- To może do "Rodzinnego Miasta" ?? - rzuciłam propozycję, kiedy ustalaliśmy z Panem N. plan świętowania "Dnia Dziecka"...Świętujemy z poślizgiem, bo wiadomo, 1-wszy czerwca należy w całości do Tygryska (ukrzywdzonego przez los urodzinami "dniodzieckowymi")...
Tak, tak...Nasz Tygrysek skończył właśnie Dwa Latka !! ;o)
A cudny jest po całości...;o)
Starszaki ze świętowaniem poczekały kilka dni...
Nockowanie w Zaścianku...Obowiązkowe "kopytki"...I ruszamy na "stare śmieci"...
Była Katedra, przy której Dziadkowie chodzili na religię, a Babcia była chrzczona, przyjęła Komunię i Bierzmowanie...
Bardzo się nam ta Katedra "skurczyła"...Kolumny już nie takie grubaśne...Ołtarze nie takie błyszczące...A witraże...Echhh...
Ale Babcia uśmiechała się nostalgicznie do znanych twarzy na obrazach...
W drogę...
Ulice też jakby węższe...Budynki niższe...Wiadomo...Wzrok już nie ten...;o)
Nazwy ulic pozmieniane...Wszak to było "Czerwone Zagłębie"...Miasto Gierka...
Dochodzimy do "Plant" zwanych teraz "Parkiem Miejskim"...Jakby nie patrzeć, awans...;o)
Idziemy...Patrzymy...I głowami kiwamy...
No cóż..."Ekoświry" działają...
Wąziutkie alejki z trudem wyłaniają się z metrowej trawy...Ławki nie mają szansy się przebić...Główny klomb obsadzony krzaczorami "dla świętego spokoju"...Gdzie użytkownicy ??
Przecież "Planty" to było "centrum wszechświata" !! Obłożenie miało 100% w każdej godzinie doby...
Przed południem Maluchy i Seniorzy...Popołudniu Młodzież i Średniaki...Nocami...Wiadomo !! Zakochani w różnym wieku...;o)
Babcia wie...Miała balkon na Planty...;o)
Teraz puściusieńko...
No cóż...Alejkowy asfalt (!!) pamięta jeszcze nasz naskórek (po upadkach z rowerów), dziurawy i powybrzuszany od korzeni drzew (ależ te drzewa urosły !!)...Na ławeczce nie przysiądziesz, bo chmary owadów krążą z głośnym poszumem...Do placu zabaw na obrzeżach się nie przebijemy...
To miał być pierwszy "popas" dla zmęczonych nóżek Princeski i Księciunia...Lipa...
"Dziadkowy blok"..."Babciny blok"...Rozwiązanie zagadki "dlaczego Babcia wstawała z łóżka na trzeci dzwonek do szkoły??"...I kolejny Park...Dzieciaki są zmęczone dreptaniem...
Wchodzimy do "Sielca" i "kopary" nam opadają do łydek...
Puściutko !!
Dlaczego ??
Zgadnijcie !!
Do wybuchu śmiechu zmusza nas "eko" zjawisko...
Wśród półtorametrowej trawy został umiejscowiony "domek dla owadów"...Piękny !! Profesjonalny !! Pusty...Bo owady głupie nie są...Po co mieszkać w M2 skoro się ma hektary do wykorzystania ??
Klomby obsadzone krzaczorami (a były tam setki róż)...Alejki pamiętają nasze narciarskie treningi (tu przygotowywaliśmy się do biegów przełajowych i zawodów w narciarstwie biegowym)...Trzech odważnych Emerytów siedzi przy "tężni" trzymając się ławeczek, bo autor projektu nie przewidział oparć...Ścieżka do placu zabaw nie utwardzona, więc Dzieciaki brodzą po kałużach...
I można by zapytać...Po co ktoś zepsuł funkcjonowanie miejskich parków w naszym Rodzinnym Mieście ??
Przechodzimy przez mostek (a wszystkie mostki proszą się o remont) i odnajdujemy Mieszkańców spragnionych odpoczynku...Tutaj alejki są szerokie, place "wybetonowane", trawa przycięta...Dzieciaki korzystają z tras rowerowych i rolkowych, ławeczki w znacznym stopniu zajęte...Po trawnikach buszują młodsze Nieloty...Życie !!
Więc taki był plan !!
Wygonić Ludzi z części zielonych do betonozy !! W betonie żyjesz, w betonie wypoczywaj...;o)
Nasze Dzieciaki z ulgą zajęły miejsca na ławeczce (po trzech kilometrach marszu) i pałaszowały gofry...Ten Park się spodobał...Dało się biegać...;o)
Do "Icka" wracaliśmy główną ulicą Rodzinnego Miasta...
Co się zmieniło poza nazwą ??
Masę lokali handlowych do wynajęcia, w oknach solidne kraty, w witrynach ogłoszenia: "Złodzieju, wszystkie kradzieże będą zgłaszane"...
Echhh...
I wizytówka Miasta...Wyremontowany Dworzec...Wybetonowany cały plac...Bezpłciowa fontanna...Pomnik Pana Kiepury...Napis "I ♥ ..."
A 50 metrów dalej zamieszkałe rudery wymagające natychmiastowego remontu...Grupy Meneli siedzących na zagraconych podwórkach...Poprzewracane parkany i odrapane budy warzywniaków...
