Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Szczęście w nieszczęściu...

     No to się porobiło...Nie ma co...
     Właściwie to powinniśmy podskakiwać z radochy ogromnej i strzelać sobie dubeltowe całusy, tyle, że jakoś nam nie do śmiechu...
Echhh...
     W sumie już na początku sezonu wiedzieliśmy, że lekko nie będzie. Młoda z każdym startem robiła coraz lepsze wyniki, ale żeby aż tak...Hmmm...
     Zrealizowała najczarniejszy ze scenariuszy, jakie roztaczaliśmy uzyskując wiedzę jakie dostaniemy w tym roku dotacje...
Bieda z nędzą...
Tydzień siedzieliśmy nad kosztorysami, żeby powycinać co się da, a i tak brakowało nam przynajmniej kilkanaście tysięcy złotych...
Sami nie damy rady...Trzeba ruszyć Sponsorów...
     Trenerzy ze zrozumieniem zgodzili się na wolontariat...Rodzice wzięli na siebie koszty odzieży sportowej i transportu na zawody...Ograniczyliśmy wydatki na artykuły biurowe, zakup sprzętu sportowego...nawet opłaty pocztowe robimy z własnej kieszeni...
Może jakoś dociągniemy do września...Poślizgiem...
     A ta walnęła wynik...
     Orzesz...(ko)...
     I co teraz ?? 
     Żeby jeszcze te finały rozgrywali pod Warszawą, albo pod Poznaniem...Ale w Irlandii ?? 
"Ni huhu" nie znajdziemy walorów na opłacenie samolotu, hotelu, wyżywienia...
     - I co teraz ?? - zapytał Prezesuńcio...
     - Nico !! Licencje opłaciłeś ?? - zapytałam...
     - Jasne !! - wykrzyczał oburzony...
     - A ubezpieczenia ?? - kontynuowałam...
     - Też !! - odpowiadał widocznie urażony...
     - Badania lekarskie ?? - sprawdzałam...
     - Zaraz na początku sezonu... - mruczał...
     - No to resztę siekamy na Irlandię !! To przynajmniej nie Nowa Zelandia !! - stwierdziłam licząc w pamięci zasoby na koncie...
I obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem...
     Ta Nowa Zelandia przejdzie do historii...
     Kilka lat temu jedna z naszych Zawodniczek zakwalifikowała się do Mistrzostw Międzynarodowych...
Pech był taki, że owe Mistrzostwa miały zostać rozegrane właśnie w Nowej Zelandii...
Dla nas nieosiągalny do realizacji wyjazd...
Przelot i koszt hotelu to był prawie cały nasz budżet...
Ale jak zlekceważyć takie osiągnięcie ?? 
Nie da się...
     Ojciec naszej Mistrzyni sprzedał wtedy ledwie kupiony samochód, my dorzuciliśmy trochę i poleciała...
Takiego szczęścia marnować nie wolno...
     - Może pójdę pożebrać do Gminy ?? - niepewnym głosem wymruczał Prezes...
     - Idź... - budżet przez EURO mamy taki, że na Żebraka wyglądasz jak nikt...  

8 komentarzy:

  1. jantoni341bloog.pl16 kwietnia 2012 17:02

    Lista pytań się zaczyna:
    jaka była dyscyplina?
    LW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tajemnicą nie pozostaje...
      "przełaje"...;o)

      Usuń
    2. jantoni341bloog.pl16 kwietnia 2012 21:35

      Jak dwa razy dwa jest cztery,
      kontynuacja kariery.
      LW

      Usuń
    3. Takie w życiu obyczaje,
      że w człowieku pozostaje ;o)

      Usuń
  2. No, no, prosze i kogo j mam pod bokiem, moje gratulacje
    j

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm...to dopiero pytanie: Kogo Jadwinia ma pod bokiem ?? ;o)

      Usuń
    2. To się chyba nazywa "klęska urodzaju" czy coś... Albo po niemiecku - "Luxus-problem". Luxus, nie luksus, ale problem jest. I duma! I gratulacje!

      Usuń
    3. Problem problemem, ale serce rośnie ;o) a gratulacje przekażę :o)

      Usuń