Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

sobota, 3 listopada 2012

Tak to się wszystko zaczęło...

     Dawno, dawno temu...Za górami i lasami...
     Tam gdzie wśród lasów piękny Gród Kraka rozkwitał, przeglądając się niczym oblubienica w wodach Wisły, mieszkał sobie pewien szlachcic...
Okrutnie dobry to był człowiek i mimo stanu swego pragnący nieść pomoc Mieszkańcom Grodu, a że ciekawski był bardzo, więc w krótkim czasie pojął tajniki jak Ludziom w chorobie ulgę przynosić...
Pod jego oknami zaczęły się zbierać tłumy prawdziwe, a sława dawno za mury Krakowa powędrowała...
Czym więcej Ludzi leczył, tym większe tłumy na uleczenie oczekiwały...
Zmęczony okrutnie tym zajęciem postanowił z Krakowa uciekać...
     Węzełek spakował, wygodne ciżmy odział i w lasy Pogórza ruszył, zabierając z sobą kilka wielce mądrych ksiąg...
W głuszy leśnej się zaszył i odpoczynek rozpoczął, poświęcając się bez reszty tych ksiąg studiowaniu...
W jednej z nich odkrył coś co okrutnie go zmieniło...
Tajemnicę jak złe moce do posługi przymusić i korzyść wielką z tego czerpać...
Pomyślał...Pomyślał...
I w pewną bezksiężycową noc biesa przywołał...
     Czasy to były dla biesów ciężkie, bo naród wielce był religijnym, więc nim chwil kilka minęło diabeł się do posługi zgłosił...
Kudłaty był cały...Sadzą upaprany...A spod rozczochranej czupryny dwa rogi sterczały...
     - Wzywałeś mnie Panie ?? - zapytał przymilnym tonem...
     Szlachcicem dreszcz zimny wstrząsnął, ale że ciekawość okrutna nim rządziła, więc przytaknął...
     - Wzywałem...
     Diabłu aż się oczy z radości zaszkliły...
     - Wedle rozkazu przybyłem... - wysyczał przez czarne zębiska, łapy kudłate zatarł radośnie i grzbiet pochylił, niby że taki usłużny z niego czart...
     - Cieszy mnie to bardzo... - powitał go szlachcic - bo mam do ciebie kilka pytań... - wywalił prosto z mostu, żeby obcowania z biesem nie przedłużać...
     - Słucham Cię mój Panie... - diablisko skromnie wzrok na kopyta u swoich nóg spuściło...
     - Chciałbym posiąść mądrość taką, której w żadnej z ksiąg nie znajdę... - rozpoczął wyliczanie szlachcic...
     - Twoja mądrość mój Panie już poza księgi sięga i nijak żebym mógł Ci jej więcej dostarczyć, takiej władzy, Panie mój, biesy nie posiadają... - ze smutkiem w głosie wyznawał diabeł i wyczuć się dało, że chociaż to pomiot piekielny to prawdę prawi... - ale mogę sprawić, że moc Twoja wielką będzie, że zawładniesz magią, że nieludzkie czyny Twoim się staną udziałem...
     Płomienna ta przemowa wielce na wyobraźnię szlachcica podziałała i przed oczami postać własną już widział w chwale ogromnej...
     - Więc uczyń tak... - wyszeptał szlachcic, a diablik łapy z radości zatarł i cyrograf zza pazuchy wyszarpał...Dzisiaj byśmy to umową współpracy nazwali...
     W cyrografie owym diabeł się do posług wszelakich zobowiązywał, a szlachcic w zamian duszę mu swoją obiecał...
Ale nim podpisy pod ową umową złożyli szlachcic chciał moc biesa wypróbować...
     - Nie to, żebym w moce twoje wątpił, ale że do duszy swojej przywiązany jestem okrutnie to za byle co oddawać jej nie zamierzam... - poważnym tonem oznajmił...
     - Rzecz całkiem zrozumiała... - potwierdziło diablisko, chociaż minę miał nietęgą...
     - Przy głównym trakcie zachodnim, jaki z Krakowa wychodzi leży Gród niewielki Ilkusem zwany, Ludzie w nim mieszkają uczciwi, ale ubodzy...W gościnie u Mieszczan wielokrotnie bywałem i chociaż sami niewiele mieli to gościnnością swoją inne Grody przebijają...
Chciałbym się im za dobre serca odwdzięczyć...Weź całe srebro jakie w ziemi polskiej znajdziesz i pod Ilkusem zakop, tak żeby Mieszkańcy odkopawszy je w dostatki opływali...
     Diabeł na te "dobre serca", "gościnność" i "uczciwość" marszczył się okrutnie, bo raczej jakiegoś psikusa złośliwego się spodziewał, ale cóż...Sam się do posłuszeństwa zobligował...
Kopytami ikry zakrzesał, rękawy na kosmatych łapach podwinął i ruszył do roboty...
Zadanie proste nie było, więc się bies przez trzy doby po Polsce plątał i srebrne żyły wydłubywał...
Ale na trzecią dobę wielce z siebie zadowolony przed szlachcicem stanął i cyrograf pod nos podetknął...
     - Podpisuj... - i paluchem lekko od srebrnego pyłu poprószonym miejsce wskazał...
     Szlachcic rad nie rad, pióro w krwi z palca serdecznego umoczył i kaligrafię rozpoczął...

                                                                  Twardowski... 

6 komentarzy:

  1. Hm... to z Twardowskiego całkiem porządny gość był :-)))
    Jak to złe z dobrym się miesza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz pewnie będzie, e co złe to przez żonę...;o)

      Usuń
  2. jantoni341.bloog.pl3 listopada 2012 20:11

    I cieszy się
    moja dusza,
    na te srebra
    spod... Olkusza.
    LW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz jest w modzie,
      mieszkać w Srebrnym Grodzie...;o)

      Usuń
  3. No proszę o Twrdowskiego znaleźliśmy
    j

    OdpowiedzUsuń