Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

środa, 31 lipca 2013

"Posranki"..."Zasranki"...Czyli jak nas Kaszuby rozkochały...

     Po co przejechaliśmy przez caluśką Polskę ??
     No po co ??
Jedynie słuszna i prawidłowa odpowiedź:
     Kajaczek !!
     Przepiękne, kaszubskie trasy kajakowe były tym, co skusiło nas do goszczenia na kaszubskiej, gościnnej ziemi...
Po odpoczynku, zregenerowane nasze siły domagały się wysiłku...
     Trasa Zbrzycy czekała...
     Pan Seweryn przygotował dla nas kajaczek, my przygotowaliśmy plecaczek z prowiantem i niezbędnymi drobiazgami...
     Tym razem Jezioro Dywańskie musnęliśmy ledwie wiosłami by najkrótszą drogą dostać się na Jezioro Somińskie...Tam czekała na nas Kraina tajemnicza i niezbadana, i Wyspy Kormoranów, do zwiedzenia których zachęcał nas Pan Seweryn...
Skoro On zachęcał, to zwiedzenie owych Wysp było obowiązkowe...
     Władca Somin nie był dla nas łaskawy...
     Ledwie minęliśmy przepływ, w kajak uderzyły spore fale i jasnym się stało, że nasza żegluga prostą nie będzie...

     Pan N. usiłował ustawić kajak na Wyspy, Władca Somin robił wszystko, żebyśmy z wyprawy zrezygnowali...
Prądy ciągle znosiły nas to w lewo, to w prawo...
Wiatr bezlitośnie chłostał twarze...
Wysokie fale rozbijały się o burty kajaka i chlapały lodowatą wodą...
Jezioro mimo swego ogromu było puściusieńkie...
     Kiedy minęliśmy cypel Władca Somin uderzył w nas ze wszystkich stron jednocześnie...
Kajak niebezpiecznie zachybotał...
Woda zalała mi ramiona...
"Na tyle Cię stać ??" - zapytałam w myślach Władcę Somińskiego Jeziora... - i tak nie odpuścimy...
     Na horyzoncie ujrzeliśmy pierwszy cel wyprawy...

     Wyspa jak Wyspa...W pierwszej chwili nie robi specjalnego wrażenia...
Chociaż...
Kiedy tylko zbliżyliśmy się na odpowiednią odległość ruszyły w naszą stronę chmary mew...
     - Forpoczty nas witają...- rzucił Pan N. a ja ustawiłam komóreczkę...
     - Będzie się działo...- poświadczyłam...
     Nie zbliżając się zbytnio do Wyspy powoli zaczęliśmy ją opływać...

     Mewy krążyły nad naszymi głowami monitorując czy mamy dobre zamiary...Przysiadały na wodzie wokół kajaka i przekrzywiały swoje ciekawskie łebki...

     To czego strzegły było niesamowite...Dziesiątki kormoranich gniazd...Setki kormoranów...Prawdziwa ptasia symbioza...
Tylko drzewa od tej "symbiozy" umierały...
     Kiedy tylko dziób naszego kajaka odwrócił się od Wyspy uspokojone mewy wróciły do swojego królestwa...
Przestaliśmy być intruzami...
Odgłosy ptasich wrzasków były coraz cichsze, a my podążaliśmy do kolejnego celu wyprawy...

     Druga Wyspa Kormoranów wyglądała z oddali niesamowicie...Wśród zieleni wymarłe drzewa wyglądały upiornie...Jak stare cmentarzysko...
Cisza panująca na Jeziorze jeszcze potęgowała to "trupie" wrażenie...
Jeszcze jeden ruch wioseł i...
     - Pan Seweryn miał rację...- wyszeptałam...
     - Orzesz...(ko) - potwierdził Pan N. i zamarliśmy z wrażenia...
     Widzieliście adaptację "Ptaków" Hitchcocka ??
     To był "pikuś"...!!
     Kiedy tylko minęliśmy nieoznakowaną granicę runęła na nas prawdziwa masa...