Szkoda...Wielka szkoda...
Piętnaście lat temu nasze Rodzinne Miasto było stawiane za wzór dla Polski w kwestii organizacji i zarządzania...My przecieraliśmy oczy ze zdumieniem...
Teraz byliśmy wdzięczni, że oczy już nie te, że mogliśmy je przymknąć i korzystać z niedowidzenia...
I w tej "beczce dziegciu" łyżka miodu...Jeszcze godzina w sali zabaw dla Nielotów (tej dla Ninji) i wrócimy do nasze Zaścianka...I ♥ Zaścianek !!
Tygrysek dwa latka skończył? niemożliwe...
OdpowiedzUsuńNo tak, nie zawsze powrót do miejsc z młodości wychodzi na plus, widocznie dziś młodzi mają inną estetykę, zachwycają ich np. strzyżone pod linijkę trawniki, zielone, to prawda, ale nic poza tym....
jotka
Przesada nigdy nie jest dobra, ani w strzyżeniu pod linijkę, ani w zapuszczaniu po pas...;o)
UsuńFajnie unaocznić sobie, że wyprowadzka do Zaścianka była dobrym wyborem...;o)
Sosnowiec??? Słaba jestem w zgadywaniu..., ale mnie się tam wysokie trawy podobają i tutaj jestem po stronie ekoświrów. Nie odebrałam tego opisu aż tak przygnębiająco i pesymistycznie. U mnie w miastecku też mnóstwo pustych domów do sprzedaży i murszeją. Ludzie powymierali, spadkobiercy daleko.
OdpowiedzUsuńAcha, notaria tu była
UsuńJak Kierupa i Gierek, to musi być Sosnowiec...;o) Wysokie trawy, owszem (sama mam dwa zagonki "dzikiej łąki"), ale zaniedbana "boli w oczy"...;o) To miało być realistyczne, a nie "przygnębiająco-pesymistyczne"...;o)
UsuńJak to było z tą rzeką? hmmm że nie da się wejść do tej samej, życie nasze zmienne jest, my się zmieniamy, otoczenie się zmienia, jednakoż fajnie by było aby zmiany to na lepsze były ;)
OdpowiedzUsuńDla Tygryska, pięknego życia! :)
Kiedy czytałam wpisy Mieszkańców na forach, myślałam, że po prostu, zostały tam same marudy...Teraz pozostało współczucie...Miasto robi wrażenie jakby umierało...
UsuńPrzekażę przy kolejnych nawiedzinach...;o)
Arcymiłe są takie powroty do przeszłości i do miejsc z naszego dzieciństwa. Fajna opowieść Gordyjko całuję mocno
OdpowiedzUsuńPozdrowionka z Krakowa
Kasinyswiat
Kraków lubi takich Gości...;o)
UsuńGordyjeczko...toś Ty z Sosnowca?
OdpowiedzUsuńA ja nigdy w tym mieście nie byłam...
Stokrotka
Teraz to ja już bardziej zaściankowa...;o)
UsuńUrodziny w Dzień Dziecka to jeszcze nic! Mieć urodziny i imieniny w Wigilię (jak Mickiewicz) to dopiero tragedia!
OdpowiedzUsuńMiałam Ojca "wigilijnego", wiem że to lipne świętowanie...;o) Pisałam kiedyś o tych naszych świątecznych urodzinach...;o)
UsuńAch, jak bardzo Sosnowiec musiał się zmienić przez ten czas. Wspaniała jest taka wędrówka po śladach przeszłości. I dla wnucząt, i dla Was. Wszystkiego co najlepsze dla Tygryska. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńCzasu nie oszukasz...;o)
UsuńMoże wypad do rodzinnego miasta dziadków, nie był zbyt udany, ale najważniejsze, że był. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBył udany !! Przekonaliśmy się, że dokonaliśmy słusznego wyboru...;o)
UsuńTrudno uwierzyć. Ostatni raz byłam tam... jakieś 12 lat temu. Zawsze gdy "bawiłam w kraju", spotykałyśmy się z Ciółką Gosią w małej herbaciarni/ciastkarni (po prawej stronie Alei prowadzącej do Urzędu Miasta), na plotach i opowieściach.
OdpowiedzUsuńA wracając do natury i naturalnych ogrodów i skwerów to przypomina mi się stwierdzenie projektanta dzikich ogrodów Pite'a Oudolf, że jak dziki ogród wygląda na zaniedbany t.z.n, że jest zaniedbany.
Takie odwiedziny po latach są często zaskakujące, ale zawsze bardzo cenne :-)
Cenne !! Doceniliśmy powrót do Zaścianka...;o)
UsuńCiekawa ta wędrówka i zaskoczenie, że tak to wszystko wygląda, zmienia się ale na niekorzyść nie wiem dlaczego....
OdpowiedzUsuńBo "procedury" nie obejmują zdrowego rozsądku...;o)
UsuńA to widzisz, niedaleko mnie, w Niepołomicach, piękną ścieżynkę utworzyli pomiędzy dwoma wielkimi wręcz rzędami kwitnących róż... Dawno nic mnie tak nie zauroczyło jak spacer w tamtym miejscu. Wszystkiego co najlepsze dla Tygryska!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Jak ktoś lubi brzydotę, to nic nie poradzisz...;o) Bo z ekologią to ma niewiele wspólnego...;o)
UsuńDzięki...;o)