Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

czwartek, 9 lutego 2017

Urlopowanie...cz.3

      Wracajmy na psie szlaki...


     Codziennie chodziliśmy na spacerki do lasu, codziennie kąpałem się w jeziorze i codziennie miałem całą moją Rodzinę.

     Z tym kąpaniem to wcale nie było tak, że chciałem się kąpać! Ale Mama ciągle wpadała do wody i musiałem ją ratować. A kiedy Miś i Żabolka zauważyli, jaki ze mnie świetny ratownik, to też zaczęli wpadać. Tata też wpadał…
Miałem mnóstwo roboty z tym ratowaniem!

Po tygodniu takiego treningu przepływałem kąpielisko bez odpoczywania na maminej głowie, a nawet odważyłem się wskoczyć do wody z pomostu…
Ale takie skakanie bardzo mi się nie podobało, bo strasznie potem bolał brzuszek.
     Pewnego wieczoru, kiedy Mama z Tatą i naszymi gospodarzami siedzieli w moim ogródku, postanowiłem zwiedzić okolicę i zaprzyjaźnić się z okolicznymi mieszkańcami. Codziennie słyszałem jak donośnie szczekają, nawołując się do zabawy…
     Ruszyłem przed siebie, tą samą drogą, którą biegłem po przyjeździe.
Wszędzie rozchodziły się przepiękne zapachy spacerku…
     Biegłem sobie tak, biegłem…Ogonkiem majtałem…I nagle!
Zza płotu wyłoniła się gromada kilku mieszkańców…
Zbliżali się powoli, wąchali, warczeli i strasznie jeżyli grzbiety.
Może tutaj tak się pieski witają?
To i ja zawarczałem…
I się zaczęło!
     Cała banda rzuciła się na mnie, gryzła, szarpała i poniewierała po drodze. Nawet uciec nie mogłem, bo wielgachny niby-wilczur zastępował mi drogę.
     Nie pozostawałem dłużny w tym kąsaniu, ale co mogą ząbki małego pieska, nawet, jeśli jest to prawie brodacz monachijski, w walce z całą zgrają wielgachnych wielorasowców?
Takie ząbki nic nie mogą!
Musiałem wezwać pomoc…
Auuuu…
     I od razu usłyszałem straszny krzyk Mamy i Taty. A jak oni szybko biegli!
     Nawet nie wiedziałem, że Mama i Tata umieją tak szybko biegać…
Nasi gospodarze też biegli i krzyczeli.
     Na drodze nie było już ani jednego pieska, poza mną. Byłem w kiepskim stanie.
     Pokąsane łapki bardzo mnie bolały, bolały pokąsane uszka, i ogonek też bolał.
Ale najbardziej to mnie bolała psia duma!
Ja, dzielny, mały piesek z wielką duszą, dałem się złapać w pułapkę…
Auuuu…
     Tata zaniósł mnie do domu, a Mama przemywała mi grzbiet, uszka, łapki i ogonek, bardzo szczypiącym czymś. Bardzo, bardzo szczypiącym. Już nawet nie wiedziałem, czy bardziej mnie boli, czy szczypie…
     Ale prawdziwie smutny to był dopiero następny dzień.
     Wszystko tak mnie bolało, że nawet nad jezioro Tata niósł mnie na rękach, a Mama kazała mi leżeć na kocyku w cieniu.


     Bardzo mi się to nie podobało, bo Mama ciągle wpadała do wody i nie miał jej kto ratować. Siedziałem na tym kocyku i strasznie płakałem…
Auuuu…
Moja Rodzina się bawiła, a ja siedziałem przywiązany do drzewa.
     Teraz już wiem, że nie wolno warczeć na obce pieski! Szczególnie, jeśli są większe i jest ich kilka. Powarczę sobie na Maksia, jak wrócimy do domu. Maksiu nie jest obcym pieskiem i jest teraz mniejszy niż ja!
     Rany szybko mi się zagoiły. Mogłem już machać ogonkiem i wychodzić na spacerki. Nawet uszka mnie już nie bolały. A na pamiątkę został mi goły placek na grzbiecie, po wyrwanych kłaczkach. Wtedy moja Rodzina pojechała nad morze. Ja też pojechałem!

12 komentarzy:

  1. Ooooo, biedactwo, wciąż zbiera doświadczenia bolesne....:(

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Już niedługo odkryjemy tajniki plażowania...;o)

      Usuń
  3. Pierwsza poważna konfrontacja z wrogim światem za nami. Nie wszyscy grają fair, niestety.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja z innej beczki, Gordyjeczko Kochana, może byś wydała całość? Jestem przekonana, że mogłabyś nawet nieźle zarobić, są konkursy... Cudownie napisane, wspaniałe przygody z perspektywy pieska, normalnie żal, że tylko "wtajemniczeni", mają możliwość przeczytania. Sama z zapartym tchem, czekam na jeszcze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty nie zapieraj tchu tylko oddychaj !! ;o) I bez agitacji proszę !! Tutaj się normalnie jakiś Fan Club tworzy...;o)

      Usuń
    2. Zgadzam się z Szeherezadą i też apeluję o wydanie "Przygód Czarusia prawie....monachijskiego". Z odcinka na odcinek jest coraz ciekawiej. Plaża mnie "powaliła"(tak się złożyło, że posta o niej przeczytałam jako pierwszego). Ukłony dla Wszystkich.

      Usuń
  5. Po takich przeżyciach to się psiuńciowi ten wyjazd należał jak.... psu... wyjazd nad morze...
    :-)

    OdpowiedzUsuń