Czego brakuje w moim sprawozdaniu ??
Wiadomo !!
Wrzosowiska...;o)
Księciunio na samo wspomnienie, aż wypieków dostał, a Princesia radośnie podskakiwała...Entuzjazm ma różne oblicza...
W "orzeszku" Princeska wgramoliła się na łóżko (mimo sterty przydasiów, które tam zalegały) i obwieściła: "tu ja śpię"...
Księciunio rozpoczął oczywiście od obchodu i zachwytów nad każdą roślinką...Nawet ścięty orzech nie był powodem smutków (tego baliśmy się bardzo)...Księciunio dokładnie rozumiał dlaczego...Martwił się tylko, czy Dziadziuś nie zapomniał odkręcić "łapek", bo by się połamały..."Łapki" zostały zaprezentowane, a w bonusie Księciunio otrzymał przyrzeczenie, że zostaną przykręcone tam, gdzie będą potrzebne...;o)
Po kilku kwadransach totalnego rozbrykania, Wnuki postanowiły pracować...Natchnienia do odchwaszczania i grabienia nie było, ale...Dziadziuś odkopuje korzenie orzecha !!
Praca akurat !!
Uzbrojeni w łopatki ruszyli Dziadziusiowi z odsieczą...Dziadziuś tylko westchnął...;o)
Najpierw rzeczywiście odkopywali...
Ale szybko zauważyli, że ich łopatki są zbyt malutkie...
Księciunio zaczął porządkować teren "za wierzbami", co było widać nawet na nosie...
- A po co odkopujemy ten korzeń Dziadziusiu ?? - Wnuki lubią wiedzieć wszystko...
- Musimy go podsuszyć i wyrwać...- odpowiedział Dziadziuś...
Nie trzeba było dwa razy powtarzać...
Princeska z komunikatu zrozumiała: "wyrwać"...
Przygotowała sobie stanowisko, wyznaczyła "przeciwnika" i...
Jak Ona rwała ten korzeń !!
Klękajcie Narody !!
Przez godzinę Świat nie istniał...;o)
Babcia z Dziadziusiem prosili w duchu, żeby się chociaż ten najmniejszy kawałeczek "wyrwał", ale gdzie tam...Toż to orzech...
Ale Princeska nie odpuściła do końca i walczyła z korzeniem, aż do momentu, kiedy Babcia nie ogłosiła powrotu do domu...
W samochodzie usłyszeliśmy najsłodszy komunikat...
- Dziadziusiu !! Nie pomyl drogi !! Do domku z niebieskimi dachami jedź !! - i Princesia umęczona pracą i wyrywaniem korzenia usnęła...
A z Księciunia wyrwało się potężne westchnienie...
- Szkoda, że nie mogliśmy nocować na Wrzosowisku...
Takich mamy Pomocników !! ;o)
Serial o wnukach to powinien się książki doczekać, a Ty umiesz opowiadać, jaki mało kto!
OdpowiedzUsuńjotka
Nasze Wnuki to najpiękniejsze Dzieła, więc duplikatów nie potrzebują...;o)
UsuńJeśli akurat nie milczę (a lubię), to ponoć gadane mam...;o)
Wiedzę trzeba czerpać ze wszelkich źródeł...;o)
OdpowiedzUsuńzazdroszczę pomocników. Przy takich to robota się pali i rośnie wszystko w oczach:))
OdpowiedzUsuńCzasem trudno nadążyć...;o)
UsuńPomocnicy najlepsi na świecie!!!!
OdpowiedzUsuńGordyjeczko - zapraszam po "odbiór nagrody" na mój blog!!!:-)
Jak coś dajesz, to lecę !! ;o)
UsuńPomocnicy jak tra la la :)
OdpowiedzUsuńTak właśnie !! ;o)
UsuńTo u Was tak ciepło? Eh,pozazdrościć... Cudne Dzieciaczki, takie ... pracowite:)
OdpowiedzUsuńU nas pogodowa huśtawka, w jeden tydzień od śniegu i sanek, przez rowery do "krótkich rękawków"...I znowu śnieg...;o)
UsuńLubią pomagać...;o)
Bardzo rozgarniete te Wasze wnuki Gordyjko. Lubie twoje opowiesci. U dziadkow zawsze najfajniej i chetnie sie im pomaga. Ja tez bardzo lubilam byc u dziadkow a jeszcze fajniej bylo jak poszlam z babcia na dzialke i wujek Jasiu (brat dziadka) byl. Uczyl mnie jak sie pieli grzadki. Przemile wspomnienia.
OdpowiedzUsuńRozgarnięte, to fakt...;o)
UsuńCzasem aż za bardzo...;o)
Od razu mi się skojarzyło z takim wierszykiem z książeczki dla dzieci - "Chcesz rzemieślnikiem (nie pamiętam słowa) zostać? To od nas dzieci ucz się rzemiosła". Cieszę się, że tak wspaniale i kreatywnie spędziliście wspólny czas. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziadkowie są po to, żeby mieć czas na "rzemiosła" różne...;o) Bo Dzieciaki zawsze mają ochotę na robienie rzeczy różnych...;o)
Usuń