Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

środa, 25 marca 2020

Czas ostrzyć dzidę...

     Z wiadomych przyczyn podczytuję teraz portale o piesełach i innych psicach...Toż to człek rozumem wszystkiego nie ogarnie...No to podczytuję...
     Behawiorystów tłumy całe...Treserzy prawie doskonali...
     Jedni wrzucają porady...Inni kuszą się o obszerne artykuły...Co bardziej wyrywni piszą książki...
Dlaczego ??
Bo mogą !!
     Przecież pieseły strajku nie ogłoszą, reklamacji nie złożą...
A nie powiem...
     Niektóre proponowane "eksperymenty" są wręcz kuriozalne...
O tych pisać nie będę, żeby się głupota nie rozprzestrzeniała...;o)
Ale...
Kilka perełeczek do percepcji mi przemówiło...
     Dowiedziałam się, że tak zwane "psie mamy", czy inni piesolubni, którzy wręcz genetycznie umieją się dogadać ze swoimi ulubieńcami, przypadłość ową mają po swoich praprzodkach...I to nie tych sprzed stu-dwustu lat...
     Ta genetyka przenosi się od tysiącleci i dotyczy czasów plemiennych, kiedy to nasi praprzodkowie udomowili wilkowate i przy ich pomocy polowali na strawę...
     Ponoć owo "udomowienie" zadziałało w obu kierunkach...
Właściwie logiczne...
Żeby się porozumieć potrzebny jest dialog !!
     Przemawiał praszczur do prapieseła...To mu prapieseł odpowiadał łaszeniem, podawaniem łapska i lizawkami...
     I taki praprzodek wiedział, że jak jest łaszenie to prapieseł chce do lasu, a jak łapę podaje to chce na łąkę...Proste ??
     Ale przecież w takim plemieniu podział obowiązków był ścisły, więc się myśliwym nikt w interes nie wciskał i nikt prapsiego języka nie poznał...
     Praprzodek swoją wiedzę przekazał potomkowi, ten następnemu, ten kolejnemu...I się po wiekach okazało, że się wie, ale "niewiadomoskąd"...
     W sumie, fajnie pomyśleć, że taki praprzodek byle ciurą nie był, i chrustu nie zbierał, tylko ze zwierzem dzikim przez puszczę pomykał i jeszcze dziksze stwory za uszy do wioski targał...
     To mi się bardzo spodobało !!
     Innym czytelnikom też, bo protestów w komentarzach nie było...
     Jak Świat Światem wiadomo, że niektóre egzemplarze ludzkie świetnie się ze zwierzakami dogadują !!
    

12 komentarzy:

  1. Ja naprawdę świetnie dogaduję się z moimi psami. Pogłaszczę i patrzę na reakcje. W zależności od niej, albo kontynuuję, albo przechodzę do smyrania w innym miejscu. Każdy pies jest inny. Niby po głowie nie powinno się psa głaskać, ale jeden uwielbia, drugi protestuje. Jak ludzie - każdy jest inny.
    To porozumienie jest dwustronne. Psy obserwują moje reakcje i chodzą za mną krok w krok. Widzą, kiedy jestem podenerwowana i gdy wesoła, to wchodzą mi na głowę ;)
    Nie wyobrażam sobie bez nich swego świata :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to dzida i na polowanie !! ;o)

      Usuń
    2. Dzida może tak, jako eksponat, ale polowanie? Nie, to nie dla mnie. Chyba, że z siankiem dla sarenek ;)

      Usuń
    3. Czyli, raczej zbieranie chrustu...;o)

      Usuń
  2. A kotów to też dotyczy? ::niestety,bo ja.. tentego... z psami nie za bardzo. Lubię z daleka. Pomogę jak trzeba, ale żeby od razu do domu? Psy brudzą, niszczą, śmierdzą, hałasują, wymagają wychodzenia, kiedy one chcą, a ja nie lubię być zmuszana;) znaczy się nie mam dzikiego przodka z puszczy? To może ja z aniołów pochodzę;)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam zupełnie tak samo, tylko w drugą stronę...;o) Za mruczenie do podusi w niewolnictwo nie pójdę...;o)
      O kotach na psim portalu ?? Toż to byłaby prowokacja !! ;o)

      Usuń
  3. No trzeba się czymś zająć w ten czas morowy...to się uczmy języków! Nawet psich, kocich czy ptasich

    OdpowiedzUsuń
  4. No, Harry Potter to nawet z wężami gadał!

    OdpowiedzUsuń
  5. Eeech... Ja od dziecka z psami, zawsze sobie radziłam, a z tą sunią po mojej Mamie ani w ząb. Mama nie dawała sobie z nią rady, odpuściła i teraz my mamy problem. Nikogo nie słucha, wszystko gryzie i niszczy. My mamy szczeniaka, widziałaś na zdjęciu. I Bunia się bawi, teraz jeszcze ząbki zmienia, to trochę gryzie. Ale ona jak coś zniszczy, to przypadkiem. A ta u mamy to jak coś dostała, to dotąd siedziała, aż zniszczyła zupełnie. Miała taki piękny kosz wiklinowy - na drobniutkie drzazgi rozniosła. Żadnego posłania nie tolerowała - wszystko podarła. Na dworze mniej niszczy, ale boimy się, czy się z naszą sunią dogadają. Bardzo trudny pies, nie wiemy jak do niej dotrzeć. A tu wiosna idzie, trzeba jakoś złapać i do weterynarza na szczepienie zawieźć. Eeeech... ciężko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może ona w innym języku nadaje ?? ;o)
      Ale szczerze mówiąc - współczuję...Bywają takie "oporniki" i po latach trudno spacyfikować...

      Usuń