Po Świętach "nadejszła" dla Wnuków "wiekopojmna" chwila i w przedpokoju ukazały się torby podróżne z przydasiami...
Ufff...
Księciunio, delikatny z natury, wypertraktował u Misiowych Rodziców "dwie nocki"...
Princeska zarządziła powrót do domu...
No cóż...
Powrót, to powrót, chociaż smutna mina umęczonej znacznie Misiowej Mamy mówiła jasno..."Nie tak miało być"...;o)
Nazajutrz Princeska zmieniła zdanie...Bladym świtem zakomunikowała, że zmienia zasady, jedzie do Babci, Dziadka i Luckiego na dziesięć nocek...Kropka !! (Z Princeską negocjacje są bardzo trudne)...
Misiowa Mama szybko zapakowała bagaże (zanim nastąpiła zmiana zdania), a Babcia na progu usłyszała komunikat: Przyjechałam na dziesięć nocek !!
Mina Księciunia...Bezcenna !!
Ona na dziesięć ?? On tylko dwie ??
No to Babcia wyjaśniła przy okazji zasady pertraktacji i targowania...Księciunio aż wypieków dostał...;o)
Podpadziocha u Misiowych Rodziców pewna...;o)
W sobotę (która była terminem planowanego powrotu), okazało się, że remont planowany w Misiowym Domku, odrobinę się przeciągnie...Ha...Ha...Ha...;o)
Brawo remonty !! Dyspensa na kolejny tydzień...
Warunek ??
Zdalne nauczanie...
Czytałam na blogach jak to wygląda od strony Nauczycieli...Teraz miałam liznąć temat dogłębniej...
Pierwszą turę zadań Pierworodny przywiózł osobiście (oczywiście w konspiracji)...Sześć kartek zadań, bo się Pani obudziła w czwartek, że jednak pracuje...
Wnucza Kraina Szczęśliwości odrobinę spochmurniała, a w babciny słownik wkradło się podstępne: "teraz robimy zadania"...
Echhh...
Co się biedny Księciunio nawzdychał...
Matematyczne karty szły "biegusiem", zadania "pryszczyk"...Ale "dziobanie" literek ?? Zaściankowy koszmarek...
W końcu Babcia wpadła na pomysł...Małe literki to byli "żołnierze", duże literki to "generałowie"...Strzał w dziesiątkę !!
Kulfoniasto rozciągane literki (żeby się mniej w linijkach zmieściło) zaczęły "chudnąć", bo przecież "żołnierzy" trzeba mieć wielu, a i "generałowie" są przydatni...
W angielskim Babcia odkryła odrobinę matematyki...A biologię wspomogło Wrzosowisko, bazie kwitły, krokusy kwitły, a nawet przyleciał bociek rezydent i pięknie zaprezentował się w gnieździe...
Ufff...
Religia okazała się trudna do przejścia...
"Obejrzeć film o Siostrze Faustynie i narysować Jezusa Miłosiernego"... Sześciolatek ??
Film animowany uśpił całą Rodzinę...Nawet Księciunio dzielnie walczący ze snem (miejscówkę znalazł siebie na podłodze), po kilku minutach sapał słodko, a Babci żal serducho ściskał, że Wnuk śpi razem z psem...
Princeska pochrapywała na jednej kanapie...Dziadziuś z pilotem w dłoni na drugiej...Luckuś strategicznie na środku...
Budzić ??
Ani myślę...
Jakoś żeśmy film "w odcinkach" zaliczyli, Babcia resztę opowiedziała i pozostało narysować Jezuska...
Przez trzy dni strasznie wiało...Dlaczego ?? Bo Księciunio tak wzdychał nad pustą kartką...;o)
I Jezusek Miłosierny nad Babcią się ulitował...
- Lubisz matematykę ??
- Tak...
- I geometrię też lubisz, czyli figury matematyczne ??
- Tak...
Księciunio na początku nie zauważył podstępu...
- Głowa to koło, postać to trójkąt, nóżki to półkola, rączki to prostokąty i półkola, serduszko to...
- Wiem !! Babciu wiem !!
I w kilka minut powstał piękny Jezusek...Prawdziwie Miłosierny !! ;o)
Ale Pani Nauczycielka miłosierdzia nie miała...Z prędkością "światła" przesyłała Misiowej Mamie kolejne zdania..."Obudziła" się z poślizgiem, a teraz wyszło, że Dzieciaczki mają zadania nawet na weekend...
Konieczność, czy odwalanie materiału ??
Zerówka, czy fakultet na medycynie ??
Ale i tak wszystko przebiły zadania z angielskiego...
