Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Tak mi dziś "zabulgotało"...

     Jestem ogromnie czuła na chamstwo...Nie toleruje go w żadnym wymiarze, a na pierwsze objawy reaguję "kolcami" jak jeżozwierz...
Pewnie, gdyby nie wrodzona wada wzroku to w "chamidło" rzucałabym na dodatek snopami iskier...
Jak więc radzę sobie z tym zawodowo ?? 
Nie radzę sobie...
Staram się, ale nijak mi to nie wychodzi...
Fakt, że 99% naszych Klientów to Ludzie bardzo sympatyczni, serdeczni i dobrze wychowani niczego nie zmienia, ten 1% odczuwam chyba jeszcze boleśniej...
Tępię zarazę w zarodku...
     Od kilku dni na drzwiach naszego Sklepiku pojawiła się karteczka:

"Przyjęcia serwisowe wstrzymane do odwołania.Przepraszamy."

     Nie zdarza się to często, ale się zdarza...A, że bardzo staramy się dotrzymywać oferowanych Klientom terminów, więc kiedy się terminy odsuwają w "niebyt", to jedyne rozwiązanie...
Trudno...
Oboje z Panem N. wyznajemy zasadę, że albo się robi dobrze, albo wcale...
     Dzisiaj przekonałam się, że nie tylko Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem, ale również nie rozumieją przekazu ustnego...
     Koło południa do Sklepu wszedł Klient, który ma u nas ksywkę "Kradzieja"...
Dlaczego ?? 
Bo przez wiele lat okradał swój Zakład pracy, wychodząc z założenia, że wspólna własność (Zakład do niedawna był Państwowy) jest w znacznej części również Jego własnością...A swoją własność najlepiej mieć w domu...
Kiedy Go w końcu "nakryto" na gorącym uczynku wyleciał z hukiem...
Co prawda nie na długo, bo Związki Zawodowe za Niego poręczyły (!!), ale swojego stanowiska już nie odzyskał...
Złodziejstwa też nie cierpię...
     Tak szczerze mówiąc to tego Egzemplarza nie cierpię tak ogólnie i to od lat...
     Pierwszy mój kontakt z owym osobnikiem nastąpił wiele lat temu na pewnym rodzinnym Rajdzie...
Zakład zorganizował wówczas wypad w góry dla swoich Pracowników i Ich Rodzin...Trochę włóczęgi, piknik, zabawy i konkursy dla Dzieci...
Było wspaniale...
Gdyby nie ów "Kradziej"...
Schlał się do nieprzytomności...Zachowywał się wulgarnie...Był ordynarny dla swoich Bliskich i otoczenia...
Tak Go zapamiętałam...A pamięć mam...
     Nawiedził mnie dzisiaj...
     Wszedł z reklamóweczką zawierająca laptopa...
     - Jest On ?? - zapytał, a we mnie od razu krew góralska zawrzała...
     - Dzień dobry... - postanowiłam jednak być w miarę grzeczna... - nie ma... - odpowiedziałam, domyślając się, że chodzi o Pana N. 
     - A będzie ?? - "Kradziej" nawet się nie zająknął...
     - Nie będzie... - odpowiedziałam w tym samym tonie...
     - To ja to zostawię... - oświadczył...
     - Nie...Nie przyjmujemy sprzętu na serwis...Zawiadomienie jest wywieszone na drzwiach... - sprecyzowałam...
     - Czytałem...Ale to tylko tu trzeba skręcić... - "Kradziej" bagatelizował usterkę, chociaż urządzenie było ewidentnie uszkodzone po upadku i to ze sporej wysokości, obudowa "rozeszła się" znacznie, więc i zawias był pewnie uszkodzony...
     - Nie przyjmujemy sprzętu na serwis... - powtórzyłam...
     - Wiem, ale jak On przyjdzie to niech zerknie... - kontynuował Klient...
     - Nie przyjmujemy sprzętu na serwis...- zabrzmiało to jak mantra...
     - No tak, ale... - zamierzał kontynuować swoje wywody "Kradziej"...
     - Przepraszam, ale którego z wypowiadanych przeze mnie słów Pan nie rozumie ?? Nie przyjmujemy sprzętu na serwis... - swoją wypowiedź wyartykułowałam bardzo powoli z akcentami na każde wypowiadane słowo...
     Pan uniósł laptopa i podetknął mi prawie pod nos...
     - Proszę patrzeć na moje usta... - oświadczyłam obniżając odrobinę "lot" laptopa... - Nie przyjmujemy sprzętu do serwisowania... - i czekałam aż szare komórki "Kradzieja" w końcu zareagują prawidłowo...
     - Myślałem... - zaczął "Kradziej"...
     - Proszę pytać po Nowym Roku... - zakończyłam czczą dyskusję mając nieodparte wrażenie, że owo "myślenie" miało jakiś abstrakcyjny wymiar...
     Pan Klient stał jeszcze chwilę rozważając chyba w myślach moje słowa i będąc już na progu oświadczył...
     - To po co jest ten Serwis ??
Nie odpowiedziałam...
     To co ślina przyniosła mi na język nie nadaje się do zacytowania, a dzisiaj jest Dzień Bez Wulgaryzmów...

11 komentarzy:

  1. Czasami są sytuacje ,
    że człowiek ma ochotę coś powiedzieć krótko...

    OdpowiedzUsuń
  2. O kur....! Pardon! To dzisiaj jest dzień bez wulgaryzmów? Ale przecież jest coś takiego jak działanie w afekcie, to musi być dyspensa:)) Miałaś święte prawo pojechać po całości, każdy sąd by cię uniewinnił.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdejmij pokrywkę, nie będzie tak bulgotać ;-) Wyparuje :-)

    notaria

    OdpowiedzUsuń
  4. jantoni341.bloog.pl17 grudnia 2012 22:33

    Ja bym następny,
    trzynasty,
    jako feralny,
    zrobił cały bez...
    LAW

    Coś zauważyłem
    na "starym"
    blogu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzynastego to się chyba nie da...;o)

      Tobie nic nie umknie...;o)

      Usuń
  5. Goryjko ależ Ty opanowana jesteś jak na góralkę ;)))) szacun :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Półgóralkę...;o) I to była ta druga połowa...:o)

      Usuń
  6. Znam ci ja "takich". Kiedyś sobie nie radziłam, zatykałam się w sobie, a "tacy" wyczuli, że trafili na słabszą i dawaj, wyżywać się:)
    Teraz jest inaczej (na szczęście), ale czasami jeden cham potrafi skutecznie popsuć humor na co najmniej pół dnia...
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń