Co prawda "z drugiej strony", ale jednak...
Cele są dwa...
Pierwszy:
Potrzebujemy sufitu i ścian, żeby się nam jakiś katarek nie przytrafił...
A w tym miejscu jest jeszcze kilka innych rzeczy...
Tu byłam... |
I tu byłam... |
I zjeżdżałam... |
Totalne szaleństwo dla Nielotów !!
(Tych trochę starszych Nielotów też)
Ewenementem jest fakt, że na kilkupiętrowe konstrukcje Opiekunowie mogą wchodzić z Dziećmi...
Brawo !!
Aleśmy się wybawili !!
Kilka godzin w tych labiryntach i nie ma nadwagi, która by się utrzymała, że o numerologii PESELA nie wspomnę...;o)
Ale był jeszcze kolorowy pociąg, tor z autkami, sala z piankowymi klockami, sala z "karabinami" i koparka z "prawdziwą łychą"...
Byliśmy wszędzie !!
Kiedy wchodziliśmy była 10:15 i kilkadziesiąt Osób...
Wychodziliśmy o 14:15 i Osób było kilkaset...
Konstrukcja jest przewidziana na ponad 1000...
Robi wrażenie !!
Co jeszcze Ich wyróżnia ??
Opłatę wnosi się tylko za Dziecko...
Dziwne ??
Rodzice i tak coś tam kasy zostawią w Restauracji, a w większości nie korzystają z tych urządzeń...
Mają u nas wielkiego Plusa !!
Przyszła pora na cel numer dwa...
- Poproszę dwa dorosłe i jeden dziecięcy...- poprosiłam przy kasie...
- A rezerwację Pani ma ?? - zapytała sympatyczna Dziewczyna...
- Rezerwację ?? Nie mam...- wydukałam...Toż trzy doby temu nawet nie wiedziałam, że będę w Gdańsku...
- No to niestety miejsc nie mam...- usłyszałam...
Lipa ??
Caluśką Polskę żeśmy przyjechali i mamy odejść z kwitkiem ?? A właściwie bez kwitka ??
- Niech Pani poczeka dziesięć minut...Rezerwacje wygasają przed spektaklem...- poinformowała mnie życzliwa Duszyczka z kasy...
W życiu tak nie pilnowałam zegara na kasie fiskalnej jak w tym Teatrze !! Mało dziur nie wypatrzyłam...;o)
Ale się udało !!
Spektakl "0+"...
Zamiast przytłaczającej sali - kolorowy namiot...Zamiast krzeseł - poduszki na podłodze...Zamiast dialogów - mimika (poza chrząkaniem Księżyca)...
Kolory i światła...
Pięć minut i część widowni ryknęła płaczem, część zajęła strategiczne pozycje w objęciach Opiekunów (tak jak Księciunio), ale poza jednym Dezerterem wszyscy oglądali Przedstawienie z otwartymi buziami...
Było pięknie !!
Księciuniowi najbardziej podobała się zamarznięta kałuża, po której jeździła Gwiazdka...Sam z resztą tej jazdy spróbował, bo po Przedstawieniu wszyscy zostali zaproszeni do wspólnej zabawy...
Aktorzy ze świętą cierpliwością pozowali do zdjęć i przytulali wszystkich po kolei...
Dzieciaki po pierwszych, niepewnych krokach, ruszyły na podbój "sceny"...
Opiekunowie robili zdjęcia i kręcili filmy "na cztery ręce"...
Księciunio Księżyca się bał...
Gwiazdki się wstydził...
Słoneczko polubił...
Ale to właśnie Księżyc stał się naszym Bohaterem...Do dzisiaj chrząkamy tak jak On i zaraz wiemy, że to znaczy COŚ BARDZO WAŻNEGO !!
Żebyś wiedziała jak ja Was rozumiem....
OdpowiedzUsuńI żałuję, że czas tak szybko leci...
No ale pozostają piękne /bardzo podobne/ wspomnienia.
:-)
Ty to się już do wesel szykuj...;o)
UsuńA jeśli chodzi o teatr to kiedyś jak byliśmy ze Szczerbatymi w Rabce to CODZIENNIE póżnym popołudniem chodziliśmy z nimi na spektakl teatrzyku RABCIO. Dobrze, że codziennie co innego grali. :-)
UsuńPozostaje zazdrościć Rabce RABCIA, a Szczerbatym Dziadków...;o)
UsuńOooooooo jaka cudna zjeżdżalnia, kiedyś uwielbiałam takie, teraz też bym pohulała na takiej, ino potrzebna by mi była jakaś pomocna dłoń przy wstawaniu ;)
OdpowiedzUsuńTrochę odwrócę sytuację, jak pracowałam to byłam blisko dziecięcego teatru, bawiliśmy się z dziećmi w zabawy parateatralne, ogrywaliśmy różne rekwizyty, braliśmy udział w przeglądach teatrzyków dziecięcych z finałem w prawdziwym tetrze lalkowym. To takie tam wspomnienia ;)
Teatru Dzieciom nie zastąpi żaden film, ani animacja, a jeśli jeszcze mogą w tym uczestniczyć to no, no...;o)
UsuńPionowe korytarze do wspinaczki 1m/1m dawały więcej "emocji" kręgosłupom...;o)
Mojemu synowi z partnerką przydałby się taki pobyt w Centrum i w teatrze, bo choć dorośli, to zatracili całą radość życia, a przecież przed nimi jeszcze co najmniej jego połowa. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo bardzo smutne...
UsuńŻycie bez pierwiastka dziecięcego staje się chyba bardzo monotonne...;o)
Wiesz, że zazdraszczam.... Ale dzięki Tobie mogę sobie troszkę pouczestniczyć w tych radościach :-)
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej od takiego uczestnictwa kręgosłup Cię nie boli...;o)
UsuńCzemu tego nie bylo 40 lat temu????? Tez bym tak sie pobawila :( :( :(
OdpowiedzUsuńMieliśmy to !! Płoty, dachy, drzewa...;o)
UsuńAleż macie tyle przygód z Księciuniem :-))
OdpowiedzUsuńGdyby nie on byłoby nudno :-)
Panna Przygoda zawsze nas lubiła (i wzajemnie)...;o)
UsuńAle fajna rozrywka! Ten wyjazd na długo zapadnie wszystkim w pamięć ;)
OdpowiedzUsuńTrzy dni po powrocie Księciunio szykował się już do kolejnej wyprawy...;o) To chyba pierwszy Jego nałóg...;o)
UsuńZaintrygowałaś mnie: ciekawa jestem, jak Księżyc chrząka.:)))
OdpowiedzUsuńMusisz koniecznie jechać do Gdańska !! ;o)
Usuń