Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

sobota, 11 grudnia 2021

Czarna kropka...

     Każdy kto rozpoczynał edukację w latach siedemdziesiątych wie, że lekko nie było...I to dosłownie...

     Tornistry były rozmiarów XXL, wykonane ze skaju z metalowymi klamrami i ciężkie same w sobie...Do tego piórniki (czasem drewniane)...Książki w solidnych, tekturowych oprawach...I oczywiście masa innych "przydasi"...Mydelniczki...Ręczniczki...Butelka z piciem...Mój tornister był tak ciężki, że samodzielnie nie byłam w stanie donieść go do szkoły...A może to ja byłam zbyt lekka ??

W każdym razie, Rodzinka orzekła, że nijak edukacji nie rozpocznę w takim zestawieniu...

     Sprawę rozwiązał Dziadzio Stefan, zgłaszając się na ochotnika do roli Tragarza...W szkole miałam tornister "ciągać" za szelki...Taki byłam ułomek...;o)

     Dziadzio, mimo choroby, transportował ten mój tornister ponad półtora roku...A potem umarł...Więc edukacja bywa "zabójcza"...

     Ale "czarna kropka" miała miejsce w pierwszej klasie...

     Nasza wychowawczyni przygotowała tablicę, na której wypisani byli wszyscy uczniowie, a ona przyznawała nam kropeczki różnych kolorów za sprawowanie...Jeden rzut oka i było widać, kto co ma "za pazurami"...

     Pewnego dnia, wchodzi wychowawczyni do klasy i z grobową miną oświadcza, że wstawia mi "czarną kropkę" ze sprawowania, bo dopuściłam się rzeczy strasznej...

Nie miałam pojęcia o co chodzi...

     Okazało się, że dzień wcześniej, kiedy wracaliśmy ze szkoły, śmiałam się na ulicy i dokuczałam jednemu z uczniów, że jest "tłuk i gamoń" bo wierszyka nie umiał...

Wychowawczyni nawet nie czekała na wyjaśnienia, nie zapytała jak było, tylko walnęła mi tę czarną kropę przy całej klasie...

Nie rozumiałam...Nie pojmowałam...

     Przez cały dzień nie odezwałam się w klasie ani słowem, a czarna kropka wbijała mi się w oczy, w serce i w duszę...

     Dziadzio Stefan od razu rozpoznał, że coś jest nie tak...

A było bardziej "nie tak" niż się wydawało siedmiolatce...

     - I on powiedział mamie, że to ja się z niego śmiałam, i że go przezywałam...

     - Kto ?? Darek ?? - nie mógł uwierzyć Dziadek...

     - Tak...I ciocia była dzisiaj w szkole...Opowiedziała wszystko wychowawczyni i dostałam czarną kropkę na tablicy...- i pociekły łzy rozżalenia...

     - Halina tych bzdur nagadała ?? - sytuacja bardzo Dziadka Stefana zdenerwowała...

     Dziadek odprowadził mnie do domu, coś wyszeptał do ucha wujkowi, który miał mi dotrzymać towarzystwa i zniknął...(Dziadek poszedł wyjaśnić sprawę u źródła, czyli u najstarszego syna)...

Całe popołudnie i wieczór upłynęły pod znakiem "czarnej kropki"...

     Na drugi dzień szłam do szkoły z Mamciaśką i Dziadkiem Stefanem...Chociaż chętnych do eskortowania było wielu...(Baba Jaga (czyli Babcia), Ojciec i dwóch młodszych braci Mamciaśki)...

W czym był problem ??

     Otóż, w dzień, kiedy ponoć wyzywałam własnego kuzyna od "tłuków i nieuków" wracałam do domu z Dziadkiem Stefanem, nawet trasa marszu się nie zgadzała...Cioteczka (moja osobista chrzestna) minęła się z prawdą i to minęła się wręcz kosmicznie...A wychowawczyni dała temu wiarę...

Tak krzyczącego Dziadka Stefana to ja nigdy wcześniej i nigdy później nie widziałam...

