I chociaż Przeciwnik jest Nielotem, to czujemy wielką satysfakcję z tego "zwycięstwa"...
Od października kombinowaliśmy zbiorowo, jak zorganizować wspólną wyprawę na łyżwy, żeby Pierworodny "załapał punkty" u Księciunia, i żeby zakończyć nasz "patent" na fajne wyprawy...
Udało się !!
Najpierw Tata przywiózł Księciunia do Dziadków zaraz po wizycie u Doktora i zostawił (a nie zabrał, przerywając świetną zabawę)...1 punkt
Potem Tata przyjechał z Księciuniem do Dziadków i siedział do wieczora, zjadł wspólny obiadek, miał czas obejrzeć wszystkie zabawki, a nawet chwilkę się pobawił...1 punkt
Ale zbieranie punkcików "w detalu" trwałoby wieki, gdyby nie to...
A właściwie to...
Babcia mówiła prawdę !!
Tata umie jeździć na łyżwach !!
Tata umie trzymać i wozić !!
Tata umie szybko !!
100 punktów dla Taty !!
Księciunio był zachwycony...
Lodowiskiem w Zaścianku (bo mniejsze niż katowickie i muzyka gra cichutko)...
Towarzystwem Tatusia...
I czekoladą w termosie...;o)
A kiedy, na drugi dzień Tatuś przysłał Babci na maila to...
Księciunio ze smutną minką zauważył...
- Ale nie widać Tatusia...
Komunikat został przekazany z prędkością światła i złapał Tatusia po lądowaniu (co zaowocowało odpowiednimi fotkami)...
- Biedny Tatuś tam sam jest...Ja mam Babcię i Dziadziusia...Princeska ma Mamusię...A Tatuś nie ma nikogo !! - to było piękne...
Księciunio zauważył, że ta "Tatusiowa praca" to nic fajnego...
No to Tatuś cały dzień pokazywał na fotkach gdzie jest, żeby Księciunio też tam mógł "być"...
![]() | |
Najfajniejsze były dźwigi, które Księciunio pięknie policzył po angielsku... |
![]() | |
Już noc, a Tatuś jeszcze w pracy... |
![]() | |
Tatuś idzie do Hotelu... |
![]() | |
Ojej !! Całkiem już ciemno !! Tatuś idzie do domku ?? |
Na drugi dzień w rozmowach pojawiła się Mamusia...
A kiedy układał klocki, okazało się, że Princesce by się podobało...
Mamusia okazała się bardzo ważna...
Za Princeską zatęsknił...
Ufff...
Pierwszy raz nie było "walki" przy ubieraniu...Nie było płaczu w samochodzie...Nie było totalnego rozżalenia...Nie było rozpaczy przy pożegnaniu...
Dziadkowie z uśmiechami wracali z Krakusowa...
Łyżewki to jednak fajna rzecz...;o)
Najfajniejsza rzecz to mądrzy dziadkowie :))) Taka manipulacja to mnie się podoba, bardzo podoba!!!
OdpowiedzUsuńMusiało w tym pomóc jeszcze kilka czynników...;o)
Usuń1. Księciunio musiał być zdrowy...
2. Pogoda musiała dopisać...
3. Tatuś musiał mieć wolne...
Dobry pomysł to małe ziarenko...;o)
Jako dziecko jeździłam bardzo dobrze, ale od lat nie miałam już na nogach :-)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że tego się nie zapomina ?? Miewałam przerwy po kilkanaście lat, a i tak nogi dokładnie wiedziały co mają robić...;o)
UsuńNie, nie jeżdziłam na łyżwach... Jako że uważana byłam za lelumpolelum, to oszczędzone mi było uczestnictwo w "groznych" zabawach z "niebezpiecznym" sprzętem, zagrażającym zdrowiu i życiu... ;-). A jeszcze po tym, jak moja starsza o kilka lat siostra wylądowała na łyżwach w bramce hokejowej w charakterze krążka, t.z.w. szajby - to już w ogóle...
OdpowiedzUsuńMoi chłopcy próbowali wszystkiego, osiągając mistrzostwo osiedlowe szczególnie na rolkach. Ale bez udziału rodziców... :(
Gratulacje za dyplomację :-)
Ja, jak na "wychuchaną" jedynaczkę przystało, próbowałam wszystkiego (z wiedzą Rodzicieli bywało różnie), ale że moja Mamciaśka bała się prawie wszystkiego, więc postanowiłam być "Mamą na odwertkę"...Nasze Dzieciaki lekko nie miały...;o)
UsuńCoś wiem na temat bycia "mamą na odwertkę"... Choć nie w dziedzinie sportów wszelakich to u mnie działało ;-)...
UsuńKażdy ma swojego bzika...;o)
UsuńNie umiem jeździć na łyżwach, aczkolwiek chcemy razem z bratem iść na lodowisko we wtorek, może się jakoś nauczę. :D Pozdrawiam i zapraszam do swojego kącika! :)
OdpowiedzUsuńCzeka Cię świetna zabawa !! ;o)
UsuńWielkie brawa dla mądrych i fajnych Dziadków.:)
OdpowiedzUsuńJako dziecię jeździłam na łyżwach, miałam nawet takie z pięknymi, białymi bucikami.:) Kiedyś to było jakieś takie... oczywiste, że dzieciaki jeździły na łyżwach, na sankach, ślizgały się i zjeżdżały na czym się dało z różnych górek.:))) I dużo czasu spędzały na świeżym powietrzu. A lodowisko? To był po prostu taki plac do gry, koło szkoły, na który wylewano wodę.:) Albo staw w parku.:)))
Teraz, jeśli moje dzieci chcą czegoś spróbować, to staram się nie odmawiać. Córka bardziej bojąca, to nic na siłę, ale synuś śmiga na łyżwach.:)
Ja, ze względu na parę poważnych kontuzji, teraz już raczej się nie rwę do takich sportów, ale nadal chętnie pływam.:))) Chociaż skrycie marzę o wyprawie kajakowej...
Myślimy o kajakowej wyprawie Nidą...;o) Jeszcze bez Księciunia...;o)
UsuńMiszczami Manipulacji wszyscy jesteście :)))Nie ma co ;) Brawo :)
OdpowiedzUsuńJakoś trzeba sobie radzić...;o)
UsuńWszyscy jesteście Mistrzami!!!
OdpowiedzUsuńBo to mistrzostwo jest dziedziczne :-))
Podpatrujemy Najlepszych !! ;o)
UsuńByłam nieco starsza od Księciunia, gdy przypięto mi do butów "dwupłozówki" i postałam na lodzie. Niestety nie ślizgałam się, bo rodzice na łyżwach nie jeździli. Księciunio zapowiada się na lingwistę i bardzo wrażliwy z niego człowieczek. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo prawda...Bardzo wrażliwy człowieczek...;o)
UsuńKsięciunio ma fory (dwupłozówki), nasze Dzieciaki nie miały tak dobrze...Pierworodny pierwsze kroki stawiał w hokejówkach, a Córcia w figurówkach...I to bez wsparcia...To były "Samosie"...;o)