Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

środa, 10 listopada 2021

Zwierzaki za modą nie idą...

     Jak wiecie, "kociarą" nie jestem...Jakoś nigdy nie było mi po drodze z tymi "sierściuchami"...No i na kocią służbę kiepsko się nadaję...;o)

Psiara jestem i już...;o)

Ale, że większość moich Czytaczy za miauczeniem przepada, więc i ja swoją wiedzę w kocim temacie pogłębiam...

     Ostatnio wbił mi się w oczy tekst, że w pewnym miejscu (lokalizacji nie wspomnę) wydano rozporządzenie, iż zmuszanie kotów do przechodzenia na dietę wegetariańską, czy wegańską, będzie karane...

Ot, zagwozdka...

     Trzeba było aż rozporządzeniem to narzucać ??

     Ile kotów padło ofiarami tych eksperymentów, żeby władze się nad tematem pochyliły ??

     Naukowcy od kilku lat monitorują temat w ruchu ciągłym (badania są cykliczne) i nijak im nie wychodzi, żeby koty swoją kocią naturę zmieniały...

Mało tego...

     Jakiś czas temu miała miejsce premiera filmu przedstawiającego symulację Ziemi "bez człowieka"...I kto zawładnął naszym Globem ?? Bingo !!

     Koty !!

Domowe koteczki, mruczące przytulanki, słodkie rozrabiaki...Kotecki...;o)

Mało, że przetrwają bez człowieka, one sobie świetnie bez człowieka poradzą...Ich masa wzrośnie o 1/3...

Na soi, marchewce i trawie ??

     Ku mojej rozpaczy, psy w tej wizualizacji poradzą sobie znacznie gorzej...Uzależnienie od człowieka zbierze smutne żniwo...

     Ale, że mój stosunek do badań (szczególnie tych "hamerykańskich") jest sceptyczny i lubię jak ten niewierny Tomasz (Tomaszka ??) sama temat przeanalizować, to ze znanych mi przykładów wyszło "czarne na czarnym", albo "białe na białym"...

     1. Pimpuś (pies) jadał co prawda kapustę kiszoną i jabłka, ale "byliśmy wówczas w ciąży" i nasza dieta bywała różna...Żaden z tych frykasów nigdy nie wygrał z michą mięsa...

     2. Czarek (pies) żebrał o surowe ziemniaki i zajadał się nimi "po brzegi", nie gardził marchewką, jabłkiem, a nawet ogryzkiem...Ale to wątróbka w każdej postaci była jego przysmakiem...

     3. Filip (nienaszpies) mimo, iż zaznawał w życiu głównie głodu, mógł służyć jako "czujnik chemii" w pożywieniu i był w tej kwestii niezastąpiony (nawet totalnie głodny "chemii" nie ruszył)...

     4. Misiek (nienaszpies) był samowystarczalny (jak Związek Radziecki)...Głodny, ruszał na polowanie i świetnie sobie radził..."Ubój" znosił na Wrzosowisko i zakopywał...Dieta składała się z kur, myszy, nornic, kretów...

     5. Lucky ?? Chociaż jego dieta przez lata składała się głównie z ziemniaków, kluchów i chleba (co widać było po skórze i sierści), preferuje dietę mięsną...Czasem uda mi się przemycić jakąś marchewkę...I chociaż głodny nie chodzi, poluje...Instynkt zwycięża...

Oj...Miało być o kotkach...;o)

     1. Rudzielec Znajomych...Kocisko "miastowe", na kanapie się wylegujące, chuchane i dmuchane (czesane i miziane)...Pewnego dnia postanowił być w domu "samcem Alfa) i nasikał śpiącemu Gospodarzowi na głowę...W odwecie Gospodarz, zapakował sierściucha w transporterek i wywiózł na wieś...Na zasadzie: "pokaż mądralo, co potrafisz"...Po dobie Gospodarz wrócił, a kotecek skruszony sam zapakował się do transporterka (a nienawidził w nim przebywać) i potulnie czekał na powrót do domciu...

     Tak się złożyło, że Znajomi dwa lata później, przeprowadzili się na wieś...Razem z koteckiem...;o)

Było to trzy lata temu...