     Rozpętała się taka awantura, że nawet dyrektor szkoły brał w niej udział osobisty...

Ale apogeum nastąpiło, kiedy w drzwiach szkoły pojawiła się ciotka z kuzynem...

Wszyscy wylądowaliśmy w dyrektorskim gabinecie...

     Ponoć kłamstwo ma krótkie nogi...To kłamstwo chyba nawet krótkich nóg nie miało...

     Darek okłamał mamę (przynajmniej taką wersję przedstawiła przyciśnięta do muru ciotka), ona zamiast załatwić to w rodzinie, postanowiła rozpętać burzę, wychowawczyni niczego nie sprawdziła...

Efekt ??

     Nigdy więcej ciotka nie brała udziału w rodzinnych uroczystościach, Dziadek Stefan postawił kategoryczne veto...Moi Rodzice praktycznie zerwali z nimi kontakt...Darka przeniesiono do innej szkoły...

     Czarna kropka widniała na tablicy do końca roku, bo zrobiona była mazakiem...Klasie też niczego nie wyjaśniono...Czarna kropka kłuła oczy, serce i duszę...Zadra pozostała...

Ale że historia lubi się powtarzać...

     Właśnie rozpoczynałam naukę w Technikum, pełna gala, szkoła mundurowa, więc "pierwszaki" widoczne w tłumie...I nagle, wśród tych głów rozpoznaję Darka...Bingo !!

Kiedy mnie zauważył, to jakby grom w niego strzelił...

Większe nieszczęście już mu się przytrafić nie mogło...

I pewnie moją winą było, że pół roku później przeniósł się do "zawodówki" bo nie wyrabiał...

     A kiedy dwa lata później spotkaliśmy się przypadkiem w pewnym parku, zebrał się na odwagę i wywalił mi w twarz, że jest "czarną owcą" w rodzinie, że nic mu się nie udawało i nie udaje, i że całe życie był nękany przez własną matkę faktem, że ma genialnego brata (to akurat była prawda) i wszechstronnie uzdolnioną kuzynkę (a to były "jaja")...

Nawet nie wiedziałam co powiedzieć...

Cioteczka zniszczyła własne dziecko...Jedną "kropką"...

20 komentarzy:

  1. Nadwrażliwość rodziców na temat własnych dzieci robi dużo złego.
    Nie pamiętam własnego tornistra w pierwszych latach mojej nauki. Może dlatego że miałam szkołę po drugiej stronie ulicy, wtedy bardzo mało ruchliwej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pamiętam do dzisiaj, bo potem musiałam z nim "walczyć" sama...;o)A cioteczka spory rachunek płaci do dzisiaj...;o)

      Usuń
  2. Tym razem nie widzę między nami podobieństw ;-) Uwielbiałam swój pierwszy plecak i za nic nie pozwoliłabym komukolwiek go nosić. Na "czarne kropki" byłam odporna, a nawet skumplowałam się z synem mojej nauczycielki w pierwszej klasie podstawówki, a kumpel był z niego niezrównany, sprowadził mnie na drogę oszustwa! Za jego namową dopisałam sobie punkty na jakimś pierwszym klasowym sprawdzianie, stwierdził, że powinnam mieć maksa i już. No to dopisałam i oboje mieliśmy najwyższą punktację i najwyższe oceny. Obawiam się, że gen oszustwa musiałam mieć wrodzony, on tylko mnie namówił do jego wykorzystania ;-) I absolutnie nie mieliśmy żadnych wyrzutów sumienia :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przez pierwsze dwa lata byłam wzorem cnót wszelkich...Przynajmniej w szkole...;o)

      Usuń
  3. Ja chodziłam do podstawówki w latach sześćdziesiątych i wtedy piórniki wszyscy mieli drewniane ;) W mojej pierwszej klasie ciężkie, ciemne drewniane ławki stały na podwyższeniu, w otworach pośrodku były...kałamarze, a my pisaliśmy stalówkami w obsadkach maczanymi w atramencie który znajdował się w tych kałamarzach. Żadne z dzieci nie wiedziało co to flamaster czy też inny mazak ;) Pamiętam jak wyglądał mój pierwszy tornister, nie pamiętam za to czy był ciężki, no ale nigdy nie byłam ciupinką drobinką :) Chyba jednak tornistry w latach sześćdziesiątych był lżejsze od tych dekadę później.

