Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

czwartek, 17 kwietnia 2014

Kicając do Świąt...

     Z czym kojarzy Wam się "Ostara" ??
Nie "o Stara" !!
     Ostara to pogańskie święto wiosny obchodzone w pierwszą niedzielę po równonocnej pełni Księżyca...
Święto odradzającego się życia...
     Nawet Druidzi je obchodzili, nazywając Alban Eilir...Światło Ziemi...
     Jak każde święto, tak i to miało swoje pogańskie bóstwa, do których Wyznawcy wznosili modły, i do których w opiekę oddawali się z pokorą...
     Głównym bóstwem Ostary była saksońska bogini płodności Eostre...
     Jak każda szanująca się bogini, i Eostre miała swoje symbole, a że była ona boginią płodności, więc...
     Jakie zwierzątko kojarzy się Wam z nieprzyzwoitą wręcz płodnością ??
Jasne !!
     Świętym zwierzaczkiem Eostre był zając !!
     Związków ze współczesnością długo szukać nie trzeba...Wszak po angielsku Wielkanoc to właśnie Easter...
     Ale skupmy się na zającu...
Wiemy już, że zając "awansował" dzięki germańskim tradycjom...
To również Niemcom zawdzięczamy "jadalne" zające...
I wcale nie chodzi mi o mięsne tuszki...
     W 1800 roku w Niemczech pojawiły się świąteczne zajączki wyprodukowane z ciasta i cukru...Taki gest w stronę Dzieci, które były owymi "zajączkami" obdarowywane...
Z biegiem lat obdarowywanie zającami zmieniło formę i stało się obdarowywaniem "na zająca"...
     Ale jakim cudem zając zrobił tak wielką, międzynarodową karierę ??
Zając wyemigrował !!
Rzecz jasna, nie sam...
     Kiedy w 1700 roku ruszyła wielka fala emigracyjna z terenów Niemiec na podbój Ameryki (a dokładniej Pensylwanii), zając cichaczem przemknął się w bagażach...A że, jak wiemy, płody jest bardzo, więc zasiedlił ów wielkanocny zajączek nowy Kontynent w trybie ekspresowym...
Co ciekawe, to właśnie w Ameryce zatraciła się różnica między wielkanocnym zajączkiem, a wielkanocnym króliczkiem...
Od XIX wieku coś co kicało i miało długie uszy musiało być "wielkanocne"...
     Kicaje górą !!
A skoro o "górach" mowa...
Wyobraźcie sobie "górę" zająca...
3,82 metra wysokości...
3 tony wagi...
I caluśki, rzecz jasna z czekolady !!
     "Wiekopojmne" dzieło Harry`go  Johnsona z Jahannesburga...
Replika zająca z reklam baterii Duracell...
I przyznam się szczerze, że chociaż królików nie jadam, bo kocham owe zwierzaki pasjami, i niepojętym mi się wydaje mordowanie tak uroczych stworzeń, to tuszkę z króliczka Pana Johnsona chętnie bym wcięła...;o) 

8 komentarzy:

  1. Wspaniałych Rodzinnych Świąt Wielkiej nocy
    życzy Tobie i Rodzinie całej
    Jadwiga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :o) Dla Was też samych wspaniałości !! :o)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Nie dali spróbować...:o(

      Usuń
    2. Oj, a szkoda :-(
      A może i lepiej ?
      Tyle czekolady, poszłoby w biodra jak nic :-)))

      Usuń
    3. Moje biodra są przystosowane do przyswajania czekolady...;o)

      Usuń
  3. Ale tuszki królicze oferowane w sklepach to same kości. Nie ma za bardzo co jeść, przy tym tyle kosztują....
    Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń