Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

wtorek, 3 marca 2015

O prywatnych "dolomitach", jajecznych podrzutkach i pierwszej "budowli"...

     No to mam tak zwane "międzylądowanie", a może powinnam napisać "międzykanapowanie" ?? 
     Ukryć się nie da, że kanapa, w czasie tych "międzylądowań" jest mi meblem najbliższym...
     Bladym świtem ruszamy, cały dzień maraton twórczo-działkowy, wieczorem lądujemy w domeczku, ducha w sobie nie czując...
A właściwie czując...
Czujemy każdą kosteczkę...Każdy mięsieniek...
Ale ryjki cieszą się nam nieustannie...
     Od czego zaczęliśmy działkową rewolucję ??
     Według Wikipedii, Dolomity to pasmo górskie w północno-wschodniej części Włoch, z największym szczytem Marmolada (3342m n.p.m.)...
     Według najnowszych odkryć, przeprowadzonych kilka dni temu, "dolomity" to pasmo górskie około stu kilometrów od Zaścianka...


"Marmolada" też by się znalazła...A nawet dwie "Marmolady"...
Bo po rozrzuceniu 16 ton tłucznia czujemy się dokładnie jak maź zakręcona w słoiku...
Echhh...


     Lekko nie było, ale kiedy "podjazd" zaczął nabierać cywilizowanych kształtów, duszyczki mało nie wyskoczyły nam z radości...
     "Nagusek" będzie miał swoje miejsce !! Bez rozpychania się, bez polowania na parkingu, bez stresu "utonięcia" w grząskim gruncie...


Nasze "dolomity" się rozpłaszczyły...
Ale kiedy podnoszę ramię przy czesaniu, to dokładnie rozumiem, co to znaczy "przenosić góry"...
16 ton tłucznia w dwa dni, na cztery ręce...
     Czyżby nasza głupota osiągnęła apogeum ??
     W ramach rozrywek dodatkowych, czyli "odpoczynku" od "rozpłaszczania", opalikowaliśmy 1/3 działeczki i postawiliśmy 50 metrów "płotka zwierzakowego"...Żeby nam okoliczne kury darów nie znosiły...


     Nie to, żebyśmy w jajkach nie gustowali zupełnie, ale Wieś na bogatą nie wygląda, a że zgoda sąsiedzka to skarb, więc nie chcemy być posądzeni o zabór mienia...
     Kogut trochę się na nas boczył, za to drastyczne ograniczenie jego koguciej swobody, bo w naszym sadzie urządził sobie miejsce schadzek, ale po zmonitorowaniu naszej roboty, nogą pogrzebał, pierś dumnie wypiął i poprowadził swoje oblubienice w sąsiednie chaszcze...
A my pełni dumy podziwiamy naszą radosną twórczość...


I pakujemy manele...
     Jak myśmy wytrzymali dwa miesiące w domu, skoro teraz jeden dzień usiedzieć nie możemy ??

12 komentarzy:

  1. No to "żeście" się faktycznie do roboty wzięli. Jak już Dolomity równacie to potem pewnie przyjdzie czas na jakieś Alpy:--)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na ulubione dzieci Matki Pracy przystało...;o)

      Usuń
  2. To i paluszki się trzęsą?
    Pewnie trudno trafić
    w odpowiednie klawisze?
    Ale jeszcze nie ruszyliście
    do walca?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tekst długo pisałam,
      bo "delirkę" miałam,
      ubijamy sami,
      dolnymi kończynami...;o)

      Usuń
    2. Taka praca mnie podnieca,
      może coś nosić na plecach?

      Usuń
    3. Już w pamięci swej grzebię...
      Może ciągnąć po glebie ??

      Usuń
  3. Kury mają swój rozumek :-) Wiedzą, że miastowe przyjechały i trzeba je podkarmić zdrową żywnością ;-) Mnie kiedyś kura zginęła na wsi. Po pewnym przepisowym czasie od zaginięcia sąsiad odniósł mi ją z przychówkiem - wysiedziała u niego w szopie kurczęta i nawet nikt jej nie zauważył:-)

    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ło Matko i Córko...Teraz to zaczynam się bać...;o)

      Usuń
  4. Jajka od kury z normalnego kurnika to skarb.Wiem coś o tym.Pozdrawiam.Ula

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratulacje, i to z podziwem związane tyle tłucznia w dwa dni jesteście robotami, pozdrawiam
    j

    OdpowiedzUsuń