Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

piątek, 2 sierpnia 2013

Pacjencie lecz się sam, czyli o terapii przez komplementy...

     Na wiosnę zdecydowałam, że czas najwyższy przeprowadzić przegląd okresowy i zacząć poważną walkę z "bolkami", blokadami i innymi dolegliwościami, które mnie dopadły w sposób okrutny i podstępny...
     Mój "Antygamoń" medyczny, czyli Kardiolog osobisty, stwierdził...
     - Idź Dziewczyno do Rodzinnego, niech Ci da skierowania do Ortopedy i Neurologa...Tak dalej się męczyć to grzech...
No to poszłam...
     Rodzinnego też mam takiego z gatunku "kumatych", więc skierowania powypisywał,perspektywy diagnostyczne określił, a że realia naszej Służby Chorej zna, więc w promocji dostałam kilka recept "na przetrwanie"...
     Wizyta u Ortopedy skończyła się stwierdzeniem: " ortopedycznie jest wszystko ok"...
     Pan Doktor był na tyle uprzejmy, ze mi na odchodnym skierowanie na zabiegi dał...Mimo tego "ok"...
     Na wizytę neurologiczną miałam czekać do końca lipca...
No to czekałam...
     Tydzień temu ubrałam się ładnie, całą dokumentację pozbierałam i do Neurologa "pobieżałam", a właściwie pojechałam, wieziona przez Pana N.
W okienku otrzymałam informację, iż Pani Doktor dzisiaj nie ma...
Pół roku czekania...
Dzwonili, ale nie odebrałam...
No fakt, jedno nieodebrane połączenie miałam...
Hmmm...Jedno połączenie za pół roku czekania...
Na pohybel...
Dostałam nowy termin...
Na dzisiaj...
Zastanowiło mnie to ogromnie...
Skoro terminy są na pół roku, to jakim cudem Pacjenci z zeszłego tygodnia zostaną przyjęci dzisiaj ?? 
Dobę Pani Doktor wydłuży, czy na ochotnika w Ośrodku nocować będzie ??
Cuda...Prawdziwe cuda...
     No to dzisiaj znowu ubrałam się ładnie, papierzyska już miałam spakowane, więc pikuś...No i mnie Ślubny w dal wiezie...
     Kolejka ze dwadzieścia sztuk...
     Wiek raczej "późne rokoko"...
     - Ze dwie godziny poczekamy...- posępnie stwierdził Pan N.
     - Pewnie tak... - potwierdziłam...
Ale po chwili zaczęliśmy się przyglądać drzwiom gabinetu z zainteresowaniem...
Wizyta każdego z Pacjentów trwała w porywach 3-5 minut...
     - Recepta i spadówa... - wymruczał Pan N.
     - Może to stali Pacjenci ?? - wyraziłam nadzieję...
Czekałam ledwie pół godziny na swoją kolejkę...
     - Co Pani dolega ??- zapytała Pani Doktor...
Opis dolegliwości 30 sekund...Pani Doktor w tym czasie dokonywała wpisów w kartę...
     - Proszę o badania...
Przeglądanie badań 30 sekund...
     - Tak ładnego kręgosłupa nie widziałam ze trzy miesiące...- usłyszałam po oględzinach...
     Przez chwilę zastanawiałam się, czy mam podziękować za komplement, bo w życiu nikt się moim kręgosłupem nie zachwycał...Wręcz przeciwnie...Od dziecka z owym kręgosłupem coś było nie tak, więc widocznie tak na starość pięknieje...Niczym wino...
     - Proszę się położyć...Zbadamy... - i Pani Doktor już stała przy leżance...
Rzuciłam się na tą leżankę niczym torpeda, żeby pani Doktor kroku dotrzymać...Sandałki ściągałam w locie...
Badanie trwało 30 sekund...
     Nim zdążyłam ogarnąć rzeczywistość Pani Doktor siedziała już przy biureczku i skrobała coś zapamiętale...
     - Lek rozkurczowy na te bóle kręgosłupa, witaminki i skierowanie do Poradni Bólu...Do widzenia...
Oprzytomniałam na korytarzu...
Nawet przez chwilę miałam wyrzuty sumienia, że może się zbytnio w tym gabinecie guzdrałam...
Pan N. był chyba równie oszołomiony jak ja...
     - Już ?? - zapytał...
     - Na to wygląda... - wymruczałam, bo pewna nie byłam...
     Spojrzałam z zainteresowaniem na sandałki, czy się w tych lotach zdążyły zapiąć, czy też nie, bo percepcja tego faktu nie ogarnęła...
     Pół roku czekania, żeby mi Pani Doktor powiedziała, że jestem wiotka, świetnie wyglądam i mam piękny kręgosłup...
Ewidentnie Pani Doktor była zwolenniczką medycyny naturalnej...
Uzdrowienie przez komplementy...
W życiu o takiej terapii nie słyszałam, ale bardziej realistycznym wydał mi się wczorajszy reportaż o samouzdrowieniu się serca Pacjenta do przeszczepu...
Jak nic pozostaje nam samouzdrowienie...
Bo przecież Poradnia Bólu, przynajmniej wedle mojej wiedzy, przyczyn bólu mi nie wyleczy...Wyleczą objawy...
Orzesz...(ko)...
To i enigma kolejek w Przychodniach stała się dla mnie jasna...
     Jak nic nasi Medycy się bezrobocia boją i zamiast leczyć choroby, to je tylko z wierzchu gładzą, żeby im za dużej krzywdy nie zrobić...
     Recepta i spadówa... 

15 komentarzy:

  1. Pytanie wciąż nierozstrzygnięte: kto nam uzdrowi służbę zdrowia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nikt nie zna odpowiednich komplementów...;o)

      Usuń
  2. A ja chodzę tylko do jednego specjalisty,
    ciągle z tym samym do sprawdzenia
    czy nie jest gorzej albo też lepiej,
    ale zwykle jest... bez zmian,
    życzę zdrowia,
    pozdrawiam,
    LW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja następnym razem pójdę do Pediatry...:o)

      Usuń
    2. Jeśli spacer
      jest coś warty,
      to można iść
      do... pediatry.
      LW

      Usuń
    3. Na spacerek wolę w Tatry,
      niż się błąkać do pediatry...;o)

      Usuń
    4. Jednak to jest miłe,
      leczenia wysiłek.
      Ja mam pogląd inny:
      lepszy jest... rodzinny.
      LW

      Usuń
  3. Hi hi hi po co ty dziewczyno do lekorzów latasz zdrowa jak ryba? głowe im zawracasz, a tak w ogóle ortopeda źle mi operację kolana zrobił w 2008 przez rok wysyłał mnie do poradni bólu bo kolano bolało, a ja nie poszłam, nie dałam się i co on mi z ta poradnia to ja do niego jeszcze raz i tak rok...
    po roku poszłam na pijawki skoro doktor uczony nic nie chciał zrobić, pijawice się opiły śladów narobiły, ale po 4 tygodniach jak się pogoiło ból mniejszy wiec pojechałam o kulach znów do pana doktora a le już nie mogłam z krzesła wstać, gdy zobaczył ślady wykrzyknął co to a ja spokojnie pijawki... co się działa, żadna medycyna tego nie zna, ciemnogród i takie tam leciały, wytrzymałam spokojnie i zapytałam kiedy robimy reoperację, bo to pan spieprzył a nie przychodnia bólu, za miesiąc było po drugiej na koszt lecznicy, a zapomniałam powiedzieć że pierwsza była płatna, no tak samochód bym kupiła nie ze nowy ale jednak taki mazda 7 letnia, w rocznice pierwszej mnie pokroił, po prostu w nowym stawie protezie dał za wysoką podkładkę... patrz jakie proste...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie Cię diagnozował tak jak mnie dzisiaj...;o) z fusów...:o)

      Usuń
  4. Wiesz co uśmiałam się z tej wizyty ,
    bo tak opisujesz,że trudno się nie śmiać :-)))
    Ale Ci współczuję,
    bo człowiek głupieje i nie wie w sumie czy chory czy zdrowy :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Poszła Gordyjka do lekarza a lekarz ...nieczuła, niedouczona, pazerna baba! Pośpiech był konieczny, bo za chwilę przyjmuje pacjentów za pieniądze.a wtedy każda sekunda inaczej kosztuje. Nawet można mile gawędzić z pacjentem i wykazać się wiedzą,byle nie za dużą, aby nie szokować....;o)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hi, hi, hi... takie samouzdrowienie to świetna sprawa. Jak można się tego nauczyć! To coś dla mnie! Nie cierpię wizyt w gabinetach lekarskich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od dzisiaj gadam sobie komplementy do lustra ;o) Za kilka tygodni powiem Ci czy podziałało...:o)

      Usuń