabym się skoro świt i leciała do lasu ... poza tym, ciepłolubna jestem też :)))
OdpowiedzUsuńJadąc do Bornego, wychodziliśmy i pod wieczór na grzyby. Kiedyś któryś z sąsiadów się z nas podśmiechiwał, że na grzyby to już chyba za późno, a my przytargaliśmy całe wiadro dobra :))
Twoje grzyby są naprawdę niesamowite :))) Muszę Cię lubić, bo skoro Ty po nie do lasu nie idziesz, to one przychodzą do Ciebie :)
Opieńków chyba nigdy nie jadłam i raczej nie widziałam, podobnie jak sromotnika - wygląda ciekawie :)))
Wieczorne spacery na grzyby mogę zaakceptować...;o)
UsuńNigdy nie widziałam tego smrodliwca, opieńki zaś widywałam, ale nigdy nie zbierałam.
OdpowiedzUsuńChociaż jestem ciepłolubna to uwielbiałam łazić po lesie, mogłam godzinami, teraz dostęp do lasu mam mocno ograniczony, no i z chodzeniem coraz gorzej.
Fanką opieniek jest moja koleżanka, ja ze względu na różne upierdliwości trawienne staram się nie jeść grzybów, a bardzo lubiłam, nawet na surowo i pewnie dlatego mnie pokarało ;)
Ja mogę łazić !! W każdym innym celu...;o)
UsuńDla mnie grzyb musi mieć co najmniej pół metra wysokosci. I najlepiej jak ma napisane na grzbiecie: "jestem maślak" albo: "jestem prawdziwek - na 100%!".... :-) Nie mówiąc już o torturach porannego zrywania z łóżka :-)
OdpowiedzUsuńJak takiego znajdę to dam Ci znać...;o)
UsuńNo proszę, osobiste grzyby! Co prawda tych też nigdy nie zrywałam, bo nigdy nie byłam pewna, czy dobre rozpoznam. Ale inne to jak najbardziej. Nie lubię wczesnego wstawania i mokrego zimna, ale grzybobranie lubiłam od dziecka.:)
OdpowiedzUsuńA paskuda jako ciekawostka przyrodnicza nawet atrakcyjna.:)
Paskudna jest ta paskuda !! Bleee...;o)
UsuńI tak najbardziej lubię muchomory.
OdpowiedzUsuńOglądać - ma się rozumieć!!!
:-))
poza smrodliwym paskudnikiem...;o)
Usuń