     W powietrzu uniósł się przerażający skrzek tysięcy mewich gardeł...Niebo z błękitów zmieniło barwę na szaro-białą...Wśród rozwrzeszczanego tłumu prym wiodły kormorany...Ewidentni generałowie tej podniebnej armii...
Żeby ustalić kierunek kajaka musieliśmy do siebie wrzeszczeć...
     - Nie odpuszczą !! - wrzasnęłam do Pana N.
     - Chyba, że zlegniemy zimnymi trupami w szuwarach... - odwrzasnął Ślubny...
Przy wtórze mewich wrzasków opływaliśmy Wyspę powoli...Nie chcieliśmy drażnić mew zbyt energicznymi ruchami...
Nie na wiele to się przydało...
Ptaszyska były wściekłe !!
Niektóre osobniki przelatywały tak nisko nad kajakiem, że widzieliśmy malusieńkie pazurki na ich "paluchach"...
     Druga strona Wyspy wyglądała jeszcze bardziej niesamowicie...

     - To dopiero "Wysranki"... - podzieliłam się swoją myślą z Panem N. - Tatry niech się schowają...Prawdziwych "Wysranek" nie widziały... - dodałam...
W mewi wrzask wbił się śmiech Pana N.
     - Nawet bardziej "Zasranki" niż "Wysranki"... - zmieniłam zdanie kiedy podpłynęliśmy bliżej...
     - A tą pierwszą Wyspę jak nazwiesz ?? - dopytywał się Pan N.
     - Tamta może być "Posranki"...To ledwie nocnik przy tym szambie... - i w ten sposób nadane zostały nowe nazwy Wyspom Kormoranów...
Żeby zrozumieć nasze odczucia lepiej zajrzyjcie do naszych nagrań...

https://app.box.com/s/f0jicturqtj4zcnri5nf

     Po takich wrażeniach postanowiliśmy odrobinkę się wzmocnić...
Urządziliśmy sobie "Śniadanie na wodzie"...
Ależ smakowało...
Teraz mogliśmy ruszyć na poszukiwanie trzeciego celu...
Przepływu Zbrzycy...
     Przepływy mają to do siebie, że wcale nie chcą być widoczne...
Nawet mapy bywają zawodne...
Ruszyliśmy więc wzdłuż nabrzeża, żeby owego przepływu nie przegapić...

     Władca Somin jakby złagodniał...Tafla Jeziora uspokoiła się...Wiatr zelżał odrobinę...Woda nie chlustała nam w twarze...
Nawet Słoneczko skuszone tym niespodziewanym spokojem zaczęło swój balet na falach...
Ale Zbrzycy nie było...
     Najpierw odkryliśmy "stojak na mewy"...

Potem...
     - Żaba !! - znienacka  oświadczył Pan N.
     Widzieliście kiedyś żabę płynącą prawdziwym "klasykiem" w jeziornej toni ?? 
To niesamowity widok...
     Zaczęłam więc lustrować wzrokiem taflę jeziora wyszukując zielonego mieszkańca...
Komóreczka była już gotowa do kliknięcia...
     - Gdzie ?? - zapytałam w końcu, bo hektary Somińskiego wcale nie wyglądały na zasiedlone...
     - Tu... - oświadczył Pan N. i nieprzerwanie pracował wiosłem...
     - Tu to gdzie ?? - potrzebowałam doprecyzowania informacji...
     - Idzie do Ciebie... - ze śmiechem stwierdził Ślubny...
Przez moment myślałam, że zaszkodził Mu nadmiar wrażeń...
     I wtedy nasz pasażer na gapę się ujawnił...

Bidula całkiem "oczadziała"...
     Na pierwszy rzut oka było widać, że z całej żabiej duszyczki chce do wody...
Podpłynęliśmy bliżej brzegu, żeby się bidula nie zamęczyła i wypuściłam ją za burtę...
Ależ śmigła !!
Precyzyjny "klasyk" był do pozazdroszczenia, a żabusia bez problemu odnalazła właściwy kierunek...
     - Tylko uważaj na bociany !! - krzyknęłam do śladu na wodzie, bo po żabce ślad tylko pozostał...
     - Tam...- rzucił wówczas komendę Pan N. i ruszyliśmy w szuwary w zatoczce...
To była dobra decyzja...

     Po nocnych deszczach wody Zbrzycy nie wyglądały zbyt zachęcająco...
     Za kolejnym zakolem Rzeki dotarliśmy do mostku, który ostatnio zwiedzaliśmy "wierzchem", na rowerkach...
Przyszła pora na kolejny odpoczynek...
To znaczy...
Mój kręgosłup zarządził popas...Z trudem wygramoliłam się z kajaka, a Pan N. spojrzał na mnie z niepokojem...
W którąkolwiek stronę zdecydowalibyśmy się ruszyć to było kilka godzin wiosłowania...
A pływać kajakiem nie wiosłując nie umiem...
Takie ze mnie uparte babsko...
     Nasz popas miał jednak bardzo dobre strony...
     Okazało się, że jest to zarejestrowany oficjalnie punkt spływowy i oprócz przystosowanego nabrzeża posiada tablicę informacyjną z dokładnymi danymi...
Uffff...
Wiemy gdzie jesteśmy !!

     Czerwona "kropeczka" na mapie to my...
     Ledwie 1/8 trasy...
     Całość szlaku kajakowego Zbrzycą to prawie 90-siąt kilometrów, ale spływy to z reguły droga "w jedną stronę"...
My musieliśmy wrócić...
Ale Zbrzyca kusiła nas niemiłosiernie...
Może kiedyś się uda ??
     Po kilku minutach odpoczynku, drobnej gimnastyce i dogłębnym zbadaniu trasy na mapie, ruszyliśmy dalej...

Ostatni...Nieplanowany punkt podróży...
Jezioro Kruszyńskie...
Ogromne...Ciche...Piękne...

Tajemniczy horyzont kusił do dalszej podróży...
     Posiedzieliśmy chwilkę sycąc dusze tym nieziemskim widokiem i zarządziliśmy odwrót...
Tym razem musimy odpuścić...
Chociaż kusi...Bardzo...
     Nie oglądając się za siebie skierowaliśmy kajak w drogę powrotną...
     Zbrzyca powitała nas zdziwiona...

     Z tej strony wyglądała całkiem inaczej...Jakby pytała:
     - Wracacie ??
     I chyba w szoku była okrutnym, bo ledwie wpłynęliśmy w Jej kanał ukazała nam widok nieziemski...

