Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

czwartek, 22 grudnia 2016

Bombonierka...

     - Chyba musimy w przyszłym roku rozszerzyć budżet świąteczny o ozdoby... - stwierdził Pan N. kwaśno, i sceptycznie przyglądał się naszej choince...
Fakt...
Czegoś na niej brakowało...
Ozdób na pewno...
     Wykruszały się bidulki z czasem, odchodziły w niebyt "ojej się stłukło", no i w tym roku dekorowałam okna bombkami, więc zapasy topniały szybko...


     Trochę pomógł fakt, że na drugi dzień nalazłam jeszcze jeden "zasobnik" z ozdobami...Ot, tak bywa jak się przez lata dekorowało nie tylko jedną choinkę...
Tegoroczna ewidentnie zyskała na urodzie...
Chociaż poprzywiązywana ze wszystkich stron, żeby "Małe Łapki" nie zmajstrowały jakiejś katastrofy...
Ale, ale...
O bombkach miało być...
     Prawie każdy ma takie malusie świecidełka, z którymi związane są najpiękniejsze ze świątecznych wspomnień...Takie świecące "archiwum pamięci"...
     Moje archiwum wygląda tak...

     Ta, jest starsza niż ja !! I jako jedyna przetrwała kilka przeprowadzek, trud wychowawczy dwójki Dzieciaków, psa rozrabiakę...Inne poległy...Ma ponad pięćdziesiąt lat, i chociaż ząb czasu odrobinę ją "nadgryzł", trzyma się dzielnie...Choinki...;o)

     To jest Balbina, albo Fruzia...Tak ją nazwałam mając około pięć lat...Mamciaśka wówczas wydała ogromne pieniądze na trzy takie cudeńka...Był jeszcze "pajacyk" i "koszyczek"...Bez Balbiny nasza choinka byłaby niekompletna (chociaż przez kilka lat wieszałam ją z tyłu, dla jej osobistego bezpieczeństwa)...;o)

     Przypuszczam, że jest to jeden z najstarszych bałwanków...Ma ponad czterdzieści lat i totalnie nic sobie nie robi z odwilży (nawet tych politycznych)...Z racji wieku niestety "zaniewidział" na jedno oczko...To historyczna zasługa Cezarego, który do owego bałwanka zapałał gorącym afektem...Bałwanek zawsze wisiał nisko (z racji wagi), a Cezary uwielbiał leżakować pod choinką...Obaj się nie mieścili...

     Te niebożątka mają po prawie trzydzieści lat...Kupiłam je naszym Dzieciakom, kiedy byliśmy biedni jak te myszy kościelne, a nasze Dzieciaki pod choinką znajdywały raczej ciuchy niż zabawki i słodycze...Zapłaciłam za nie po pięć zeta i do dzisiaj pamiętam swoją rozrzutność (wbrew genetyce)...


     A tego "dziwoląga" sama zmalowałam...No cóż...Kiedyś byłam Dekoratorką bombek choinkowych...I jeśli myślicie, że to jest lekka praca, to jesteście w bardzo poważnym błędzie...Ręczne malowanie bombek to ciężka praca fizyczna...Bolą dłonie...Bolą ramiona...Bolą krzyże...Po takiej dniówce boli w zasadzie wszystko...
Ale lubiłam to robić...
To tak jakby człowiek przez cały rok obchodził Boże Narodzenie...;o)

14 komentarzy:

  1. Super wspomnienia choinkowe :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, jeszcze jest sporo
    i ten Dziwo...!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale wzruszające zabytkowe cudności...
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba każde "pudło z bombkami" zawiera takie skarby...;o)

      Usuń
  4. To są bombki!:-) A nie ta chińska tandeta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na "chińską tandetę" stać wszystkich, na takie "dziwolągi" raczej nie...Wszystko "szło" hurtem do Stanów (licencja Disneya)...;o)

      Dziękujemy za życzenia !! :o)

      Usuń
  5. U nas też się ostało trochę "staroci" :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja pamiętam takie bałwanki.
    U niejednego dyndały na choince ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten bałwanek wisiał zawsze u mojej babci. Mam kilka bombek od niej, ale tej akurat nie. Szkoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro tak, to nasz bałwanek zostaje w "archiwum" dla Księciunia...;o)

      Usuń