Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

niedziela, 17 listopada 2013

O duchach i technice, czyli wspomnień kilka...

     Skoro już o siłach "nieczystych" wątki się znalazły, pora zacząć opowieść o pomieszkiwaniu z duchami...
     Pierworodny miał ogromnie rozbudowany instynkt opiekuńczy...Pomijam fakt karmienia miesięcznego Niemowlaka czekoladą z orzechami...Przemilczę, iż całymi dniami siedział przy łóżeczku Siostry namiętnie coś Jej opowiadając...Nie przytoczę również faktu, iż co wieczór "pucował" Ją zawzięcie (Trzylatek myjący nóżki Niemowlaka to piękny widok)...
Krótko mówiąc...Pierworodny dostał kompletnego bzika na punkcie Żabola...
Żabol łaskawie przyzwalał na ową adorację...
Adoracja owa miała jednak podtekst głębszy...
     W dziecinnym pokoju postawiliśmy piętrowe łóżko, na którym nasze Pociechy miały zażywać snu zbiorowo...Zastrzeżeniem pozostało, iż fakt ten nastąpi dopiero kiedy Młoda odrośnie...
Pierworodny miał wówczas "zasiedlić" pięterko...
Ależ Go korciło...
     Wystarczyło na moment spuścić Go z oka, a już "próbował" jak się na owym "pięterku" pomieszkuje...
W międzyczasie karmił Żabola na potęgę, żeby szybciej odrastała...
     Efekt był taki, że Córcia uznała Brata za "prawnego" Opiekuna...
     To do Niego "siadła", do Niego "wstała", za Nim mogła kilometrami raczkować...Tyłem, bo tyłem, ale poruszała się do przodu...
Po pierwszym "mama", drugim "tata", pojawiło się "ajo"...
"Ajo" było najważniejsze...
A potem Córcia zrobiła pierwsze kroki...
Do kogo ??
No jasne, że do Ajo...
     Młody pytająco spojrzał na nas, a my ,musieliśmy się z danego słowa wywiązać...
Żabol razem ze swoim lokum zamieszkał w pokoiku...
     Pierworodny łaskawie przystał na "fazę przejściową", ale że Mężczyzną już był dojrzałym, więc w pięć minut przeniósł swoje posłanie na piętrówkę...
Echhh...
     Gdzie "duchi" ?? - zapytacie...
     W owym czasie staliśmy się posiadaczami naszego pierwszego komputera...
Był to "Timex" zwany przez nas pieszczotliwie "Timi"...Mógł co prawda niewiele w porównaniu do dzisiejszych PC-tów, ale sprawiał nam ogromną przyjemność...
     Pan N. w krótkim czasie opanował programowanie owej machiny i pisywał programiki (gierki i edukacyjne), ja je w "Timiego" wklepywałam cierpliwie, a Pierworodny testował naszą pracę...
Jedynie Córcia do "magicznego kąta"...De facto tego z "żyłą" dopuszczana nie była...
     Pewnej nocy budzę się niespodziewanie, a w progu pokoju stoi Zjawa...
Caluśka biała...Powłóczysta...Niewyraźna taka...
Stoi na progu jakby się zastanawiała "wejść czy nie wejść"...
I nagle sunie powolutku w stronę "Timiego"...
Szturchnęłam delikatnie Ślubnego, żeby nie było, że taka przygoda Go ominie i spoglądamy w milczeniu, czegóż owa Zjawa od "Timiego" chcieć może...
A Zjawa nie próżnuje...
Sunąc cichutko zbliżyła się do biurka, krzesełko sobie odwróciła i gramoli się niezdarnie...
Z wrażenia aż za ręce żeśmy się złapali i ściskaliśmy mocno dłonie, bo lęk, żeby nam Zjawa z owego krzesełka nie gruchnęła o ziemię był okrutny...
Ale przecież ani ruszyć się człowiek w takiej chwili nie może, ani słowa jednego wypowiedzieć...To by dopiero zagrożenie było...
A Zjawa już na krzesełku siedzi...
Pogładziła ręką klawiaturkę, dłonie na biureczku oparła, na owej klawiaturce główkę położyła i leży tak sobie Bidulka...Leży i wzdycha...
     Spojrzeliśmy na siebie z Panem N. i chociaż mrok w całym pokoju panował, łzy nam w oczach zabłysły...
To się porobiło...
     Widząc z jakim zainteresowaniem cała Rodzinka w owym kącie przesiaduje i Córcia chciała owych "delicji" spróbować...
     Poczekaliśmy na "równy oddech" i przenieśliśmy Córcię na Jej posłanie...
Jak wyszła z łóżeczka ??
Nie mamy do dzisiaj pojęcia...
Ale następnego dnia "Timi" dostał nowe oprogramowanie...
Za pomocą joysticka nauczył się rysować kolorowe linie...
     Od tego dnia kolejka do naszego "kompa" wydłużyła się o jednego Użytkownika...
     Ależ Ona się z tych magicznych kreseczek cieszyła...:o)
A my ??
Nam pozostało owe dzieła podziwiać...;o)

8 komentarzy:

  1. Ja miałem siostrę 10 lat młodszą,
    to jednak kolosalna różnica.
    Już jej nie mam, a ona wcześniej
    straciła męża i po latach, mamy
    prawie syna, siostrzeńca - Piotra.
    LW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Posiadanie rodzeństwa...
      Raz to błogosławieństwo,
      a raz to przekleństwa...;o)

      Usuń
  2. Wszystko co jest o prawdziwej miłości jest piękne!!!!! ..;o)
    Z siostrami jest inaczej. Myśmy we trzy tłukły się niemożliwie, dopiero dziecko najstarszej gdy się pojawiło, zjednoczyło nas uczuciem głębokim, wspólnym, macierzyńskim....:o)

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż, trudno mi się wczuć w sytuację tęskonoty do kumputera. Jestem człowiekiem dawnej epoki. Tęskniło się za szmacianą lalką. Ewentualnie za radiem! O! Cieszę się, że dzieci mojego brata, które mogę obserwować, również nie ulegają tabletyzacji i smartfonizacji ;-)

    notaria

    OdpowiedzUsuń
  4. :) Pozdrawiam Gordyjko:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. jak wszyscy to wszyscy i Żabol też
    a co?
    j

    OdpowiedzUsuń