Pomijam bardzo słabą jakość przygotowanych "kart", bo po wydruku trzeba było nieźle się nagłówkować "co Autorka miała na myśli", maleńkie elementy, które nawet dorosłym sprawiają trudności w rozeznaniu...Ale Pani poszła dalej...Wprowadziła nowe słowa i nowe zwroty...Na prawdę ??
Te Dzieciaki dopiero uczą się czytać, więc nie rozczytają...Przyklejenie obrazków do opisów graniczy z cudem...No i proza życia...A jeśli Rodzice nie znają angielskiego ??
Odhaczenie materiału, czy nauka języka ??
Przykro mi, ale mam bardzo gorzkie przemyślenia...
Czytałam o Nauczycielach, którzy godzinami przygotowują się do zajęć, którzy się angażują, dla których praca zdalna jest kilkukrotnie większym obciążeniem, a życie...
A życie pokazało, że kopiowane są kartki z podręczników, potem wrzuca się wszystko na maila (w przypadku Księciunia, Pani "walnęła" się nawet w kolejności przesyłanych tematów, co całkiem pozbawiło sensu wykonywanych prac) i można czekać na "gotowce"...
Czy ktoś zweryfikuje poziom przygotowania Dzieci do obowiązku szkolnego ??
Jasne !!
Horror w naturze przed Nauczycielkami klas pierwszych w przyszłym roku...
Dzieciaki totalnie nie przygotowane do "siedzenia w ławkach" przez określony czas...
Materiał zrealizowany w zależności od możliwości i zaangażowania Rodziców (bywają pracujący na zmiany, bywa, że w domu jest więcej Dzieci)...
To tylko "zerówka"...Hmmm...
Matury w zeszłym roku poszły ponoć "poniżej możliwości", a przecież "horror" trwał od marca...
Czas na "podziemne" komplety, żeby kolejne pokolenia nie były stracone ??
No nic...
Jak mi się "fusy" nie uspokoją, to następnym razem opowiem Wam o "zdalnym" dla Trzylatków...;o)
P.S. Kolejną pracą z Religii było obejrzenie filmu i namalowanie "cudu"...Misiowa Mama nie podjęła zadania, obawiając się, że zapadniemy w sen zimowy, albo zamienimy się w "Śpiące Królewny"...A jak Księciunio też zaśnie to nie będzie miał nas kto obudzić...;o)
Ufff jak to dobrze, że ja już poza tym wszystkiem i od jednej strony i od drugiej strony barykady ;)
OdpowiedzUsuńWiesz patrząc na ten oświatowy cyrk, mnie także naszła refleksja o "tajnych kompletach".
Jak się ten "oświatowy cyrk" nie skończy, to będziemy mieli Grono Pedagogiczne w depresji, Rodziców ze stanami lękowymi i kilka roczników "Gamoni"...;o)
UsuńRęce opadają bo reszta opadła już dawno temu.... może pośpiewaj? Podobno muzyka łagodzi obyczaje .
OdpowiedzUsuńLepiej żebym nie śpiewała, bo muzyki to nie przypomina...;o)
UsuńGdy zaprowadziłam dzieciaki na konkurs biblijny, w przerwie na poprawę testów wyświetlono dzieciakom film o JPII, za trudny i za długi.
OdpowiedzUsuńMój mąż ma teraz zdalne nauczanie zawodu ślusarz i obsługę obrabiarek CNC, wyobrażasz to sobie?
Niech Mu jeszcze dołożą kurs na suwnice...;o)
UsuńJa też nie podlegam temu tematowi. Ale widzę co dzieję się w mojej Holenderii. Katastrofa. Jeszcze biorąc pod uwagę rodziny wielodzietne i przychodźców/uchodźców, gdzie 80% dzieci NIE ma komputerów, (o czym nigdzie się oficjalnie nie mówi), to generalnie wtopa totalna... Czeka nas pokolenie analfabetów...
OdpowiedzUsuńJak się przeanalizuje to wszystko, to trudno oprzeć się "teoriom spiskowym"...;o)
UsuńToż to malusieńki pikuś dla Ciebie takie zdalne nauczanie = to znaczy pomaganie :-))Powodzenia !!!
OdpowiedzUsuńTo już fusy po fakcie...;o) Ale Księciuniowi powodzenie się przyda...;o)
Usuńwidziałam, chyba japoński pomysł, zdalne nauczanie na plaży. Na pewno by się dzieciakom podobało:)
OdpowiedzUsuńPiasek i woda byłyby strzałem w dziesiątkę !! Księciunio bardzo tęskni za wyprawami...;o)
UsuńI babcia chcac nie chcac wrocila do szkoly... na zdalnym. Ale nowosc haha. Toz to cyrk na kolkach. Brawo Babciu, dajesz rade!!!
OdpowiedzUsuńDobrze, że to był tylko tydzień, bo bym nerwicy edukacyjnej dostała...;o)
Usuń