Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

niedziela, 27 listopada 2022

Srebrny Gród dla Nielotów...

     - Babciu...Jak daleko jeszcze ?? - zapytał Księciunio kiedy uszliśmy niecały kilometr...

     - Osiem kilometrów...- odpowiedziałam, uśmiechając się dyskretnie...

     Choroba XXI wieku, ludzie przestają korzystać z własnych nóg...;o)

     Dzieciaki podnoszą bunt kiedy trzeba przejść kilkaset metrów...

     - To jak Ty chcesz w górach chodzić, jak już jesteś zmęczony ?? - zapytałam Wnuka...

     - W górach to co innego...W górach nie ma równego !! - odkrył "Hamerykę" Księciunio...

Ale człapał...

     Najpierw poczłapaliśmy pod Kaplicę, żeby zobaczył gdzie Tata przyjął Komunię...Potem poszliśmy porównać Kościół...Który większy ?? Misiowy, czy dziadkowy ??

     A potem pod Halę MOSiR-u, gdzie Tata będzie brał udział w turnieju koszykówki za tydzień...Może się uda zdobyć kolejny Certyfikat Grzeczności ??

Ale cel ciągle był daleko...;o)

     Humor odrobinę poprawiły "Gwarki", które panoszą się po całym Zaścianku i przyciągają wzrok Nielotów...

     Muzeum Pożarnictwa okazało się klapą (chociaż wiedziałam wcześniej, że jest zamknięte)...Tyle, że nie rozumiem...

Skoro nie w weekend, to kiedy ??

Tłumów Turystów w Zaścianku nigdy nie było (chociaż ambicje Włodarzy bywają ogromne), wielkich atrakcji nie mamy, to dlaczego nie korzystamy z tego co jest ??

Echhh...

Dobrze, że ostatnio utworzone atrakcje były dostępne...

     Podziemia w Rynku...

     W czasie remontu płyty Rynku okazało się, że mamy kilka ciekawostek pod ziemią ukrytych...Właściwie, wszyscy o tym wiedzieli już wcześniej, tyle że na prace konserwatorskie pieniędzy nie było...Teraz się znalazły...

Podziemia odkryto, ekspozycję przygotowano, coś mamy...;o)

     Księciunio był trochę zdziwiony, bo przechodził koło tej szklanej wiaty wiele razy i nic Babcia do tej pory nie zdradziła...;o)

Trasa długa nie jest, raczej skromna, ale...

     Wzrok Wnuka przyciągnęła wizualizacja wyświetlana w jednej z komór...Proces powstawania brył rud ołowiu rozpoczęta wielkim wybuchem...Na suficie konstelacje znad Zaścianka...Efektowne i wizualnie ładne...

Przesiedzieliśmy dwie tury emisji...;o)

A że Pani w kasie poinformowała nas o "dwupaku" (bilet był na dwie ekspozycje) poczłapaliśmy do budynku starego Starostwa...

     Przez dziesięciolecia budynek niszczał, ponieważ prawa własności były pogmatwane, a partia, która miała tam siedzibę jakoś nie była skłonna oddać Miastu własności...

Kiedy już tynki odpadały, a Konserwator groził zamknięciem obiektu na głucho, negocjacje zakończyły się z korzyścią dla Mieszkańców...Budynek niezbyt wiekowy (XIX wiek nie powala starożytnością), ale podziemia...

I jak ekspozycja na Rynku przeznaczona jest ewidentnie dla starszego Odbiorcy, przynajmniej nastoletniego, tak w Starostwie...Klękajcie Narody !!

Wypieki Wnuka mówiły wszystko !!

     Gabloty na wysokości metra, więc Nieloty wszystko widzą...Wszystko oświetlone tak, że wyobraźnia podsuwa od razu wizję grudek srebra, aż oczy się jarzą...Wszystkiego można dotknąć !! Mało !!

Wszystkie urządzenia przygotowane tak, że Dzieciaki od razu mogą wypróbować...Kołowroty...Śruby...Dźwignie...