     Nieludzkim wydało się nam pływanie "w jedną stronę"...
Zostawić takie widoki za plecami ??
Matka Natura bywa przewrotna...
    Przy mostu spotkaliśmy pierwszych Kajakarzy...Dwie Pary w średnim wieku, z dwoma bernardynami...
Widok psich olbrzymów zrobił na nas wrażenie...
     - Dzień dobry... - krzyknęliśmy radośnie...
     - Dzień dobry...- odpowiedzieli nam zgodnie...
     - Wspaniałych macie wioślarzy !! - zagadnęłam...
     - Wioślarzy ?? Im się nawet siku nie chce iść zrobić... - odpowiedział nam jeden z Panów...
A psiaki leżały "rozwalone" przy kajakach i nic sobie nie robiły z tej krytyki...
     - A Ty mówiłaś, że pływanie z jamnikiem to ekstremalne ryzyko...- przypomniał mi Pan N.
     Fakt, kiedy mijaliśmy onegdaj na Kujawach, kajak zasiedlony przez pewną Parę i jamnika, wyraziłam swoje wątpliwości...
    No cóż...Nie jestem zwolenniczką zmuszania zwierząt do posiadania hobby...
     Kajak i bernardyn ??
Samo w sobie brzmiało dziwnie...
     Nasza podróż dobiegała końca...
     Przy Wyspie "Posranka" mewy jeszcze raz pokazały nam swoją siłę...
Tym razem nie my byliśmy przeciwnikami...
     Z lasu w stronę Wyspy ruszył jastrząb...Pewnie marzyła mu się jajeczniczka z kormoranich lub mewich jaj...
Mewy ruszyły do ataku natychmiast...
Zaatakowany jastrząb, okrążony ze wszystkich stron, nawet nie miał jak się bronić...
A maleńkie mewy atakowały bez pardonu...
Nic sobie nie robiły z faktu, że to jastrząb jest drapieżnikiem...
Walka trwała dosłownie sekundy...
Nawet nie zdążyliśmy sięgnąć po aparaty...
Jastrząb pokiereszowany przez rozsierdzone mewy uciekał w panice do lasu...Z jego skrzydeł zwisały powyrywane pióra...
Mewy krzykiem ogłosiły zwycięstwo...
     Władca Somin wcale nie spokorniał , więc nasze ramiona nieźle odczuły starcie z jego "złym nastrojem"...
Z przyjemnością wpłynęliśmy na spokojne wody Jeziora Dywańskiego...
     - I jak ?? - zapytał nas Pan Seweryn, ledwie zdążyliśmy wciągnąć kajak na brzeg...
     - Zarąbiście !! - odpowiedzieliśmy zgodnie...- Kruszyńskie zaliczone...
     - Tak szybko ?? - w głosie naszego Bosmana usłyszeliśmy uznanie... - a Wyspy ?? - dopytywał...
     - Niesamowite !! Jedna od dzisiaj nazywa się "Posranka", a druga "Zasranka"...- zakomunikowałam...
Śmiech Pana Seweryna zadźwięczał na kąpielisku...
     - Pięknie !! - zaakceptował...
     Wieczorkiem czekało na nas ognisko na jeziorem...

     - Ło Matko i Córko !! Toż my mamy ledwie cztery malusie kiełbaski... - wyjęczałam zobaczywszy skrupulatnie ułożony przez Pana Seweryna stos drewna...
     - Do rana...Jak nic będziemy je palić do rana...- potwierdził moje spostrzeżenie Pan N.
Więc to nie był omam wzrokowy...
     Wszytko było tak przygotowane, że wystarczyło dotknąć stos zapałką i mieliśmy swoje upragnione ognisko...

 Pozostało nabić kiełbaski i rozpocząć przygotowania do kolacji...

Ależ to było pyszne !!
Najlepsza kiełbaska Świata !!
     A potem siedzieliśmy sobie na ławeczce, przy ognisku i patrzyliśmy na jezioro...
     Mrok powoli zapadał rozmazując przeciwległy brzeg...Ptaki powoli cichły układając się do snu...Ognisko radośnie rozbłyskało iskierkami...
Nie czuliśmy zmęczenia...
     Było tak...Hmmm...

6 komentarzy:

  1. Skoro dawno mnie nie było, to dzisiaj jestem pierwsza. Filmu nie mogę otworzyć :-( Ale wierze, że to był Hitchcock 2. Kormorany ładnie wyglądają i brzmią w piosence, ale to trudne ptaki. Popływałam troszkę kajakiem podczas czytania opisu ;-) Osobiście nigdy nie pływałam, mam tylko wyobraźnię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prymuska...;o)
      Filmikowi musisz dać dłuższą chwilkę, żeby się załadował :o)
      A takich pięknych koncertów można wysłuchać w kajaczku...;o)

      Usuń
  2. Patrząc na daty, to od 15 lipca,
    do końca, zaliczyłem dwutygodniowy
    obóz wędrowny kajakowy,
    po Wielkich Jeziorach Mazurskich
    i to równo 60 lat temu,
    w 1953 roku, więc coś tam co znaczy
    wiosłowanie przy fali.
    Podziwiam Was
    i pozdrawiam,
    LW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Ty Ludwiczku szlaki przecierałeś !! Dzięki...:o)

      Usuń
  3. Na Kaszuby wieź mnie luby! Napisałam kiedyś scenariusz przedstawienia o takim tytule. Znam te tereny od dzieciństwa i osobiście jestem nimi zauroczona.
    Serdecznosci

    OdpowiedzUsuń