Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

piątek, 23 grudnia 2011

Filiżanka ze złotym paseczkiem...

     Jest idealna…z lekkiej ćmielowskiej porcelany, cieniutka i bielutka, mimo upływających lat...
     Kiedy zalewam w niej kawę, aromat rozchodzi się w czarodziejski sposób dużo bardziej intensywnie, niż z „taśmowych” kubków, czy kubeczków. 
Sam napój też ma całkiem inny smak…
     Moja czarodziejska filiżanka ze złotym paseczkiem…
     
     Miałam kilka lat kiedy zajęła zaszczytne miejsce w witrynce mojej Baby Jagi. Stała dumnie lśniąc białością, zdublowana w lustrach. Nie wolno było mi dotykać filiżanki, na podłodze Dziadzio Stefan zrobił kreskę, której nie wolno było przekraczać…witrynka była prawie cała ze szkła.
Czasem, kiedy Dorośli byli bardzo zajęci swoimi dorosłymi sprawami, robiłam małego kroczka przez dziadkowe oznaczenie, i delikatnie dotykałam witrynki koniuszkami palców…to było tak jakbym przez moment trzymała w dłoni czarodziejską filiżankę…
Później szybko cofałam dłoń i sprawdzałam, czy na palcach nie pozostały ślady mojego przestępstwa…
    Po wielu latach filiżanka zmieniła swoje miejsce i stanęła w regale moich Rodziców... 
Mama pieczołowicie ją szorowała i odstawiała na miejsce, jak największy skarb.
Nigdy nie parzyła w niej kawy, nigdy nie sprawdziła jakie smaki ukrywa czarodziejskie naczyńko…
Byłam już wtedy dorosła…
     Filiżanka znowu przez wiele lat kusiła mnie swoim ukrytym urokiem i blaskiem złotego paseczka. 
Minęło dwadzieścia lat…
     Siedzę w moim ukochanym fotelu i piję kawę z mojej czarodziejskiej filiżanki ze złotym paseczkiem…tym razem zajęła miejsce w mojej szafce.    
     Kiedy zalewam kawę jej aromat jest prawdziwie czarodziejski…Uszko idealnie pasuje do mojego szczupłego palca…Przez brzeg do moich ust przelewa się idealny płyn…
     Przymykam wtedy oczy i widzę maleńką, szczuplutką dziewczynkę, z długimi ciemnymi warkoczami, czerwonymi, ogromnymi kokardami, która stoi przed oszkloną witrynką i wpatruję się w czarodziejką filiżankę...
     Czuję aromat kawy i zapach sypialni moich Dziadków…
     Filiżanka była prezentem na Ich trzydziestą piątą rocznicę ślubu…
     Wypijam następny łyk i widzę moją Mamę, która tetrową pieluszką wyciera czarodziejskie naczyńko, delikatnie trzymając je w dłoniach…
Przez otwarty balkon dolatuje cichy szczebiot ptaków…
     Ostatni mały łyczek…
     Czarodziejska filiżanka ze złotym paseczkiem zaraz stanie na swoim miejscu w szafce…
     Będzie pilnowała skarbów mojego dzieciństwa…
     Do następnej małej chwilki na wspomnienia…

          

3 komentarze:

  1. Magiczna filiżanka ze złotym paseczkiem:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. W takiej filiżance kawa smakuje najlepiej :-) I nic jej nie zastąpi.

    notaria

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo to jest zaczarowana filiżanka...każdy łyczek wywołuje wspomnienia...;o)

    OdpowiedzUsuń