     Od wiosny do jesieni kotek żyje własnym życiem...Widujemy, jak zajmuje miejscówkę w oknie strychu, jednego z pustostanów...Rano i wieczorem wychodzi na polowania, i głodny z nich nie wraca...Bywa, że musimy stanąć w obronie naszych skrzydlatych przyjaciół, przeganiając rozbójnika z Wrzosowiska...Jesienią zaczyna odwiedzać dom, głównie wieczorami, kiedy ta część pod ogonem przymarza mu do ziemi...Zimą zajmuje ciepły kącik i łaskawie daje się miziać...

Samodzielność zaowocowała tym, że "zmężniał", a z daleka wygląda jak średnich rozmiarów lisek (wiem, bo mnie zrobił w "lisa")...

     2. Czarny...Pojawił się pod naszym blokiem nie wiadomo kiedy i nie wiadomo skąd...Okoliczni "Kociarze" podejrzewają, że ktoś go porzucił, może umarł, a Spadkobiercom się z testamentu "wykruszył"...W każdym razie pojawił się i jest...I jak przez kilka pierwszych miesięcy wyglądał biednie i szybko została zorganizowana akcja "ratujemy kotka" (iść z nikim nie chciał, ale pełne miseczki były mile widziane), tak z biegiem czasu odnalazł się świetnie w nowej rzeczywistości...Bywa, że miski są pełne, a kocisko z wywalonym brzuchem leżakuje na trawie, albo ławce...Nawet ciepłe lokum go nie kusi...Czasem podejdzie, żeby go pomiziać, ale tak symbolicznie, "raz, dwa i daj mi spokój"...

     3. No i jedyny w życiorysie kot, którego "posiadałam"...Króciutko przybliżę, bo historię w całości kiedyś Wam opowiadałam...Córcia znalazła kotecka i przywlekła do domu z hasłem "Mamuś !! Ratuj kotka !!"...Środek zimy, śniegi kopne, mrozy siarczyste, a kotecek malusi i ledwie żywy...No to ratowałam...Na spacery żeśmy chodzili...Pan N. z psem na smyczy...Ja z kotem na smyczy...;o)

Pewnego dnia, Córcia wyszła na spacer z koteckiem, a wróciła sama...Łzy się lały, a ja Bozi dziękowałam, że to właśnie Jej uciekł, bo by nam nigdy tego nie wybaczyła...Dochodzenie przeprowadziłam, kocimi śladami szlak przeszłam i jasnym się stało, że kotecek wrócił do "domu", czyli do otwartej piwnicy...Wolność ponad wszystko...;o)

Spotykaliśmy się wielokrotnie, przychodził się poobcierać, grzbiet pod mizianie podsuwał, ale tak symbolicznie...;o)

     Czas na wnioski końcowe...

     Na pięć "przedstawionych" piesów, żaden nie był wegetarianinem, czy weganinem...Dwa z nich poradziły by sobie w naturze (reszta nie miała okazji zaprezentować umiejętności)...Człowiek oswoił psy...Człowiek za psy odpowiada...Człowiek jest psom potrzebny...Miłość za miłość...

     Na trzy "przedstawione" koty, żaden nie był wegetarianinem, czy weganinem...I chociaż lubią ciepełko i mizianki, to koty oswoiły ludzi...To ludzie potrzebują kotów...To ludzie koty kochają, a one na to pozwalają...

     I chociaż, jak w każdym aspekcie, wyjątki się trafiają...Natury nie zmienimy...

