Można by parafrazować...
Wiosna w tym roku zaskoczyła...Hmmm...Wszystkich ??
No cóż...
Samą siebie też chyba zaskoczyła...
Kiedy przybyliśmy na Wrzosowisko po raz pierwszy, stanęłam jak wryta...Jednocześnie kwitły przebiśniegi, krokusy, szafirki i forsycja...
Ki czort ??
Toż to sześć tygodni różnicy czasowej...
Po kolejnych czterech dniach okazało się, że mirabelki i węgierki mogą kwitnąć jednocześnie i nie mają nic przeciw kwitnieniu czereśni...
Kolejne cztery tygodnie...
Wiosna eksternistyczna...
A na polach ??
Traktory to się mało nie zapalą...Rolnicy jednocześnie orzą, nawożą, sieją, bronują, i głowami kręcą...
To będzie dziwny rok...
Ale nie ma co biadolić...Trzeba zakasać rękawy i brać się do pracy...Eksternistycznie...;o)
Pan N. zabrał się dzielnie za porządki...
A w wolnej chwili skopywał kolejne kawałki Wrzosowiska...
Po zeszłorocznych doświadczeniach, postanowiliśmy przenieść warzywniak do sadu...W całości...
Pan N. kopał (w tzw. "międzyczasie"), a Gordyjka obsiewała, obsadzała i przy płotku majstrowała (czyli zajmowała się pierdołami), żeby roślinkom było cieplutko...Jakby się Pani Wiosna zbiesiła i jeszcze chciała przymrozić...;o)
Ale Ślubny tak mi się z tym szpadelkiem rozkręcił, że skopał kolejny kawałek...
Tak powstała nasza "elka"...Tutaj ma być kiedyś stawik...A wokół mają kwitną bzy, kaliny i jaśminowce...Jakby słowik postanowił się przeprowadzić od Sąsiada...;o)
Trochę ogarnęłam kwietnik przy śliwce...
Bo niestety, wszystko nam przemarzło przez te dziwaczne napady mrozu (łącznie z wodomierzem)...
Trochę kolorów dodałam "dla oka"...
No i...Posadziliśmy dwadzieścia kosodrzewin, które dzielnie czekały od jesieni na swoje miejsce...
Kiedy siedzimy na ławeczce, głowa ciągle ucieka mi w prawo, jakbym nie chciała przyswoić, że Filip nie pokaże się więcej na podjeździe...Brakuje mi tej "rudej paskudy"...Na śliwie wisi jeszcze rękawica "do czochrania"...Miseczka poniewiera się przy płocie...Misiek wita nas i żegna z wielką czułością...
Ale gdzie mu tam do Filipa...
Tak, wiosna w tym roku gna na złamanie karku, trza trzymać kciuki, coby sobie i nam krzywdy nie zrobiła ;)
OdpowiedzUsuńWrzosowisko coraz zasobniejsze :)
Do zasobności to mu jeszcze daleko, ale kształtów nabiera...Odrobinkę...;o)
UsuńWrzosowisko powoli pięknieje. Wiosna się ociągała, a jak już zawitała to po całości. Dopiero kwiecień, a mi już latem pachnie. Ja nie znoszę upałów, to też mam nadzieję, że ich nie będzie. hehe Bardzo fajny post, życzę, by wrzosowisko pięknie się ubarwiło i było takie, jakie się Wam marzy. :) Pozdrawiam serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńPrzez to ciepełko to tylko odliczamy "od do" i trudno w domciu wytrzymać...;o)
UsuńNic i nikt nie zastąpi Filipa! Ale i inne mordki mają swoje prawa ;-)
OdpowiedzUsuńTo dalej taszczymy woreczki z darami...;o)
UsuńPiękna ta wasza działka, tyle wzbudza sympatii :-)
OdpowiedzUsuńA psy nasi przyjaciele odchodzą niestety, moje dwa też już czekają na swoją kolejkę...
Ja bardzo kiepsko znoszę takie rozstania...;o)
UsuńNiesamowici jesteście z tempem i ogromem prac na Wrzosowisku :)))
OdpowiedzUsuńFilipek w formie energii u Was ciągle jest i pewnie wyczuwasz jego obecność ...
Wrzosowiskowe ADHD...;o)
UsuńSzkoda, że nie można podrapać energii za uchem...;o)
Wiosna się najpierw skradała, a teraz skoczyła i szaleje.:)))
OdpowiedzUsuńTakie odejścia pozostawiają puste miejsca... Nawet jeśli się pojawi nowe stworzenie, to blizna pozostaje. Też się łapię na tym, że słucham, czy kot nie drapie w drzwi, chociaż już dwa miesiące temu zniknął i ślad po nim zaginął...
Ja trzy lata "przekraczałam" Cezarego w przedpokoju...Dlatego: nigdy więcej...;o)
UsuńNa Filipa wpływu nie było, sam sobie nas wybrał...;o)
Ja też spędziłam ostatni tydzień siedząc w ogrodzie 😀. Różnica między nami jest drobna- robię to sama z... psem 😉.
OdpowiedzUsuńPies kopie, a Ty zasypujesz...;o)
UsuńA skąd wiesz? Tak właśnie bywa ;)
OdpowiedzUsuńBo ja psi praktyk jestem...;o)
UsuńJa właściwie też sama zasuwam na działce. Bo cała reszta to czym innym zajęta. Ale niedługo dołączą do mnie i mam nadzieję, że przynajmniej pochwalą.
OdpowiedzUsuńAle Wy to faktycznie jak te "małe Kazie"...
Tylko się nie wyeksploatujcie za szybko :-))
My w ramach motywacji, chwalimy się wzajemnie...;o)
UsuńW tą szalejącą wiosnę rozłozyło mi moja Big Zus... W czwartek odebrałam ją ze szpitala i teraz mam chwilkę by pogadac z moim ptaszkiem i zająć się różami, które już zaatakowały mszyce. (Ugotowałam czosnek z cebulą według Twojego przepisu. Stygnie). Róże mają już maleńkie pączusie a tulipany przekwitły. Mini jabłonka przekwita a zamiast żąkili wyrosła mi... cebula... Komuś tu cebulki się pomieszały... ;-)
OdpowiedzUsuńŁo Matko i Córko !! To musiało być totalne zauroczenie wiosenne !! Ty Ją pilnuj !! ;o)
UsuńRóże puszczają nowe pędy, ale pączków jeszcze nie mam...;o) Część tulipanów już przekwitła, ale te przytaszczone z Holandii jeszcze nie rozkwitły...;o) Mini jabłonka mi przemarzła i już ratunku dla niej nie ma...:o( Żonkili nie mam, ale narcyzy szaleją...;o)
Ufff...
Natura wiecznie robi nam nowe psikusy, chociaż nie wszystkie są miłe..;o)
OdpowiedzUsuńTempo jakie w tym roku przyjęła zaczyna nas zastanawiać...Zima we wrześniu ?? ;o)
Usuń