Jak wiecie mam ogromną słabość do Ludzi z pasją...Do takich Duszyczek, które ze swojej życiowej iskierki umieją rozpalić "ognisko", a czasem nawet średnich rozmiarów "pożar"...
Zbieram sobie takie Duszyczki i jak to pisał onegdaj Pan Brzechwa, "suszę i do smaku wrzucam je do kapuśniaku"...
No nie żebym z Was kapuśniak gotowała, ale nadziewam te Duszyczki na "niteczkę" bocznego paska na blogu, albo na listę "gaduły", albo do książki numerów mojej komórki, (przez Ludwiczka, od niedawna również na FB)...
Takie Duszyczki to wielka radość dla mojego serducha...
Każda z "upolowanych" Duszek ma inne zalety, każda jest niepowtarzalna, każda wywołuje u mnie uśmiech...
A Duszyczka, którą dzisiaj przedstawię, nie tylko że ten uśmiech wywołuje, Ona go na mnie wymusza...Ot co !!
Na chorwackie szlaki ruszyłam w kiepskiej formie, żeby nie powiedzieć, że z taką formą to powinnam raczej zalegać leżak na tarasie...Ale, że uparciuch ze mnie okrutny, a wsparcie w osobie Pana N. kroczyło tuż za mną, więc poczłapałam...
Po kilkuset metrach, okazało się, że nie tylko Pan N. chroni moje "tyły"...
Nasz pochód górski zamykała drobnej postury Blondyneczka...
Cierpliwie człapała za nami, chociaż widać było, że siły w Niej drzemią potężne...Człapała i się uśmiechała...
To była Martusia...
Że tłumy Blondyneczek chodzą po górach ??
Że młodość ma zawsze więcej siły ??
To wszystko prawda...
Ale...
Kiedy wgramoliłam się na Bojin Kuk, Pan N. zapytał mnie nagle...
- Czy Ty kiedyś widziałaś Kogoś tak uśmiechniętego ??
Hmmm...
Wyjął mi to pytanie z "makówki", bo całą drogę właśnie się nad tym zastanawiałam...
- Jest niesamowita !! - zgodziłam się z Panem N. - Prawdziwy Bananek...
I tak zostało...
Przyglądaliśmy się Martusi ukradkiem...Niby przypadkiem robiliśmy Jej zdjęcia...Usiłowaliśmy upolować "powagę"...
Lipa !!
Martusia - Bananek w każdym momencie rozjaśniała Świat swoim energetyzującym uśmiechem...Wytrwale i nieprzerwanie...
Że Marusia jest może taką Szczęściarą genetyczną ??
Niestety nie...Chociaż trudno w to uwierzyć...
Życie dało Jej nieźle w kość, chociaż o swoich kłopotach też opowiada z owym magicznym uśmiechem...
Kiedy wróciłam do domu, przejrzałam całe fotograficzne archiwum...Szukałam jednego zdjęcia, na którym Bananek byłby poważny...Jednej migawki, która uchwyciła by drobny smuteczek...
Nie znalazłam...
- Uwielbiam Góry...- powiedziała...
I ja Jej wierzę...
Jej miłość do gór widać w każdym uśmiechu...
A uśmiecha się ciągle...
Mam więc, nowego Duszka do kolekcji...
Duszka z pasją...
Duszka z uśmiechem...
I taki właśnie był nasz wyjazd do Chorwacji...
Uśmiechnięty Banankiem...
To teraz zagadka...
Kto nam zrobił to zdjęcie ?? ;o)
Tym powtarzaniem, to już Wam nudzę,
OdpowiedzUsuńpogodni żyją dwa razy dłużej!!!
Niechaj Bananki żyją lat trzysta,
Usuńskoro w Nich drzemie ten...Optymista !!
Martusia Wam zrobiła? To zdjęcie?
OdpowiedzUsuńBingo !! Wygrałaś bananka...;o)
Usuń:)))) Cudna opowieść. Fajnie poznać takiego Bananka :)
OdpowiedzUsuńBo Bananki są cudne !! :o)
UsuńNo cóż...Bananki się przyciągają:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWystępują w przyrodzie w wielkich "kiściach"...;o)
Usuń