Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

czwartek, 30 stycznia 2014

Dyplom to nie gwarancja...

     Na jednym z zaprzyjaźnionych blogów rozgorzała dyskusja: Czy lepszy jest "Plastyk-Pedagog", czy "Plastyk-Zapaleniec"??
     Dyskusja jak dyskusja, sama w sobie rozwiązania nie przynosi, bo kimkolwiek się jest, trzeba jeszcze mieć to "coś"...
     Ale, że dyskutować lubię namiętnie, więc dzisiaj będzie pewna opowiastka z życia wzięta...

     Kiedy uczęszczałam do szkoły podstawowej, zajęcia z plastyki prowadziła pewna Pani...
Plastyk z wykształcenia...
Plastyk z zamiłowania...
     Czy miała to "coś" ?? Nie wiem...Jeśli miała, to ja osobiście byłam na "niego" odporna...
     Plastykę lubiłam, chociaż mi Bozia specjalnie dużo talentu w tym kierunku nie dała...Ot wot...Przeciętniak...
     Tyle, że wybić się ponad przeciętność, przynajmniej w naszej klasie było trudno...
     Pani owa stosowała bowiem pewien "klucz"...Klucz ów otwierał drzwi do pozytywnych ocen...
Nie masz klucza ?? Dostatecznie...
     Prawdziwy talent plastyczny posiadały dwie Osoby...Goszcząca już kiedyś na moim blogu Pani B. i jeden z Kolegów, który umiejętności owe miał zapisane w genach...Rodzice byli wziętymi Architektami...
     I tak jak Kolega "Architekt" uznanie owej Pani zyskał już za sam fakt posiadania "nazwiska", tak Pani B. o owo uznanie ciągle musiała zabiegać...
No cóż...Tata był Dozorcą, a Mama zajmowała się ósemką Dzieci...
     Jednakże sam fakt posiadania przez Nich owego "klucza" był dla wszystkich zrozumiały...
     Niezrozumiałym był fakt, iż ów "otwieracz" posiadało również grono kilku Osób, których zdolności były wątpliwe, a zadawane prace wykonywało starsze Rodzeństwo lub Rodzice...
     Jak mierzyć się jedenastolatkowi z Maturzystą Technikum Budowlanego ??
Nijak...
Z roku na rok było tak samo...
Nawet w czasach, kiedy to właśnie Pani B. pomagała mi robić szkice, bo zajęta byłam całotygodniowymi treningami...
Wyżej "dostateczny" nie podskoczyłam...
     Przyjęłam do wiadomości, że talent plastyczny odziedziczyłam po Tatusiu...Jak wiecie, cokolwiek Ojciec narysował, wymagało to podpisu...
     I nagle dokonał się zwrot...
     Moje nazwisko coraz częściej było wymieniane na forum Szkoły...Czasem pojawiało się również w lokalnej prasie...
Kilka lat treningów zaczęło przynosić efekty...
Niektóre efekty były nawet dość zaskakujące...
     Kiedy po pewnych zawodach lekkoatletycznych Reprezentacja wróciła z pięknym pucharem, a Pan Dyrektor piał hymny pochwalne na nasz temat, Pani od plastyki zauważyła we mnie talent...
Ot tak...Z niczego...
W jednym tygodniu "dostatecznie"...W kolejnym "bardzo dobrze"...
Jakby mi ten "talent" nagle zaczął uszami wypływać...
     Zostałam posiadaczką "otwieracza"...
     Nie powiem, żebym ową Panią darzyła szczególną sympatią...
     Kiedy więc rozpoczęłam edukację w Szkole średniej i pierwszą Osobą jaką tam spotkałam na korytarzu była właśnie Ona, entuzjazmu nie okazałam...
     - Musisz przyjść na zajęcia !! - zakomunikowała kategorycznie... - Prowadzę tu kółko plastyczne...
Orzesz...(ko)...
     Po trzech "przypomnieniach" i monicie od Wychowawcy, że "Pani od plastyki prosi", poszłam...
     Zostałam Grupie przedstawiona jako "Jej odkrycie"...
Mało mi bielizna przez głowę nie spadła...
Na moje sprostowanie, że mnie chyba z kimś pomyliła, zareagowała nerwowym śmiechem...
     Żywot "Kółka" nie był długi...
     Zasady, które tak pięknie funkcjonowały w "podstawówce" nie znalazły zrozumienia u Nastolatków...
Ganienie za "niewłaściwe" odczucia wyrażane na odwiedzanych wystawach...
Wyśmiewanie za "niedojrzałość" twórczą...
I Zapaleńcy wykruszali się z każdymi zajęciami...
Ja odeszłam jako jedna z pierwszych, "wyzwolona" dzięki powołaniu do Reprezentacji Szkoły...
     Kiedy spotkałam Ją po latach, była zgorzkniałą starszą Panią...
Po wymianie kilku "grzeczności" wypaliła...
     - Plastyk byłby z Ciebie żaden...
Uśmiechnęłam się ze zrozumieniem...
To było prawdziwe "odkrycie"...;o)   

10 komentarzy:

  1. No, i wyszło szydło z worka,
    witam w gronie byłych
    lekkoatletek i lekkoatletów.
    Moja Żonka też jest... byłą.
    Pozdrawiamy,
    L i L W

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie martw się, ze mnie tez nie był trochę lepiej mi szło w sporcie
    j

    OdpowiedzUsuń
  3. W szkole podstawowej zawsze miałam bdb z plastyki. W średniej nie miałam tego przedmiotu, ale wykazywałam się w...lirycznych listach, które wysyłałam do przyszłego męża. Każdy przypieczętowany był szkicem mego wykonawstwa ;)
    I kto powiedział, że zdanie nauczyciela jest priorytetem? Przecież oni też się mylą ;)

    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem chroniczną pomyłką nauczycielską...;o)

      Usuń
  4. Jeśli nauczyciel nie ma pasji, to jest tylko rzemieślnikiem. Czasami bardzo dobrym, ale tylko rzemieślnikiem. Blog, na który też zaglądam pisze kobieta z pasją. Czyli nauczyciel plus pasja. Wtedy mówimy o artyście:)

    OdpowiedzUsuń
  5. W przedmiotach artystycznych i w-fie ocenia się zaangażowanie, pracowitość, starania, a nie talent czy predyspozycje. Tego się nie da wyuczyć

    OdpowiedzUsuń
  6. Moje główne przesłanie to nauczenie dzieci tworzenia z potrzeby serca i patrzenia na świat poprzez jego piękno...:o) Reszta to dodatek. rysując dużo dla przyjemności nabywa się umiejętności jak w każdym zawodzie. ..:o)

    OdpowiedzUsuń