Świętowanie…Świętowanie…I po świętowaniu…
Echhh…
Dzionek był
piękny i mimo meteorologicznych zapowiedzi słonecznie się zaczął i słonecznie
się zakończył, a wiadomo, że świętowanie ze słoneczkiem okrutnie bywa przyjemne…
No
dobra…Połowa tego świętowania była taka raczej mniej słoneczna, bo do naszej „norki”
słoneczko zagląda tylko przez kilka dni w roku i to dokładnie wtedy kiedy mamy „przerwę
wakacyjną”, ale że gdzieś za winklem świeci to widzimy…
Błękitek nieboskłonów
też jest fajny…
Za to kiedy w końcu ową „norkę” opuszczamy to promienie
słoneczne kumulujemy niczym baterie słoneczne, bez ograniczeń…
Od rana
kombinowaliśmy jak tutaj uczcić owo świętowanie…
W końcu wydumałam knajpkę,
która miała nam pożywienie dla ciała i duszy dostarczyć…A co !! Jak szaleć to
szaleć…Młodsi nie będziemy…
Piękniejsi i mądrzejsi – może…
Ale młodsi już nie…
Knajpeczka
w pięknym, malowniczym miejscu…Budyneczek, nie powiem, robi wrażenie, zarówno
zewnętrznie jak i wewnętrznie…
No i tyle z komplementów…
Kilka osób na Sali…Trzech
Kelnerów i Barman…I kwadrans czekania między potrawami…Wiem, wiem…Czepiam się
bo mam skażenie zawodowe…Ale Pan N. skażenia nie ma, a to On zauważył
wydłużający się proces obsługi…Czekali wszyscy…
Potrawy ??...
Powiem tyle…Jeśli cokolwiek
godnego by było polecenia to zdradziła bym nazwę lokalu…
Kucharz spaprał wszystko
co było do spaprania…
Pan N. poświęcił się przynajmniej na zjedzenie mięsa…Ja
wymiękłam…Wkładana do ust wieprzowinka rozkwitała mi bukietem pachnącej łąki…Kwiatków
raczej nie jadam…
Uszczupliwszy znacznie zasób naszego portfela wyszliśmy z
owego przybytku prawie tak głodni jak żeśmy wchodzili…
Ale ładnie nam w buziach
pachniało…
Wyjeżdżając z parkingu Pan N. rzucił od niechcenia…
- W prawo ??
A to kusiciel !!
Wiedział, że moja dusza nie odpuści owego „w
prawo”…
Wiedział, że nieudane świętowanie może naprawić tylko jedno miejsce…
Miejsce,
które daje wytchnienie kiedy już mamy „po czubeczek”, w którym najlepiej nam
się myśli, w którym najpełniej nam się marzy…
- Tyle kilosów ?? – zapytałam niepewnym głosem…
- A co tam…pomyśl…taki wieczorny spacerek przy świetle ulicznych
latarni…cicha muzyka w zaułkach… - kusił Ślubny…
Roześmiałam się do tej wizji, bo moja duszyczka już człapała
sobie uliczkami Starówki…
- No to w prawo… - potwierdziłam…
Jak było ??
Jak zawsze…Cudownie…
Wawel w blasku zachodzącego
słońca…Wisła połyskująca kuszącą topielą…Parki z ustronnymi alejkami i
ławeczkami ukrytymi w gąszczu…Rynek rozbrzmiewający gwarem tłumów zgromadzonych
w sezonowych ogródkach…Sukiennice połyskujące blaskiem bursztynów na wystawach…Hejnał,
który wiatr rozkradał łapczywie…Adaś spoglądający z zamyśleniem na siedzących u
Jego stóp Turystów…Barbakan spowity mrokiem nocy…Teatr Słowackiego puszący się
swą sławą w blasku jupiterów…
I uliczki…Uliczki…Uliczki…
W oddali słychać
delikatny dźwięk skrzypiec jakiegoś ulicznego grajka…Albo akordeon przycina
skocznie…Albo saksofon łapczywie wbija się w duszę…
Szliśmy rozświetlonymi
uliczkami trzymając się za ręce i czas się zatrzymał…
Ojciec Czas zatrzasnął w
swojej szkatule godziny, minuty, sekundy…
Tylko rytmiczny stukot kopyt
zaczarowanego konia wiozącego zaczarowaną dorożkę odmierzał chwile do powrotu…
Echhh…
Jak
ja kocham Kraków…
Jak bardzo Go kocham…
P.S. Gdyby Ktoś z Was chciał partycypować w moim dzisiejszym
bólu nóg to zgłoszenia proszę przesyłać na maila…Wasza roztropna Gordyjka zaliczyła
wczorajszy spacerek na „szpilkach”…
Moje nóżki znacznie mniej kochają dzisiaj
Kraków…;o)
Gdybyś była
OdpowiedzUsuńpo śniadanko
zostałabyś...
krakowianką.
Pozdrawiam
LW
Ciszę Zaścianka kocham bardziej...;o)
UsuńWiadomo nam,
Usuńże Zaścianek,
Twoje miejsce
ukochane.
LW
Gordyjko, przecież Dama w samochodzie zawsze ma drugie buty, gratulacje, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńj
A kto Ci Jadwiniu powiedział, że ja dama...??
UsuńPodzielam tę miłość do Grodu Kraka, a szczególnie do miejsc kilku w nim:-)
OdpowiedzUsuńnotaria
Pięknie opisałaś ten spacer, prawie czułam, że tam jestem :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNoti, każdy ma chyba takie miejsca w Krakusowie...:-)
OdpowiedzUsuńTak nam się właśnie wydawało, że Ktoś za nami tupta cichutko...;-)
OdpowiedzUsuńCo tam ból nóg...połaziłabym sobie z Wami w realu po tej Starówce. Na razie pozostaje spacerek wirtualny:)
OdpowiedzUsuńNo to jesteśmy umówieni na następny raz...;o)
Usuń