     Księciunio biegał od gabloty do gabloty, analizował "co do czego" i wprawiał w ruch gwarkowe urządzenia...Zabawa była przednia (że o hałasie nie wspomnę)...;o)

     Piękne makiety wizualizujące pracę Gwarków...Komputerowe spoty do procesów bardziej niebezpiecznych (na przykład wytop rud ołowiu)...Na ścianach banery z legendami...I ogromny stół z wirtualnymi szufladami, które ukrywają archiwum map, dokumentów, zdjęć, rycin...Stukasz w szufladę i słyszysz dźwięk starej, drewnianej szuflady...Robi to wrażenie i ogromnie się Nielotom podoba (i nie tylko Nielotom)...

Za tą ekspozycję Zaścianek od Babci dostaje "5+" !!

Do "6" zabrakło, bo Autorzy pomylili nazwę babcinego Osiedla, a że Babcia ma "parszywe oczko", więc byka od razu wychwyciła...;o)

Nie mniej księciuniowe...

     - Babciu !! My tu musimy koniecznie przyjść jeszcze raz !! Z Princeską !! Ona to musi zobaczyć !! Ja Jej wszystko wytłumaczę i pokażę !!

Taki Mądrala...;o)

Ale fakt...Pójdziemy tam na pewno...Warto...

Przy okazji wstąpiliśmy po zaściankowe pamiątki...Dla Princeski magnesik z serduszkiem, bo kocha Zaścianek...Dla Tygryska magnesik z panoramą, żeby wiedział jak jest w Zaścianku pięknie...I dla Księciunia oryginalne trojaki do kolekcji numizmatycznej...Pani Sprzedawczyni kiwała głową nad argumentacją młodego Klienta i mało mu nieba nie uchyliła biegając po całym sklepiku (i zerkając na Babcię, czy jest gotowa to szaleństwo zakupowe sponsorować)...A kiedy na koniec poprosiliśmy o pieczęć z herbem do książeczek PTTK, Sprzedawczyni została rozmiękczona kompletnie...;o) 

     - To teraz zapraszasz Babcię na kawę... - rzuciłam nieopatrznie widząc entuzjazm Wnuka...

     Księciunio zamarł, zbladł i widać było jak intensywnie coś analizuje...Nagle ruszył przed siebie powoli, wpatrując się uważnie w betonowe płyty pod nogami...

     - Co Ty robisz ?? - zapytałam, bo mnie inteligencja zawiodła...

     - Pieniążków szukam, bo portfel zostawiłem w plecaku...Mówiłaś, żebym nie brał...- wyjaśnił Wnuk dalej penetrując chodniki...

Masz babo placek...

     Ryknęłam takim śmiechem, że chyba cały Zaścianek mnie słyszał, a Straż Miejska uważniej śledziła monitoring...

     Przytuliłam Księciunia mocno, uszy wycałowałam i na czekoladę z ciachem zaprosiłam...;o)

A potem ruszyliśmy powolutku do domu...

     - Szkoda, że na Osiedle nie jeżdżą autobusy...- westchnął Nielot kiedy mijał nas jeden z autobusów...

     - Jeżdżą !! Dlaczego by nie jeździły ?? Ale z Babcią będziesz chodził...- wyjaśniłam zdziwionemu Wnukowi...- Kręgosłup i nóżki potrzebują ruchu...Trzeba chodzić, żeby wędrować po górach, żeby grać w koszykówkę, żeby się mięśnie rozwijały...

Księciunio kiwał głową ze zrozumieniem...

     - Żeby tu chociaż jakaś górka była...- westchnął...

