Sobota budziła się mglista...
"Ocho !!" - pomyślałam...- będzie do luftu...
Bo co to za przygoda, skoro będzie szaro i buro ??
Ale zaraz potem, nasze Słoneczko się obudziło (to na niebie też), i zanim oczka się całkiem otworzyły, na buziulce zagościł najpiękniejszy z uśmiechów...
Siku, śniadanko, ubieranie...I ruszamy na poszukiwanie Wielkiej Przygody !!
Księciunia nie trzeba namawiać...;o)
Kierunek Wrzosowisko...
A tam...
Ło Matko i Córko !!
Cały sad usłany liśćmi...Jakby się drzewa zmówiły robić bałagan...
No to ruszamy do porządków...
Dziadziuś, Babcia i Księciunio...
Bo Księciunio musiał wypróbować nowe, żabkowe grabki !!
Liście śliw do kompostownika...Liście orzechów do ogniska...
Do kompostownika liście jeździły taczkami...W drodze powrotnej taczkami jeździł Księciunio...
Bardzo tych taczek pilnował...
- Dziadziuś !! A muszę grabić te listka ?? - dociekał Księciunio...
- Nie musisz...- odpowiedział Dziadziuś...
- A jakbym nie grabił, to co ?? - wypytywał Księciunio...
- To nic...Listki by leżały i gniły...- wyjaśniał Dziadziuś...
No to Księciunio grabił...
Potem była "trampolina" z listków w kompostowniku (świetnie się Chłopaki bawili), a potem był kurs taczkami...
- Dziadziuś !! A Babcia co ?? - dopytywał Księciunio...
- Babcia grabi listki i usypuje je na kopki...- wyjaśniał Dziadziuś...
- Da radę ?? - dociekał Księciunio...
- Jak chcesz to idź Babci pomóc...- zachęcał Dziadziuś...
No to Księciunio przyszedł do Babci....
Spojrzał na stertę liści, zerknął tęsknie na taczki pozostawione u Dziadka...A że taczki właśnie ruszyły w kolejną trasę do kompostownika...
- Babciu !! Dajesz radę ?? - zapytał...
- Daję radę...Idź pomóc Dziadziowi...
I tyle Babcia Wnuka widziała, bo już biegł na "trampolinę"...
Po kolejnym kursie, Babcia zarządziła odpoczynek...
- Popatrz, jakie piękne łóżko zrobił Dziadziuś...- zachęcała Babcia do drzemki...- Może poleżysz chwilkę ?? Fajne, prawda ??
- Nie fajne...- oświadcza Księciunio, ale gramoli się na łóżko...
- Dlaczego nie fajne ?? Lepiej się spało na podłodze ?? - tym razem Babcia dociekała przyczyny "nie fajności"...
- Tak... - odpowiada Wnuk...
Masz babo placek...
Ale łóżko spisało się nieźle, bo Księciunio przedrzemał prawie dwie godziny i obudził się bardzo zdenerwowany, że taczki jeździły bez Niego...
Potem był obiadek, potem ognisko z suchych liści orzechów, a potem Księciunio zbierał z Babcią kapustę z pola...
Entuzjazm z jakim Księciunio powitał kapuściane główki na polu był ogromny...
- Popatrz jakie piękne kapustki wyrosły...- i Babci udzielił się ten entuzjazm...
- Dlaczego ?? - dopytywał Wnuk między radosnymi okrzykami...
- Żebyś miał świeże witaminki w zupce...- wyjaśniałam...
- Dlaczego ??
Szczegółowo omówiłam więc proces wzrostu kapusty na polu, wpływ witamin na organizm człowieka, a kiedy doszliśmy do jednej z kapust, której nie bardzo się udało wyrosnąć i stwierdziłam:
- Tą zostawimy dla zajączków...
Musiałam zahaczyć o zoologię, meteorologię i zimowe braki w zaopatrzeniu żywnościowym zajęcy...
Po setnym "dlaczego ??", Księciunio postanowił czekać na te zajączki, które będą wcinać babciną kapustę...
Dobrze, że "czekanie" u Trzylatka trwa dwie minuty, bo bym do dzisiaj tkwiła na kapuścianym zagonie...
Na górze czekała niespodzianka...
Ledwie dotarliśmy do "orzeszka" kiedy pojawił się Filip, a zaraz potem Misiek...
Kapusta razem z zajączkami odeszła w niebyt...
Nakarmiliśmy pieski...
A że Filip ma zwyczaj przychodzić po posiłku dziękować za dary, więc Księciunio miał możliwość zapoznania się bliżej z "nienaszym" psem...
I jeśli zwątpiłabym w inteligencję Filipa, to niech mnie piorun trzaśnie !!
