Jak wiecie, od kilku miesięcy nie spożywamy "przemysłowego masła"...A ściślej rzecz ujmując, jeśli tylko mam wolną chwilę (o którą trudno w sezonie "ziemnym"), to masło robię w domu, z kremówki...
No cóż...Zawsze to ociupinkę mniej chemii w organizmie...Chociaż ta kremówka...
Ale po kolei...
Jako dziecię uczestniczyłam ochoczo w pracach "twórczych" Bieszczadzkiej Babci, a już maselnica wywoływała u mnie wręcz pożądanie namiętne...
No bo jak to tak...Wlać śmietanę, potrzepać kijem, a potem wyciągnąć osełkę masła ??
Bieszczadzka Babcia urosła w moich oczach do rangi Cudotwórczyni...
Nie przypuszczałam, że dożyję czasów, kiedy i ja będę "tłuc kijem" (mikserem)...De facto nabytym lat temu trzydzieści właśnie w czasie bytności u Bieszczadzkich Dziadków...
Kiedy jednak tworzyłam to "coś z niczego" jeden fakt nie dawał mi spokoju...
Kolor owego "tworu"...
Próbowałam śmietany w kartonikach, próbowałam w buteleczka, próbowałam w woreczkach...
Za każdym razem kolor masła był nijaki...
A przecież pamiętam...
Pamiętam kolor, konsystencję (tą udało mi się odtworzyć) i smak...
Co jest nie tak ??
Kiedy więc bytowaliśmy na Wrzosowisku, a więc na terenach najbardziej rolniczych, postanowiliśmy wybyć na "rolnicze" zakupy...I chociaż łatwe to się wydaje, to łatwe nie jest...
Wśród straganów większość to "hurtownicy", więc teoretycznie nabywamy "zdrowe", a praktycznie "marketowe"...Trzeba Sprzedawcę "wyłuskać"...
Od razu się przyznam, że pomidorowego Sprzedawcy "wyłuskać" mi się nie udało, a nabyte pomidory to totalna porażka...
Za to nabiał...
Echhh...
Właśnie zrobiłam masło z nabytej na targowisku śmietany...
I chociaż robię masło od kilku miesięcy, ten proces był całkiem inny...
Trwał prawie pół godziny ( tym samym mikserem), masło oddzielało się delikatnie i powoli, połyskując złotymi kuleczkami w maślance, a maślanka była mleczna, a nie wodnista...
W takim razie...Ile chemii jest w śmietanie kremówce, którą nabywamy w sklepach ??
No i mam kolor babcinego masła...Jak poranne Słońce...
Kupić Wam śmietanki ?? ;o)
Maślany, świński ryjek.
OdpowiedzUsuńZe świńskiego ryjka to raczej smalczyk z cebulką...;o)
UsuńPiękne to masełko :) W końcu się Tobie udało, bo i towar był przedni :)
OdpowiedzUsuńKupiłam kilka razy śmietanę na targu i też masło robiłam. Też dość długo musiał mikser pracować, żeby przejść z etapu bitej śmietany do etapu masła :)
Co do zawartości śmietany w śmietanie .... szkoda gadać, ot, co.
Może pasteryzacja niszczy ten pierwotny skład śmietany?
Raczej te durne "utrwalacze", bo przecież "gotowane" mleko właściwości nie zmienia...;o)
UsuńJa też robię masło, z tymże w dużym słoiku. Wlewam ok 1/3 objętości i ręcznie trzepię (jakkolwiek głupio to brzmi ;p ).
OdpowiedzUsuńNie wiem czy lepiej mikserem czy w słoiku. Ja tylko dzielę się sposobem wykonania ;)
Pozdro!
Zastanawiałam się nad "słoikiem", a nawet nad "kijem", ale pozostałam wierna mikserowi...;o)
UsuńOj coś mi się wydaje, że tajemnica tkwi w pasteryzacji. Ja też pamiętam masło robione w takiej maślnicy . Na przemysłową skalę póżniej w pralce typu frania :))
OdpowiedzUsuńU mojej podczęstochowskiej babci.
A chleb pieczony na zakwasie raz w tygodniu w chlebowym piecu ,polany śmietaną od własnej krowy i posypany cukrem to proszę ja ciebie - smak dzieciństwa,które niestety się nie wrati...
A wiesz, że może się wrócić ?? Mam piekarenkę z "prawdziwym" chlebusiem, i śmietankę zbieraną do słoiczka, wystarczy cukrem oprószyć...
UsuńW przyszłym roku zamierzam sobie te delicje zaserwować na Wrzosowisku, bo w Zaścianku brakuje "zapachu lata"...;o)
No, takie masełko.... takie to bym chciała...
OdpowiedzUsuńPrzyjeżdżaj !! Zapas śmietanki zacny czeka...;o)
UsuńByło w planie... Na serio. Miałam juz bilet samolotowy na 8-mego...I plany spotkań w Zaścianku...[Na Środuli bowiem mieszka moja ukochana Gosieńka, (przyjaciółka od podstawówki)], to sobie myślałam po cichu: do Zascianka jak rzut beretem :-) . No ale ze względu na wzgląd, spotakania na szczytach i w dolinach odwołane....Bilet też... :(
UsuńI to takim beretem bez antenki !! Szkoda...Bardzo szkoda...Tak szkoda, że...echhh...:o(
UsuńPamiętam, ciotka masło w maselnicy bardzo długo ubijała, tłukła i tłukła...
OdpowiedzUsuńJa do pieczywa, nie używam żadnych "smarowideł";)
Mój mikser też ma około 30 lat, kupiłam go w trakcie mojego pierwszego pobytu w Niemczech :)
A my na pierwszych wakacjach z Pierworodnym, kiedy został przedstawiony swoim Bieszczadzkim Pradziadkom...Jak sobie wspomnę podróż powrotną to do dzisiaj aż mi ciarki po kręgosłupie chodzą...;o)
UsuńJa też już dwa razy zrobiłam masło (białe niestety), ale za mało tu miejsca, żeby opisać jak ono powstawało.....;o) Nie było łatwo!.....;o) Gratuluję konsekwencji w działaniach!!!.......;o)
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie tym procesem twórczym...;o)
UsuńDzięki, ale to zasługa łakomstwa...;o)
To ja poproszę...
OdpowiedzUsuńOdbiór osobisty w Zaścianku...;o)
UsuńO Boziu ! Masełko własnej roboty - delicja w najlepszym wydaniu :)
OdpowiedzUsuńŁo Matko i Córko...Ducha widzę !! ;o)
UsuńTeż robiłam takie masło. Ale ponieważ to nie były duże ilości, to zawsze powstawało w słoju, metodą chlupotania.:))) Zapach i smak nieporównywalne i maślanka prawdziwa.:)))
OdpowiedzUsuńChlebuś na zakwasie, masełko spod "kija" i truskawkowy dżemik własnej produkcji...;o)
UsuńI powidła śliwkowe...:)))
UsuńJedziemy po bandzie ?? Przebijam kawałkiem swojskiej kiełbaski wędzonej na drzewie olszynowym, albo wiśniowym...I korniszonek do tego !! ;o)
UsuńMogę już tylko dodać kieliszek wiśniówki (lub innej nalewki) i konfiturę z płatków róży.:)))
Usuń