Przyszła Pani Jesień i tak zakręciła Gordyjką, że hoho !! Nijak się dziewczyna opamiętać nie może...Jakby w pętlę czasową wpadła...
Wrzosowisko co mogło, to dało...
Właściwie to w tym roku dało mniej niż mogło, bo jak miało być chłodno to było ciepło, jak miało być ciepło to chwycił przymrozek, jak miało być wilgotno to ziemia się w skorupę zbiła, a jak miało być sucho, to lunęło i lało przez miesiąc...Ot, taki urok...
Najśmieszniejsze jest to, że będąc posiadaczami dość rozległego sadu śliwkowo-orzechowego nie zjedliśmy w tym sezonie żadnej śliwki, a orzechów mamy tyle co kot napłakał (może ciut więcej)...
Poza truskawkami to właściwie sezon był do luftu...
La Nina nieźle namieszała...
Coś jednak trzeba jesiennie na Wrzosowisku zrobić...
No to robimy...
Posadziliśmy dwadzieścia pięć białych róż (to się wydało na co te boksy Pan N. budował)...
Przy ścieżce do ulubionej śliweczki miejscówkę znalazło dziesięć złotokapów...
I z nasadowego szaleństwa tyle...
Chociaż plan był znacznie rozleglejszy...
Róż miało być pięćdziesiąt (ale nastąpiła pomyłka w czasie przygotowywania przesyłki), miały być jaśminowce, kalina i kosodrzewina (ale dostały tymczasowe miejscówki)...
Jaki sezon, tacy "wyrobnicy"...;o)
Ale Wrzosowisko jeszcze nie śpi...
Kwietniczki cieszą kolorami...
Róże zabrały się do ponownego kwitnienia (chociaż nie przewiduję, że wszystkie dadzą radę)...
Ale jest jesiennie...
Nasza najpiękniejsza "Różyczka" rośnie wspaniale...To znaczy Princeska...
Musicie wierzyć na słowo, bo zdjęć Wnucząt nie zamieszczam...;o)
Księciunio nie może się doczekać kolejnej Wielkiej Wyprawy (podobnie jak my) i nawet się na nas obraził troszeczkę z tego powodu...
Kiedy zajeżdżamy do naszych Miśków, On czeka tylko na jedno zdanie...
My go nie wymawiamy (zmowa dorosłych)...
I konflikt pokoleniowy gotowy...
Ostatnio byliśmy z "odsieczą", bo Księciunio nam się pochorował, do przedszkola nie chodził, Pierworodny w pracy, a Princeska niechętnie odstępuje Mamę Bratu...
Chłopaki pobrykali nieźle...
Pod tą stertą poduch leżakują Dziadek, Misiek i Księciunio...
Rozmawiają na bardzo ważne, męskie tematy i przekazują sobie najbardziej tajemnicze tajemnice...
Babcia w tym czasie "mizia się" z Princeską...;o)
Na pożegnanie pocieszyłam Księciunia:
- Jak przejdzie Ci kaszelek, to poproś Mamę, albo Tatę, zadzwonisz do Babci i Dziadka, a my przygotujemy jakąś wyprawę...
Efekt ??
Na drugi dzień Księciunio dzwoni z komunikatem, że kaszle już mniej...I cisza w słuchawce...Czeka na "komunikat"...
Przez cztery dni dzwonił codziennie...
A potem się obraził...
Finito...
Dziadki na "czarnej liście"...
No to żeście się dorobili ;-)
OdpowiedzUsuńTrzeba coś wykombinować...;o)
UsuńEch Ci dziadkowie wpierw zaostrzyli dziecku apetyt, a tera zostawili na głodzie, oczywiście mam na myśli wyprawę ;)
OdpowiedzUsuńNiestety pogoda i związany z nią urodzaj na pstrym koniu jeździ, na pewno w przyszłym roku będzie obficiej :)
Ty pewnie wiesz, że złotokap jest trujący, chyba cała roślina, a na pewno te śliczne złote kwiaty, to informacja tak na wszelki wypadek, chodzi o Księciunia i Princescę, o ich bezpieczeństwo :)
Pewna sympatyczna Niewiasta stwierdziła: "Nie jest łatwo być Waszym Wnukiem"...;o) Nikt Mu łatwizny nie obiecywał...;o)
UsuńDokąd El Ninio nie wróci to czarno to widzę...;o)
Wiem, wiem...Wszystko jest w złotokapie trujące...Ale nie szkodziło to w stosowaniu go w zielarstwie...;o) A i dzisiaj cytyzyna ma zastosowanie...;o)
Oj, będzie pięknie wiosną.
OdpowiedzUsuńPrzy pełnym rozkwicie,
Usuńbędzie pracowicie...;o)
:-))) To się obraził na amen :-)))
OdpowiedzUsuńE przejdzie mu chyba ?
Dzisiaj się przekonamy...;o)
UsuńNo to macie przechlapane.:))) Ale dacie radę.:)))
OdpowiedzUsuńPodpadziocha na całego...;o)
Usuńpisklaki nie noszą urazy zbyt długo - każdy powód dobry jest do śmiechu i do zmartwień. oby tych pierwszych było więcej.
OdpowiedzUsuńChyba, że są wyjątkowo pamiętliwe, albo Dziadkowie podpadną jeszcze bardziej...;o)
UsuńOj dziadki! Podpadliście wnukowi. Nic tylko Wam pogrozić palcem ;)
OdpowiedzUsuńAlbo zalać się krokodylimi łzami w odwecie...;o)
UsuńKiedy Dziadkowie odpoczną od szaleństw na Wrzosowisku, to opracują taką wyprawę, że Księciunio o obrazie szybko zapomni. Pogody w naturze oraz ducha życzę, by były siły do realizacji niespodzianki dla wnuka. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziadkowie muszą pogodzić te dwa szaleństwa...;o)
UsuńCzas szybko pędzi to i Księciunio doczeka się, że Dziadki się zmobilizują do następnej Wielkiej Wyprawy!!!
OdpowiedzUsuńNajlepiej to weżcie Księciunia do Stolicy. Tu też są rzeczy, które go zainteresują.
Na przykład ZOO.
:-))
Kwiatuszku najmilszy...Miasto to nie jest to co Księciunio lubi najbardziej...;o) Ale wiem do czego zmierzasz...;o)
UsuńBył słoneczny tydzień, w sam raz na wyprawę i co?
OdpowiedzUsuńI właśnie Babcia ledwie zipie...;o)
Usuń