Psisko siadło potulnie przy Księciuniu, do wyciągniętej rączki delikatnie łapkę podało (potem drugą), a że Księciunio zareagował spontaniczną radością na ten znak przyjaźni, więc Filip maznął Księciuniowi jęzorem po małych rączkach, a potem podsunął łebek do głaskania...
Przyjaźń została nawiązana...
- Jaki fajny Filipek !! - krzyknął Księciunio...
- Jaki fajny Księciunio !! - zaszczekał Filipek...
Obaj podskakiwali z radości...
Byliśmy pod totalnym wrażeniem...
To, że Księciunio uwielbia "piesy" wiemy, bo zawsze zabiera plecaczek pełen piesków do Zaścianka, ale że Filip zareaguje w ten sposób na Księciunia, to był szok...Takiej delikatności żeśmy się po nim nie spodziewali...Jakby z gruntu założył, że takim małym człowiekiem trzeba się opiekować...
No to przesunęliśmy wyjazd o kilka minut, żeby się nowi Przyjaciele sobą nacieszyli...
A potem ruszyliśmy do Zaścianka...
Przez półtorej godziny Babcia nie usłyszała ani jednego "dlaczego ??"...
Za to wysłuchałam "hymnu pochwalnego" o Filipku...
Echhh...
Piękne, szczegółowe, sprawozdanie!
OdpowiedzUsuńStarałam się...;o)
UsuńEch... psy sa mądrzeh=jsze niz sie ludziom wydaje, tak to wygląda...
OdpowiedzUsuńStary dośiwadczony Filipek , wiedział jak z dzieckiem postąpić...
A tak w ogóle świetnie napisany wpis :-)
Pięknie piszesz, może jakąś książkę ?
O Wrzosowisku chociażby...i Księciuniu...
Taka pozytywna książka na jesienne dni ...
Filip to stary pies, który nigdy nie miał kontaktu z dziećmi...Instynkt jest piękny...;o)
UsuńJest taka piosenka: Śpiewać każdy możne...Ale czy powinien ?? ;o)
Filip ma naprawdę świetny instykt. (Miłość od pierwszego spojrzenia?) :-)
OdpowiedzUsuńTo właściwie było trzecie spojrzenie...Tylko te dwa poprzednie były całkiem nieudane...;o)
UsuńTaka taczka to...cuś cudownego, no chyba że jest się dyrektorem, to trzeba uważać ;) Pamiętasz takie ćwiczenia "taczki", z Księciuniem dało by się już chyba zrobić?
OdpowiedzUsuńA w kapuście to...dzieciątka żeście nie znaleźli? ;)
Przypominam, że Księciunio ma w domu Dzieciątko (które Jego zdaniem, stanowczo zbyt wolno rośnie) i niewielką ochotę na posiadanie kolejnego...;o)
UsuńNa "taczki" troszkę jeszcze zbyt wcześnie...;o)
Wnusio zmusza dziadków, by ci zostali wiecznie młodzi i piękni :) Po takiej gimnastyce ciała i umysłu inaczej być nie może :))
OdpowiedzUsuńWnusio raczej sprawia, że Dziadkowie czują się piękni i młodzi...;o)
UsuńNo proszę, ile dziecko może mieć frajdy bez komputera i innych takich.:)
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę, że jeszcze trzy lata temu, to my byliśmy uzależnieni od technologii, to raczej: "ile Dziadkom można sprawić frajdy bez komputerów i innych takich"...;o)
UsuńA Młody laptopa dostał na pierwsze urodziny...;o)
Sorry - na drugie urodzinki...;o)
UsuńNa pierwsze był konik na biegunach...;o)
Przecudnie to wszystko opisałaś Gordyjeczko.
OdpowiedzUsuńWyrazy najwyższego uznania.
A Księciunio to Debeściak jest :-))
Moje Szczerbate też na taczkach jeżdziły. A parę dni temu to babcię Stokrotkę chciały przewieżć, ale nie dały rady...
Jak coś jest cudne to nie trudno opisać...;o)
UsuńDebeściak !! (szczerz prawda)...;o)
Bo pewnie masz bardzo ciężką taczkę !! ;o)
Oj tak, psy są mądre, nawet te stare ;-) Też miałam podobnego starego wygę, bezczelnie wredny był dla dorosłych, a dzieciom sąsiada, bliźniakom co ledwie z czworaków wstały, pozwalał robić ze sobą, co tylko chciały. Oczom nie wierzyłam, gdy raz podejrzałam z okna. Piękna jesienna wyprawa. Liści orzecha włoskiego może by trochę zasuszyć do płukania włosów? To naturalny środek antyseptyczny.
OdpowiedzUsuńMam takie zapasy suszonki, że mi na kilka dziesięcioleci wystarczy...;o)
Usuń