Celem miała być Górka o pięknej nazwie Anica...
Ledwie 712m n.p.m. ...
Niby nic...
Ale ta "niby" Górka, to było jednak ponad sześć godzin wędrówki, i to wędrówki w upale...
10 października 2014r. temperatura w Słońcu 35 stopni...
Czyli konieczne "kapelusiki"...
Pierwsze fragmenty wędrówki w przyjemnym cieniu niewysokich drzewek i pierwsza niespodzianka...
Górski cmentarz...Zjawisko dosyć częste w Chorwacji...
Te są datowane na lata trzydzieste ubiegłego wieku...
A potem chorwackie Góry kusiły nas na swój sposób...
Jakby szeptały:
"Popatrz jak tutaj pięknie...Prawda ?? To pomyśl sobie jak będzie cudnie tam, na szczycie..."
No i jakoś upał mniej dokucza, człowiek przestaje myśleć o zmęczeniu...
Nastrój musiał być rzeczywiście niesamowity, bo mój osobisty Komandos...
rzekł nagle:
- Stań na tamtej grani to zrobię Ci zdjęcie...
Ło Matko i Córko !!
Albo mój Ślubny udaru dostał, albo jest jakieś święto, o którym zapomniałam !!
Toż jak świat światem zawsze było:
- Złaź z tej grani !!
No to rzecz jasna polazłam...Mnie na grań dwa razy zapraszać nie trzeba...
Pan N. pewnie myślał, że mi się to łażenie graniami w końcu znudzi...
W życiu !!
A takie widoczki to skąd ja będę mieć ??
I pocztę ??
Pocztę ??
Hmmm...
Listonoszem w tym rewirze to ja bym wolała nie być ;o)
W tej skrzyneczce można pozostawić pozdrowienia, albo złorzeczenia, albo można nie zostawiać nic i tylko zerknąć z sympatią...
Jak widać Anica jest lubiana...
Gości ma całe tłumy...
No i szczyt...
Przepraszam...To tylko ustronne miejsce na łyczek wody...
I na widoczki...
I tym razem, to rzeczywiście szczyt...
Babcia Gordyjka w "ciapelutku", z dwoma kucysiami, siedzi sobie bardzo statecznie na szczycie Anici...
Prawda, że wyglądam wyjątkowo poważnie ??
A żeby dopełnić powagi, uwieczniłam oczywiście mojego butka...
Będzie komplet do jęzorka...
Ruszyliśmy w drogę powrotną...
Cel ?? Kaskady i wodospady...
Ale po drodze spotkaliśmy tubylca...
Nie o Pana N. mi chodzi, ale o koziołka wylegującego się na skale...
Nie były to żadne górskie kozice, ale najzwyklejsze kozy domowe na wypasie...
Co jadły ?? Nie mam pojęcia, bo moim zdaniem paszy było tam niewiele...
Potem spotkaliśmy "Wisielców"...
Właśnie z "Wisielców" Anica słynie w całej Europie...
Wspinaczem nie jestem, ale to podobno najlepsza skała do wspinaczek...
Z tego co zauważyliśmy, to rzeczywiście ma ogromne powodzenie, bo na linach zwisały tłumy całe, a na parkingach stały pojazdy z rejestracjami z całego kontynentu...
Najbardziej rozczulił mnie jednak widok czteroosobowej Rodziny...Mama przygotowywała posiłek, Tata przygotowywał liny, a dwoje Dzieciaków (8-10 lat) dreptało niecierpliwie nie mogąc doczekać się wspinaczki...
My marzyliśmy o moczeniu nóg w górskim potoku...
Uffff...
Urok kaskad i wodospadów zaczęliśmy zauważać po chwili...
Droga powrotna nie wydawała się już taka uciążliwa...
Po drodze natknęliśmy się na kolejną atrakcję...Schrony atomowe Pana Tito...
Budowle robiły wrażenie, chociaż zwiedzanie ich nie jest jeszcze możliwe...
Ale nas niewidzialną siłą przyciągał Busik...
I tym razem nie chodziło o klimatyzację...
W Busiku przyjechały nasze kostiumy kąpielowe i ręczniczki !!
Prosto ze szlaku pomknęliśmy nad brzeg Adriatyku !!
Pewnie czuł się bez nas samotny...;o)
Miło było poczytać,
OdpowiedzUsuńale mnie byłoby wolno,
to co nad wodą!
To następnym razem będzie coś ekstra...;o) Samo "lanie wody"...;o)
UsuńPrawdziwa z Ciebie Kozica:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Że niby uparta jak koza ?? ;o)
UsuńFajne miejsca zwiedzaliście :)) Jako babcia w kapelutku wyglądasz bardzo godnie i dostojnie ;) Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńTakie komentarze lubię...;o)
UsuńPiękna wyprawa, wspaniałe góry, chociaż nasze nie gorsze, a na dodatek po raz pierwszy widzę Gordyję z przodu.Już wiem z kim piszę.Pozdrawia.Ula
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mój widok nie zakłócił Ci podziwiania gór...;o)
UsuńPozdrawiam sarenkę i pana N, dobrze wam że możecie chodzić
OdpowiedzUsuńj
Póki możemy, to trzeba korzystać...:o)
Usuń