Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

poniedziałek, 15 października 2012

Jak się Gordyjka w kamień węgielny zmieniła...

     Znużona wiosennym procesem rehabilitacji, która wlekła się w nieskończoność i nie przynosiła oczekiwanych przeze mnie efektów, postanowiłam jesienią wziąć się za siebie z kopyta..
Dlaczego jesienią ?? 
Bo wiosna już była stracona, a w lecie z reguły ruszam się ponadstandardowo...
W stanie w jakim byłam, zimy mogłam nie doczekać, albo doczekać w postaci stalagmitu, albo stalaktytu...Albo głazu przydrożnego...
Ot co...
     Mimo wymiany kanapy na materac z rehabilitacyjnymi wkładami i indywidualnej terapii rowerkowej czułam, że dokąd się nie ruszę z sensem, zagrożenie nie minie...
     Z ogromną radością przyjęłam informację od Pana N., że jego zakład pracy zamierza sponsorować wejściówki na obiekty sportowe od października...
Doczekać się nie mogłam...
A jak się już doczekałam to się okazało, że ktoś czegoś nie podpisał, ktoś czegoś nie załatwił i lipa z tego wyszła...
     Postanowiliśmy poszukać czegoś sami...
     Typ padł na "prywatny ośrodek sportu" w Zaścianku...Założyliśmy, że tak znamienita nazwa sugeruje, iż oboje coś dla siebie tam znajdziemy...
Hmmm...
Zakładać to my możemy bieliznę...
     Na miejscu, sympatyczna Panienka zaproponowała Panu N. zajęcia na rowerkach, albo ze sztangą, albo jogę...
Mina mojego Męża - bezcenna...
Jak mu tylko pierwszy szok minął zapytał z grzecznym uśmiechem...
     - A rozplątujecie gratis ??
     Moja wyobraźnia od razu oczywiście podsunęła mi obraz Męża w supełku z malowniczo sterczącymi kończynami...
To był obraz godny Picassa...
Wiedziałam, że mimo niewątpliwego uroku owej Panienki, nawet wizja pierwszych gratisowych zajęć nie skusi Pana N. do takich poświęceń...
Ale był dzielny...
Kiedy wyszliśmy z owego "ośrodka" oświadczył, iż dla dobra stadła małżeńskiego może się nawet dać zawiązać w supełek...
     Aż takich dowodów małżeńskiego przywiązania nie wymagałam...
     - Nie martw się...Może zerknę do "Kubusia" ...Tak kiedyś był aerobik... - pocieszałam mojego kandydata na Jogina...
     Zajrzałam dzisiaj...
     Uprzedziłam Trenerkę, że zdechlak ze mnie wzorcowy, żeby się po mnie cudów nie spodziewała i zaczęłam malownicze wygibasy w rytm dawno przebrzmiałych przebojów...
Mój kręgosłup oczywiście nie na wszystko mi pozwolił, ale jak się baba zaprze to cudów dokona...
Przeżyłam do końca...
Dobrze, że mam buciki jak Przedszkolak na rzepka, bo bym chyba na bosaka do domciu wracała...
Tak sobie dogodziłam...
     Panu N. wysłałam zaraz sms-ka, że wdowcem będzie i żeby na kolację nie liczył, bo chyba dam radę tylko sucharki z pudełka wyciągnąć i czym prędzej siadłam tą notatkę tworzyć, bo coś mi się wydaje, że przez kilka najbliższych dni to ja będę jak ten kamień węgielny...
Podwaliny dobre, tylko nadbudowa kiepska...
I tym optymistycznym akcentem kończę sprawozdanie ze sportowych zmagań waszej Gordyjki, żeby się jutro nie okazało, że paluchy też mnie bolą...:o)

P.S. Pan N. odpisał, że jest ze mnie dumny...Chyba umrzyka dawno nie widział...;o)

12 komentarzy:

  1. Mnie by się nie chciało,
    latam na przymusowe spacerki i też mi się nie chce ...
    Podziwiam Ciebie :-)
    Napisz jutro czy żyjesz :-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Gordyjko kochana Ty taka chudzinka, nie forsuj sie za bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja to podziwiam ludzi, którzy mają samozaparcie chodzić na jakieś siłownie, fitnesy, baystepy i tym podobne. Wykupują karnety i biegają co drugi dzień, abo i codziennie, znam takich, którzy codziennie... Albo mnie jeszcze taki paraliż nie dotknął, żeby mnie do tego zmusił, albo nie wiem, co tracę i dlatego na razie omijam z daleka ;-)

    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różna bywają "zboczenia"...;o) Ja znam taką Panią co rzuca wszystko dla dobrego koncertu, albo opery...:o)

      Usuń
    2. O, nie wszystko, nie wszystko... pracy jeszcze nie rzuciłam (choć czasami mam wielką na to ochotę);-)

      notaria

      Usuń
    3. Nie rzuciłaś tylko dlatego, żeby mieć kasiorkę na bilety...;o)

      Usuń
  4. Jak przeżyłaś, to żyć będziesz:) Początki takie są niestety. Ja też zaczęłam myśleć o czymś podobnym, póki co nie chcę zapeszać, jak się wyklaruje - napiszę:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń