Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

niedziela, 6 września 2015

Pożegnanie...

     Najpierw w okienku "gaduły" pojawiał się całus,a zaraz potem:
- Inuś...
     Tylko Ona tak do mnie mówi...
- Inuś...
Od dziesięciu lat byłam Inusią...
     I chociaż poznałyśmy się na pewnym czacie, nigdy nie byłyśmy dla siebie "Nickami"...
Ona poznała moją Rodzinę...Ja poznałam Jej Rodzinę...
Ona wiedziała co gra w mojej duszy...Ja wiedziałam co gra w Jej duszy...
     Kiedy emocji miała zbyt wiele, żeby zdołać je zapisać słowami, dzwoniła...
     Na wyświetlaczu mojej komórki pojawiało się magiczne "Jędzowata", a w słuchawce słyszałam szeptane nieśmiało:
- Inuś...
Zawsze wycofana...
     To były bardzo ważne telefony...
- Wiersz napisałam...Przeczytaj...- prosiła...
Tak rozmawiała ze Światem...
Swoje uczucia i troski ubierała w słowa...
     Do mnie dzwoniła, kiedy już brakowało słów, kiedy żal tak bardzo gniótł duszę, że nawet łzy ulgi nie przynosiły...
     Na czacie nazywałyśmy Ją "Matka Polka"...
Zawsze zajęta, zaangażowana, pochłonięta Rodziną...
Dawała tyle miłości, że dla równowagi na czacie usiłowała być "ciętą Jędzą"...
Nawet Jej znakiem rozpoznawczym był kaktus...
     Dialogi z Nią były niepowtarzalnie błyskotliwe...
     Ale nie wierzyła w swój intelekt...Nie wierzyła, że może być komukolwiek potrzebna...Że przytrafi się Jej coś dobrego...
     3 września rozmawiałyśmy na gadule...
     - Wiesz...Chciałabym umrzeć...Umrzeć...I już wszystko mieć w doopie...- napisała, kiedy już wylała swoje żale...
     - Nie ma takiej opcji...Na śmierć trzeba sobie zasłużyć,a Ty jesteś wyjątkowym Opornikiem...A poza tym, masz przyjechać na wino śliwkowe i obiecałaś mi pomoc w pieleniu na Wrzosowisku !! - wyliczałam...
     - Cholera...Rzeczywiście...Obiecałam...Nie dasz rady sama wypielić ?? - próbowała się wykręcić...
     - Wybij to sobie z makówki !! Na Twój przyjazd osobiście chwasty rozmnożę !! A może jakiś "zlot Czarownic" uda się zorganizować...- kusiłam...
     - Z Lilką i Dorotką ?? - dopytywała...
     - No a z kim !! - potwierdziłam...
     - Hmmm...No to rzeczywiście nie czas umierać...- odpowiedziała...
Ale umarła...
     Umarła 5 września...Nagle..Tragicznie...
Coś utknęło Jej w gardle i musiała walczyć o każdy oddech...
To straszna śmierć...
Trudna...
     Przeznaczenie nie miało nad Nią litości nawet w tej ostatniej godzinie...
Już nigdy nie usłyszę:
- Inuś...


 Do zobaczenia Małgosiu...

11 komentarzy:

  1. Przytulam Gordyjko :* Z całego serducha :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami wcale nie słów brakuje ale łez.....

    OdpowiedzUsuń
  3. Znałam Ją, kochałam... tęsknię niemożliwie. I nie umiem się z tym pogodzić. Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo Wam dziękuję za okazaną serdeczność...

    Jutro o 10:00 jest pogrzeb Małgosi...Uśmiechnijcie się do nieba, nawet jeśli będzie pochmurnie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej..... nie, nie akceptuję.....

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ma sprawiedliwości na świecie... Tyle prawdziwych jędz żyje i ma się dobrze, a tu masz....
    Współczuję.

    OdpowiedzUsuń
  7. Miałem przyjemność poznać Gosię, najpierw na czacie potem nawet osobiście.
    Gdyby nie ona (jej odejście) nigdy bym tu może nie trafił, a treści wydają się interesujące.
    Jeszcze tu wrócę.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń