Niewiele mieliśmy czasu, żeby wylizać lodowiskowe "rany"...
Ferie !!
Ferie zimowe rozpoczęliśmy w pierwszym terminie...
Ufff...Dzieciaki miały przynajmniej trzy dni zimy...;o)
U nas ferie zaczęły się od weekendu...
Turnus pierwszy: Księciuniowy...;o)
Postanowiliśmy podzielić zimową przerwę na każdego Wnuka z osobna, żeby odrobinę od siebie odpoczęli...
Dlaczego znowu kolejka rozpoczęła się od Księciunia ??
Bo planowane atrakcje były bardziej "weekendowe", niż powszednie, a w dwa tygodnie trudno wszystko powciskać...
Księciunio dostał wolny wybór...Propozycje Dziadek dokładnie opisał...
Kilka minut na zastanowienie i...
- A może wolisz jechać do Zaścianka ?? - zapytał Dziadek (bo to nam po kręgosłupach "chodziło")...
Wypieki na twarzy Wnuka mówiły wszystko, a energiczna reakcja była jasna...
- Do Zaścianka !!
Dwa dni Chłopak przeleżał w sypialce, wychodząc jedynie na posiłki i do łazienki...
- Bo ja Babciu jestem strasznie zmęczony...- wyznał w czasie "nocnych rozmówek"...
Fakt...
Lekko nie mają z tymi "rozjazdami"...Do szkoły, ze szkoły, na zajęcia, z zajęć...Wieczny pośpiech...
Misiowa Mama to autentyczny Taksówkarz bez licencji...
Przywilej mieszkania w "plenerze"...Wyjście po chleb to dwie godziny życia...Bez samochodu byłoby kiepsko...
Ale wracajmy do Księciunia...
Leżał w tej sypialce i chichotał...Ryjek mu się cieszył jak do wygranej w Totka...;o)
Jedynym punktem programu miała być niedzielna Msza...
A że Dziadkowie bywają przewrotni, więc ta Msza była trochę niecodzienna...
Kierunek Jasna Góra...;o)
Nie byliśmy tam kilkanaście lat...I przeżyliśmy organizacyjny szok...
Świetnie zorganizowane parkingi tuż przy wejściu do Klasztoru...
Opłata ?? Co łaska...A jeśli nie masz ?? Nikt cię z kijem nie goni...;o)
Wchodzimy na dziedziniec, a tam orkiestra nam na wejście przygrywa !! Orkiestra Strażacka...;o)
Księciuniowi szczęka opadła...;o) W szoku był absolutnym...;o)
Udało się nam dostać pod ołtarz z Czarną Madonną...Uczestniczyliśmy we Mszy w Kaplicy Jasnogórskiej Panienki...Młody przejęty bardzo...
Przeszliśmy przez Bazylikę...
- Na mury ?? - zapytałam...
- Pewnie...- odpowiedział Dziadek...
Ale nam zeszło...;o)
Najpierw Szopka na dziedzińcu, z naturalnej wielkości figurami...
Potem las choinek dekorowanych przez częstochowskie Dzieci...
A potem kolejka...Do ruchomej Szopki...
Krótka nie była, ale teren zaaranżowany pięknie, a gołębie dostarczały kolejnych rozrywek (nie tych przykrych)...Dla pawi było zbyt chłodno...;o)
Szopka ??
Przepiękna !!
Tylko strasznie mało czasu na "degustacje"...
Na YT jest sporo filmików...Dziadek zapobiegawczo nakręcił nam prywatną wersję...;o)
Która postać najbardziej podobała się Księciuniowi ??
Bardzo głęboko schowana kobieta, wałkująca ciasto na pierogi !!
Skąd wiadomo, że na pierogi ??
Porządnie wałkowała !! ;o)
Księciunio to pierogowy Znawca...;o)
I w końcu dotarliśmy na mury...
Młody przymierzył się do obrony Jasnej Góry...
Babcia opowiedziała o zaściankowych Gwarkach, których Szwedzi do wysadzenia murów najęli...I o tym, jak marnie Biedaki skończyli...
Zahaczyliśmy o Skarbiec (żadnej kolejki !!)...
Chłopaki wybierali z gablot "przydasie", które mogłyby ewentualnie zasilić nasz stan posiadania...Analizowali...Komentowali...
I kiedy przy wyjściu Babcia zwróciła uwagę Młodemu na solidność i grubość drzwi Skarbca, mierząc je zasadą "na palec"...Ochroniarz nie wytrzymał i ruszył do nas "z kopyta"...Ewidentnie zachowywaliśmy się mało turystycznie, a bardzo przestępczo...;o)
Pokłoniliśmy się przeorowi Kordeckiemu, który nieodmiennie murów klasztornych strzeże, i ruszyliśmy do domeczku...
Wrażeń musiało być sporo, bo nam się Księciunio "ululał"...
I mógł szczęśliwy wrócić do sypialki...;o)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz