Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

wtorek, 19 listopada 2013

O zakazanej mordzie i morderczym kocyku...

     Chyba wszyscy Rodzice przechodzą w życiu ten magiczny etap, w którym to kładą się spać we dwoje, a budzą się w towarzystwie...
Na kanapie bywa tłoczno...
     Pierworodny uwielbiał to rodzinne wylegiwanie, więc nic dziwnego, że kiedy Córcia pojęła sztukę chodzenia, poszła w ślady Brata...
Genetyki nie oszukasz...
     Budziliśmy się więc w czwórkę i takie poranki rozpoczynały się, rzecz jasna od harców...
     Z czasem Dzieciaczki coraz rzadziej "wpełzały", a my przyzwyczajaliśmy się do tego komfortu...
No cóż...
Dzieci szybko się starzeją...;o)
     I nagle...Pewne dnia...Budzimy się w trójkę...
     Między nami leży Córcia rozkosznie przytulona do swojego jasieczka...
Hmmm...
Następna noc...To samo...
Kolejna...Również...
Zaczęliśmy się zastanawiać nad nagłym zwrotem akcji w postępowaniu Pociechy...
     Może to dlatego, że Pierworodny poszedł do szkoły ??
     A może coś Ją boli ??
     A może złe sny ??
Domysłów było miliony...
     Pierworodny, pytany o przyczynę owych migracji, milczał jak zaklęty...
     Córci nie pytaliśmy, żeby Jej czasem nie przyszło do głowy, że robi coś złego...
     Miło było budzić się znowu w towarzystwie...
Ale...
No właśnie...
Przecież jakaś przyczyna owego nocnego łazikowania była...
     Po kilku tygodniach, kiedy sytuacja nie uległa zmianie, nasz sen przerywa Młody...
     - Musicie coś z tym zrobić !! - żąda kategorycznie stojąc w progu naszego pokoju...
Otrzeźwienie przyszło natychmiast...
     Wpadamy pędem do dziecinnego pokoiku, a tam Córcia, nakryta kołdrą na głowę ryczy niczym ranny łoś...
Mimo usilnych starań nie chce owej głowy spod kołdry wysunąć...
Po długich pertraktacjach w końcu się dowiadujemy...
     W pokoiku jest morda !!
Orzesz...(ko)...
Jaka morda ??
Żadnej mordy żeśmy nie meldowali...
W końcu Młody się lituje i pokazuje nam przyczynę owej zawieruchy...
Podchodzi do kontaktu, gasi światło i na ścianie pojawia się znikąd...Morda !! Wypisz wymaluj morda...
Jest zarys...Są dwa piekielne oczodoły...Jest nochal olbrzymi...I paszczęka...
Morda jak się patrzy...
     Poblask z ulicznej latarni, kilka domowych sprzętów poustawianych przypadkowo i "masz babo placek"...
A właściwie masz mordę...
     Rozpoczynamy nocną walkę z cieniami...
Przestawiamy...Przesuwamy...
I lipa...
Morda jak była tak jest...
Czasem nie ma jednego oka...Czasem nie ma nosa...
Ale morda pozostaje...
W końcu Młody podaje nam kocyk...
Hmmm...
W sumie racja...
Skoro nie możemy "mordy" pokonać, to trzeba ją wziąć do "aresztu"...
Szyba w drzwiach do pokoiku została zasłonięta, morda zniknęła w trybie nagłym, a Córcia z niepokojem w oczach wysunęła głowę spod kołdry...
No cóż...
     Jeśli zatęsknimy za spaniem w gromadzie, zawsze można schować kocyk...;o)

 
  

9 komentarzy:

  1. :)) Morda! Sama bym się bała. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie, po ścianie, tej jesieni,
    przeskakiwały potrójne punkty światła,
    ale musiał być spory wiatr,
    a potrójność to trzy silne latarnie,
    lecz teraz nie ma liści
    i tylko poruszają się cienie konarów.
    Wszystko to się działo
    jak była wąska szpata między
    lekko uchylonymi storami,
    a ja się nie bałem.
    LW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aleś Ty dzielny Ludwiczku !! :o)

      Usuń
    2. No to już wiesz teraz,
      że znasz... bohatera.
      LW

      Usuń
    3. Nie ma Zucha większego,
      nad Ludwiczka naszego !! :o)

      Usuń
    4. Gdy słyszę, że...
      jestem zuchem,
      to się chowam
      pod poduchę.
      LW

      Usuń
  3. Ech, te rodzinne perypetie :)) A morda? Strach się bać!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń