Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

sobota, 9 marca 2024

Nie wszystko musi być mądre...;o)

     Siedzieliśmy na stercie starych desek w zacnym gronie...Dyndaliśmy nogami, bo nic innego o tej porze dnia już nie było do roboty...Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, jak tylko nastolatkowie rozmawiać umieją...Słońce schowało się już za konarami buków...

     - Co robimy wieczorem ?? - padło podstawowe pytanie...

     - Ognisko ?? - padła propozycja...

     - Eeee...Wczoraj było... - negacja była prawie natychmiastowa...

     - W kometkę zagramy ?? - kolejny pomysł...

     - Ja odpadam...Muszę jeszcze wieczorny trening zrobić...Wrócę padnięta... - wymruczałam, chociaż wizja gry w kometkę była kusząca...

Dyndamy dalej...

     Nastoletni Sąsiad moich Bieszczadzkich Dziadków...Jego dwaj Kuzyni w podobnym wieku...I ja...Trochę młodsza "Rodzynka" w towarzystwie...

     - Patrzcie na ten las...Z każdą minutą staje się czarniejszy...Za cholerę bym do niego nie polazł... - zakomunikował jeden z Kuzynów...

     - Eeee tam...A na cmentarz byś po ciemku poszedł ?? - zapytał Sąsiad...

     I wtedy, zza naszych pleców, a właściwie zza ściany drewutni, odezwał się mój Bieszczadzki Dziadek...

     - Jeszczem nie słyszał, żeby komu las po ciemku krzywdę zrobił...Albo cmentarz...

     Ile trzeba Nastolatkom, żeby ułożyć im plan na wieczór ??

     Las w nocy Sąsiad i ja mieliśmy obcykany, atrakcja żadna, chyba że podchody, albo gra terenowa...Ale do tego to się miejscowi nadawali najlepiej, bo ich potem szukać po lesie nie trzeba...Kuzyni to Mieszczuchy...Przyjeżdżali rzadko...Terenu nie znali...

     Spojrzeliśmy z Sąsiadem na siebie i już wiedzieliśmy bez słów...

     - Chodźcie do leszczynki...- rzucił Sąsiad...

     Oddalone o kilkanaście metrów od zabudowań miejsce, idealnie nadawało się do precyzowania planów...

     - Idziemy na cmentarz ??- zapytał bez zbędnych wstępów Sąsiad...

     - Pewnie !! A daleko ?? - zapytał młodszy z Kuzynów...

     - Śpieszy Ci się gdzieś ?? - skarcił go Starszy...

     - Ale musimy zabrać Młodego...Inaczej nas wsypie... - precyzował plan Sąsiad...

     Młodszy był bratem Sąsiada (kilkuletnim), a że nocowali wszyscy w jednym pokoju, to pozostawienie go w domu było niebezpieczne...

     Mojej nieobecności nikt nie zauważy, chociaż nocuję na strychu z własnym kuzynostwem...Ale miewam różne pory wybywania, więc nie zwrócą uwagi...

     - W pół do jedenastej w leszczynce...- uzgadniamy zbiórkę...

Dziadkowe "ziarno" zaczyna kiełkować...;o)

     Ruszamy zgodnie z ustaleniami...Między zabudowaniami unosimy wysoko stopy, bez szurania...Milczymy...

Dopiero między polami wymieniamy kilka zdań, a towarzyszący nam kilkulatek radośnie podskakuje...

     Mamy butelkę wody (eskapada ma prawie dziesięć kilometrów), jedną latarkę (wyborny pomysł Mamciśki, która mi ją wrzuciła do bagażu) i kilka świeczek...

Nasza misja ma cel !! ;o)

     Zapalimy świeczki na grobach naszych bliskich...O północy ?? Dlaczego nie ??

     "Nowy" cmentarz nie wywoływał właściwie żadnych emocji...Ot, pomniki...Kamienie i tyle...

Ale "stary" był niesamowity !!

     Zarośnięty brzozami, klonami i cyprysami...Pełen pokrzywionych krzyży...

I chociaż Księżyc robił co mógł, żebyśmy nóg nie połamali, trzeba było skorzystać z latarki, żeby między kopczykami trafiać w ścieżki...

     Zapaliliśmy świeczki na grobach Dziadków Sąsiada i na grobie Siostry mojego Dziadka...Pomodliliśmy się...Czas było wracać...Kilka godzin snu się przyda...;o)

     Tyle w temacie zagrożeń cmentarnych po zmroku...

Chyba że...

     Kiedy Bieszczadzka Babcia wróciła z porannej, niedzielnej Mszy, z pokoju dziadków doszły nas odgłosy, które były zaskoczeniem dla całej Rodziny...Spokojna zazwyczaj Bieszczadzka Babcia krzyczała niewyobrażalnie, a wtórowało Jej pokorne "mruczando" Bieszczadzkiego Dziadka...

Ki czort ??

Ale kiedy Babcia wypadła z pokoju i z rozpędem trzasnęła drzwiami, wszyscy zgodnie ruszyliśmy sprawdzić, czy Dziadek przeżył ten atak...

     Bieszczadzki Dziadek siedział na swoim łóżku i odmawiał różaniec...Niby nic...

     Bieszczadzka Babcia zaczęła obierać ziemniaki na obiad...Niby nic...

Coś jednak "wisiało" w powietrzu...

     Kiedy po obiedzie przysiadłam się do Dziadka na progu "drewutni"...

     - Musieliście te świeczki palić ?? - zapytał Dziadek...

Mało mnie grom nie trafił...

     - Było iść i wrócić, a tak to afera w całej Parafii... - szeptał Dziadek...- Kościelny mało nie umarł ze strachu, a Proboszcz chciał milicję wzywać...

Echhh...

     Okazało się, że Kościelny wyjrzał przez okno, bo go hałasy z cmentarza obudziły...Głosy słyszał...Światła mu migały...Ewidentnie jakieś "dusze" uleżeć spokojnie nie mogły...

     Przerażony zadzwonił do Proboszcza, a że ten bardziej w temacie "dusz" obeznany, więc zwietrzył "niecny" uczynek...

     Tyle, że myśmy się już wtedy w drogę powrotną zebrali, więc na cmentarzu zapanowała głucha cisza...

     Rano Kościelny pognał na cmentarz i odkrył trzy palące się świeczki...Echhh...Wtopa na całego...

     Po Mszy Proboszcz wezwał (publicznie) Bieszczadzką Babcię i Rodziców Sąsiada do zakrystii...

     "Wstyd na całą Wieś !!"...(Cytat z Bieszczadzkiej Babci)...

    A że Babcia słyszała sugestię Dziadka o bezpieczeństwie wędrówek po ciemku, więc się Biedakowi oberwało najbardziej...Chociaż...

     Przed Rodzicami Sąsiada, Bieszczadzka Babcia Dziadka nie zdradziła (lojalność małżeńska), Sąsiad i Kuzyni dostali "szlaban na wszystko" (nawet na ciasto Mamy Sąsiada)...Przez tydzień porozumiewaliśmy się tylko "błyskami lusterek" w oknach...

Ja ??

     Kiedy poszłam z Bieszczadzką Babcią zbierać liście buraczane dla świń, usłyszałam tylko...

     "Ty chłopów nie słuchaj !! Swój rozum miej !! Oni nic mądrego nie wymyślą..."

Hmmm...

     Może to i mądre nie było...Ale jakie ekscytujące !! ;o)


P.S. Ale pewnej mądrości żeśmy nabrali...;o) Nigdy więcej nie zostawiliśmy śladów po naszych przygodach...;o) 

16 komentarzy:

  1. Hehehehe cudowna historyja!!!
    Bez tych świeczek na grobach nie byłaby taka cudowna ;)
    Moja mama opowiadała świetne historie ze swojej wiejskiej młodości :)
    Byłam na koloniach pod Bolesławcem, nasi wychowawcy prowadzali nas dość często na cmentarz Kutuzowa, pamiętam jak siedziałyśmy na schodach jego pomnika i śpiewałyśmy "Hej sokoły"
    Którejś nocy wychowawca najstarszych chłopców zrobił im nocne podchody na tym cmentarzu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziadek miał rację...;o) Cmentarz nikomu krzywdy nie zrobi...;o) A cmentarną przygodę w życiorysie dobrze jest mieć...;o)

      Usuń
  2. Te świeczki o północy to właśnie najlepsze!
    O co tyle rabanu? Kościelny widocznie za dużo horrorów się naoglądał:-)
    Ale pomysł odlotowy i dzieciaki odważne, bez dwóch zdań!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Horrory w latach 70-tych XX wieku ?? Drakula był szczytem straszenia...;o)
      Kościelny to musiał mieć coś na sumieniu...;o)

      Usuń
  3. Rewelacja!!! I szacuneczek dla wszystkich którzy w nocy na cmentarz poszli i świeczki zapalili!!!
    Stokrotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale niedzielnego ciasta Mamy Sąsiada żal...;o)

      Usuń
  4. Super przygoda, a dorosłym brak fantazji, poza Dziadkiem oczywiście...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reszta była bardzo przyziemna i stateczna...;o)

      Usuń
  5. Że też kościelny nie wpadł na to, że po północy niespokojne dusze zmarłych wychodzą z grobu i szukają spokoju :). Ale musiało być ciekawie i śmiesznie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Kinga K.

    niedz., 10 mar, 14:13

    Fantastyczna przygoda :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Pięknie opowiedziane:) A gdzie ten cmentarz?
    :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jest też możliwość, że w nocy sataniści swoje obrzędy na cmentarzu odprawiają...
    Więc i nie dziwią, że na plebani chciano się dowiedzieć co się dzieje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku satanizm?? Mieliśmy jednego "czerwonego diabła"...Ale ten nie rozrabiał na cmentarzach...;o)

      Usuń