     A Babcia znowu się uśmiechała do siebie...Dobrze, że Osiedle jest na górce...;o) 


P.S. Przeszliśmy 5 kilometrów 400 metrów, ale fakt, lepiej się chodzi w górach niż po asfalcie...;o)

17 komentarzy:

  1. No i potwierdza się powiedzenie: cudze chwalicie, swego nie znacie, a zwiedzanie trzeba zaczynać od miejsca, gdzie się mieszka; ja kiedyś zabłądziłam na jednym z osiedli swojego miasta, tak jestem nieobeznana :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My to raczej strategicznie Zaścianek pozostawiamy "na zapas"...Teraz nam się przydało...;o)

      Usuń
  2. Z rodzicami dużo chodziliśmy, ale przeważnie po terenach zielonych, których było sporo koło naszego miejsca zamieszkania. Aż pewnego razu ojciec zabrał nas na wycieczkę po mieście i to po jego hmmmm zadupiach, poszliśmy oglądać gazownię oddaloną chyba akurat te twoje 8 kilometrów, nooooooo to zmęczenie pamiętam do dzisiaj ;) Na dodatek wracając, szliśmy chyba ze 3 kilometry wzdłuż linii tramwajowej, tatuśko pozwolił nam odpocząć na ławeczce ale do tramwaju z nami nie wsiadł!!! No horror ;)
    Albowiem dzieci niezwykle męczy monotonia, potrzebna im jest zmiana aktywności, jakiś murków do wchodzenia po drodze nie było? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy się to Księciunio miałby na nie wchodzić bez ciebie ;)
      Historia z poszukiwanie kaski na kawusię, fajowska, też mnie niezmiernie ubawiła :)

      Usuń
    2. Ja z Rodzicami nie chodziłam wcale, bo nigdy nie mieli czasu, ale dreptałam z Dziadziem Stefanem, który przed Babą Jagą (Babcią) uciekał z domu...;o) Od jedenastego roku życia dreptałam na treningi 3-4 razy w tygodniu po 7 kilosów...;o) Z komunikacji miejskiej korzystałam tylko w towarzystwie (bo z reguły chodziło zbyt wolno)...;o)

      Były krawężniki (też korzystałam),a z murków to mamy kawałek obronnego, ale tam nie wolno...;o)

      Usuń
  3. Wspaniałych dziadków mają te Twoje wnuki. Nawet w najbliższej okolicy wynajdziesz niesamowite atrakcje. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziadkowie muszą być jak pokerzyści !! Z asami w rękawie...;o)

      Miło Cię widzieć...;o)

      Usuń
  4. Ale honorowy był i kasy szukał, a co!
    Dobrze, że takie atrakcje powstają i można dotykać, trafiliśmy na podobne na zamku Przemysła w Poznaniu.
    Tak to z dziećmi bywa, spacerowanie jest nudne, ale skakanie po górach to co innego, najlepiej jeszcze z łańcuchami lub po jaskiniach:-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Księciunio jest bardzo honorny...;o)
      My mamy różne doświadczenia z "ekspozycjami", dlatego tak miło mi było, że Zaścianek pomyślał o Dzieciakach...;o)
      Echhh...Po takich górach z łańcuchami to i Babcia by pobrykała...;o)
      (Jaskinia już w tym roku zaliczona)...;o)

      Usuń
  5. Z rodzicami się szwendałam po górach, nad morzem, potem za granicą. Ale Twoim wnukom ewidentnie zazdroszczę Babci...:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś pięknego takie dziadkowo-wnukowe zwiedzanie....
    A ja ostatnio z jednym wnukiem
    rozmawiałam na temat jego przyszłorocznej matury i tego co po niej....A z drugim na temat egzaminu 8-klasisty i wyboru szkoły średniej....
    Ten czas całkiem zgłupiał ze tak pędzi ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małe Dzieci - mały kłopot...;o) Ale Wnuki stanowczo za szybko się "starzeją"...;o)

      Usuń
  7. Na piechotę tak sobie lubię chodzić, ale na rowerze mogę długo, a spacer mieliście cudowny, więc z Wami chętnie bym się też skusiła, tak pięknie opowiadasz o tej wycieczce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na co czekasz ?? Przyjeżdżaj !! Chyba, że jest kłopot z Certyfikatem Grzeczności...;o)

      Usuń