24 komentarze:

  1. ja tylko jedno: to, jak skrada się kot (taki duży też, co uwielbiam oglądać na filmach przyrodniczych), to jest mistrzostwo świata w gracji i ... zabójczej skuteczności; kudy tam psom do tego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skradanie się kota i galop konia, to najpiękniejszy balet Matki Natury...;o)

      Usuń
    2. To prawda że kto często bywa artystą :-))

      Usuń
    3. Powiem więcej...Kapryśnym artystą...;o)

      Usuń
  2. Święta racja, oj święta co do kotów :-))
    Nie trzeba badań naukowych, żeby to stwierdzić naocznie...
    A pieski lubię i cenię, chociaż moje już nie żyją,
    za tę ich właśnie wierność człowiekowi,
    który jest częściej w stosunku do nich niewdzięczny niż wdzięczny za służbę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiepsko wypadamy w zestawieniu z psim przywiązaniem...;o)

      Usuń
  3. Nawet bym tego nie próbowała, by zwierzaki modom poddawać, nie lubię tez, gdy ktoś przebiera swoje pupile w jakieś ubranka koszmarki.
    Ludzie to także zwierzęta wszystkożerne, a już panowie to musowo co jakiś czas steka muszą wsunąć, mój przynajmniej tak ma, a potem długo może te marchewki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niech się Ślubny na zapas naje, bo i na nas chcą eksperymenty gastronomiczne przeprowadzać...Schaboszczaka chcą zabronić !! ;o)

      Usuń
    2. Schaboszczaka oddam, ale polędwiczka z kurkami albo butter chicken? never!

      Usuń
    3. Polędwiczki z kurkami i kluseczki kładzione...Poezja !! ;o)

      Usuń
  4. Zgadza się w całej rozciągłości co do kotów, na temat psów się nie wypowiadam przez małą wiedzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że w TV była wizualizacja psa-vege ?? Tylko jakiś złośliwiec podsunął mu michę z mięsiwem i psisko wszamało wszystko, spoglądając na darczyńcę z wdzięcznością...;o)

      Usuń
  5. Nasze dwa psiury dostawały mięsko i kociurzysko też dostaje :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Na kilkadziesiąt psiaków, jakie u nas aktualnie mieszkają (prowadzimy hotelik) większość zdecydowanie mięsna do szpiku kości ;) Choć mamy jednego marchewkożercę oraz jabłkopochłaniacza. Koty w liczbie dwa również mięskowe, aczkolwiek przy wylizywaniu miski z resztkami surówki z majonezem jakaś przypadkowa kapustka do organizmu się również dostanie ;) Słowem - wszystko się zgadza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychodzi na to, że na "psioznawcę" się nadaję...;o)

      Hotelik mówisz ?? A gdzieś Ty była, jak ja miejscówki dla Luckiego szukałam...;o)

      Usuń
    2. No masz... Następnym razem daj znać - zapraszamy Zwierza serdecznie :-) Dobrze u nas mają :-D

      Usuń
    3. Wrzuć mi na maila lokalizację, żeby się nie okazało, że Świat nas dzieli...;o)

      gordyjka@gmail.com

      Usuń
  7. Jeden z naszych psów potrafił wykradac żólty ser z lodówki. A inny podczas ucieczek do sadu zjadał jabłka, zostawiając pod drzewami ogryzki... takie tam zrywy kulinarne, których logiki trudno szukac. Nie były to zrywy dobre dla zdrowia pieskow, ale odbywaly sie w spodob niekontrolowany - podkradanie z lodowki odbywalo sie w godzinach nocnych 😅 A kotow sie troche boje... mielismy jednego. Taki byl maly i laciaty. Okruszek, drobinka... ale najwiekszy reproduktor w calej wsi, sądzac po tym, ze odkad sie pojawil to wszystkie mlode zyskały charakterystyczne łaty 🙈

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lucky namiętnie udaje kosiarkę, ale wybiórczo...Trawa musi być odpowiedniej barwy, mięsistości i długości...Sam reguluje tą dietę, szczególnie jak coś w brzuszku nieprzyjemnie burczy (szczególnie po makaronie, który uwielbia, a który psim jelitom nie służy)...;o)

      Dobrze, że za kocie figle nie ma alimentów...;o)

      Usuń
  8. Ludzie ciągle potrzebują podpowiedzi, co i jak jeść, by zdrowym być, a i tak chorują. Zwierzęta mądrzejsze, same dostarczają sobie potrzebnych witamin, pozostając tymi, jakimi ich natura stworzyła. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Coraz częściej lepiej rozumiem psy i koty niż niektórych ludzi. ..;o)

    OdpowiedzUsuń