    Niestety bliscy bywają nieraz bardziej toksyczni od obcych i robią to niby dla naszego dobra i są przekonani że mają rację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziłam do nowiutkiej szkoły, tyle co oddanej...;o)

      A ja byłam takich "herosem", że do szkolnego zdjęcia siedziałam na czterech tomach Encyklopedii, żeby mnie widać było...;o)

      Usuń
  4. Historia przerażająca tak naprawdę ... Ale taki zimny wychów wówczas panował, że dzieci i ryby głosu nie mają, a nauczyciel w szkole był bogiem, a z bogami się nie dyskutuje, nieprawda.
    Swój tornister pamiętam, nie był jakiś wielki, czasem nie wszystko się mi tam mieściło, albo z trudem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta nauczka była dobra również dla Wychowawczyni...Przez kolejne dwa lata była bez zarzutu...;o)

      Usuń
  5. Z rodziną podobno najlepiej wychodzi się na zdjęciach. A czarną kropkę pamiętam, chociaż chodziłam do szkoły w latach 80.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Czarna kropka" była symbolem edukacji przez wiele lat...;o)

      Usuń
  6. I to jest najlepszy dowód że w rodzinie - nawet tej najbliższej też różnie bywa...

    OdpowiedzUsuń
  7. No patrzcie, przez cały mój edukacyjny trakt nie zauważyłam istnienia fenomenu czarnej kropki. Kropki widziałam tylko białe na czerwonym kołnierzyku. Przyszytym do plastikowego fartuszka w kolorze granatowym. Tornistry były obrzydliwie ciężkie, ja za to też raczej nieduża. Niestety, nikt mi tornistra nie nosił. A droga do i ze szkoły była długa. Na szczęście można było sobie odpoczywać ile się chciało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plastikowe fartuszki i juniorki, to był hit modowy nie do podrobienia...;o)

      Usuń
  8. Pamiętam te tablice i czarne kropki I ciężkie tornistry. I Pamiętam, jak bardzo nauczyciele nie umieli przyznać się do tego, że w którymś momencie skrzywdzili ucznia mając tego pełną świadomość. Abstrahując od dzisiejszego szkolnego wątku - Gordyjko, Ty pisz książki a ja będę czytać. Nawet nie musisz nic wymyślać, bo jak widać samo życie pisze najciekawsze (choć nie zawsze nalepsze dla bohateró) historie. Serdeczności 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za uznanie, ale może poprzestańmy na blogowaniu...Kiepskich książek są pełne księgarnie...;o)

      Usuń
  9. Czarne kropki powinni dostać inni bohaterowie tej opowieści.
    I teraz zdarza się, ze wychowawca musi wejść w rolę detektywa i to jeszcze w przypadku wpisów na FB...

    OdpowiedzUsuń
  10. Moja edukacja była tak dawno, że jeszcze nie słyszałam o kropkach a zwłaszcza czarnych. Z pewnością kilka powodów by się znalazło żebym ją otrzymała. Taka czarna kropka ma ogromną moc i potrafi zaważyć na czyimś życiu!
    Mój tornister był jeszcze z tektury, ciemnobrązowy. Z tego okresu najlepiej pamiętam jak zostawałam po lekcjach żeby choć chwilę pobujać w wózku dziecko nauczycielki. Miałam jakiegoś bzika na punkcie matkowania!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widzisz pamiętam kropkę do dzisiaj, chociaż to nie mnie zrobiła największą krzywdę...;o)
      W tekturowym tornistrze Dziadzio Stefan trzymał swoje "przydasie"...;o)

      Usuń