Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

piątek, 21 lutego 2020

Spotkanie z "Łobuzem"...

     Ledwie zamknęłam drzwi, wypaliłam...
     - Ja bardzo proszę Pana Doktora o przegląd pogwarancyjny...
Ło Matko i Córko...
Mało mi się Medyk nie zapluł !!
     - Jakie "pogwarancyjny" !! Co też Pani wymyśliła ?! - tak się "pluł"...
     - No jak ?? Do pięćdziesiątki jakaś gwarancja jest, a potem to już co los przyniesie...- wyjaśniałam, śmiejąc się w głos...
     - Ja tylko trochę jestem młodszy !! Nie chcę być po gwarancji !! - buntował się Lekarz...
     - Reklamacje to już nie do mnie...- skończyłam dysputę ugodowo, i przystąpiliśmy do diagnostyki...
     Wyroki przyjmowałam z pokorą, bo jak się Medyków odwiedza raz na pięć lat, to nie ma co się puszyć i buntować...Szczególnie, że do tego Medyka zaufanie mam od lat...Onegdaj uratował chudą skórkę...
     Pan N. wówczas, bunt małżeński podniósł, i po kilku miesiącach mojego "chernania" po nocach i dniach, samowolnie wizytę zamówił, kartę założył i tylko sms-a przysłał...
     "Masz wizytę o 17:30 !!"
Było po dyskusji...
     Poszłam...
     Pewnie, że poszłam...
Dla ścisłości poszłam z "zapaleniem płuc", bo taką sobie diagnozę ustaliłam...
Od Medyka wyszłam ze stanem przedzawałowym...
Ale przypadliśmy sobie do gustu...
     Ja - pracoholik...
     On - pracoholik...
Czyli, doskonale rozumiał, że Świat się zawali bez mojego udziału...
     Ja - z wrodzoną nienawiścią do oddziałów szpitalnych...
     On - robił wszystko, żeby w szpitalach nie pracować...
Symbioza ??
     Reklamówka leków...Zaleceń by wystarczyło na encyklopedię sześciotomową...I...
No cóż...
Zasada ograniczonego zaufania...
     Pan Doktor chyba nie do końca wierzył, że pracoholizm mnie odpuści...
     Pozwolił na leczenie domowe, fakt, ale uśpił mnie na miesiąc...
Resztę w domu zrobili Pan N. i Pierworodny...
     Papu, siku, leki, spanie...
Tak przez miesiąc...
     Ale kiedy poszłam do kontroli...
Klękajcie Narody !!
Lekarz mnie pochwalił !!
Mnie, medycznego oportunistę...;o)
     Od tego czasu stawiał mnie Pan Doktor na nogi kilkukrotnie...
Ma dar...Ma talent...I Mu się chce...
Proste ??
Teraz też na to liczę...
A kiedy na pożegnanie usłyszałam...
     - Dostałem propozycję intratnej posady w klinice za granicą...Niesamowitą kasę proponowali i spełnienie wszystkich moich warunków...
Zadrżałam, że nadszedł czas pożegnania...
     - I postawiłem warunek...Żeby mi dobę wydłużyli o dwanaście godzin, żebym miał kiedy tę kasę wydawać i cieszyć się z tego razem z Rodziną...
     - Ufff...- wyrwało mi się...
     - To przez Panią !! Skoro umiała Pani zrezygnować z pracoholizmu i Świat się nie zawalił, postanowiłem spróbować...I fajnie jest...
     Roześmialiśmy się oboje...
     - Ale jak rozczyta Pani wyniki, to bardzo proszę przyjść z nimi do kontroli, nawet jeśli będą wyśmienite...
     - A będą ?? - zapytałam z rozpędu...
     - Nie...I dlatego wiem, że się niedługo zobaczymy...- wymruczał Łobuz...

14 komentarzy:

  1. Wiem, że zazdrość, to paskudna cecha, ale o takim lekarzu jakiego opisałaś marzę. Pomimo, że wyniki nie będą wyśmienite, to życzę by były dobre na tyle, abyś dożyła setki. Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno takiego znaleźć - fakt, możesz troszkę pozazdrościć...;o)
      Zobaczymy co Łobuz na te wyniki powie...;o)

      Usuń
  2. A ja mam, a ja mam takiego Doktorka w mojej Holenderii! I w dodatku jest to Ładny Doktorek ;-). Opinię ma ogólnie... taką sobie. Że niechętnie daje skierowania do specjalistów i takie tam... Ale ja nie mam z nim problemów. Tak wiem, że jestem faworyzowana w mojej przychodni od czasu śmierci Reni... Sami wzywają na kontrole i.t.p. i spełniają moje życzenia. W związku z tym też mam za sobą przegląd pogwarancyjny :-) I mój Ładny Doktorek postawił mnie na nogi po ostatnim "upadku na głowę" ;-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To naszemu Doktorkowi uroda poszła w rozum i życzliwość...;o)

      Usuń
  3. Takich łobuzów nam potrzeba, ale ich jak na lekarstwo...

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż, moje kontakty z lekarzami najczęściej wymagają ode mnie wiele determinacji i samozaparcia. Co prawda kilku z nim zawdzięczam życie, ale gdyby taki jeden w porę zareagował, to Ci inni nie musieliby mi tego życia ratować ;)
    Życzę Gordyjko, aby "przegląd pogwarancyjny" wyszedł jak najlepiej!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trafiła kosa na kamień ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ma to jak wyrozumiały pan doktór. Ja to nie mam szczęścia do wyrozumiałych. Bardziej do wrzeszczących. I złośliwych. Przy moim endokrynologu ciągle spięta chodziłam. Przy nim trzeba stalowe nerwy mieć.

    Dużo zdrowia życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po takim maratonie czytelniczym należy Ci się dobra terapia...;o)

      Usuń
  7. No to chyba się w tym lekarzu zakochałaś Gordyjeczko???

    OdpowiedzUsuń