Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

niedziela, 5 lutego 2017

Weź się powieś...3



     Wyjący przez kilkanaście godzin pies to było nic! Awaria samochodu na środku drogi to było nic! Za trzy godziny zmrok, a my mamy do przeszukania kilkaset hektarów lasu, w poszukiwaniu własnych dzieci…
     Teoretycznie moglibyśmy skorzystać z psiego nosa, ale to była najczystsza z teorii, bo nasz osobisty psi nos wyczuwał jedynie surową wątróbkę drobiową, a tego zapachu niestety po naszych dzieciach spodziewać się nie mogłam.
     - No i co? – zapytał Ślubny, kiedy z markotną miną wsiadłam do samochodu.
     - Lipa! Nikt nie ma pojęcia, gdzie akurat jest ich obóz. Mogą być wszędzie… - wyznałam.
     - Co teraz? – zapytał Ślubny i ruszył powoli w czwartą rundę krajoznawczą – Nie wiem jak Ty, ale ja nie mam najmniejszej nawet ochoty na rozbijanie namiotu! Ledwie żyję…   
     Ślubny miał rację. Czasu mieliśmy tyle, żeby znaleźć jakieś miejsce na nocleg, a organizowanie obozowiska przestało stanowić atrakcję przynajmniej sześć godzin temu.
     - Skoro jednak nawet dzieci znaleźć nie możemy, to jak znajdziemy nocleg?- retorycznie pytał Ślubny przednią szybę Malucha.
     - Zatrzymaj się! – wrzasnęłam nagle na widok dwóch dyskutujących Kobiet…
     Pytanie wyrzuciłam z siebie tak znękanym głosem, że chyba nawet anieli się nade mną litowali w tym momencie.
Odpowiedź, jakiej udzielała mi jedna z kobiet odbijała się od zmaltretowanych psim wyciem uszu. Dopiero po chwili zaczęło do mnie docierać…
     - Może pani powtórzyć? – poprosiłam.
     - O tam, jest taka polna droga, za tym zielonym budynkiem. Traficie, bo oni obóz mają duży, z drogi widać.
Komunikat wywołał u mnie takie niedowierzanie, że z rozpędu zapytałam:
     - Skąd pani to wie?
Kobieta spojrzała na mnie zaskoczona…
     - Oni jajka u mnie kupują – wyjaśniła – codziennie przychodzą.
     W tym momencie miałam już na końcu języka, że nasza Córka jajek kurzych nie jada, bo nawet wspomnienie takowych wywołuje u niej wysypkę, ale się w porę powstrzymałam.
     Czy ktoś kiedyś napisał jakiś hymn pochwalny ku czci kurzych jaj?
Gdyby nie radość, która zalała mnie od czubka dużego palca prawej nogi, do ostatniego milimetra zmierzwionej fryzury, to pewnie popełniłabym owo dzieło zapisując je patykiem na udeptanej ziemi.
     - A noclegu czasem pani nie ma? – zapytałam.
     I licząc na wielką kumulację szczęścia patrzyłam w ową kobietę jak w obrazek.
     Pani pokręciła przecząco głową, a kiedy już się żegnałam dziękując wylewnie za udzielone wskazówki, pani jakby oprzytomniała…
     - Nocleg to może moja Szwagierka mieć, nie wiem jak tam u niej z letnikami, ale możecie zapytać…
     Przy posesji Szwagierki znaleźliśmy się w trybie ekspresowym, bo istniało zagrożenie, że nas jacyś turyści w ostatniej chwili ubiegną.
Tuż przy bramie wjazdowej „Szerszeń” wydał z siebie odgłos zbliżony do zgrzytu starej zamkowej bramy.
Skoro człowiek kończy swój żywot ostatnim tchnieniem, to widać pojazdy mechaniczne na koniec swego żywota zgrzytają…
Maluch zdechł !
     - Teraz to nam tylko nadzieja pozostaje, że Pani Szwagierka będzie miała miejsce choćby w kurniku – zakomunikował ostateczną awarię naszego, umęczonego autka Ślubny.
     - Chyba w gołębniku – sprostowałam, bo kurnik w oczy mi się nie rzucał, a gołębnika trudno było nie zauważyć.
     W tym czasie, Cezary ruszył pełnym galopem wzdłuż drogi i wyglądało na to, że jeśli na końcu owej drogi nie ma jakiegoś muru, to się nasze psisko nie zatrzyma, chyba, że pod litewską granicą.
     - On wróci? – zapytał Ślubny, bo widać zaczęła go dręczyć myśl o czekającej go pogoni za zwierzakiem.
     - Wróci, jak mu się zapas wody w pęcherzu skończy! Idę zapytać – odpowiedziałam, gramoląc się niezdarnie z samochodu.
     Można by założyć, że oprócz sprzężenia silnika z Cezarym, mieliśmy jeszcze zamontowany podsłuch, bo ledwie wypowiedziałam moje zamierzenia, przy bramie wjazdowej pojawiła się Szwagierka.
     Jednym ciągiem opowiedziałam jej o psiej syrenie, o symulowanych mdłościach, o nagłej awarii pompy, o kościelnej mapie, o błądzeniu po bezdrożach w poszukiwaniu własnych dzieci i o ostatecznym zgonie Malucha pod jej bramą…
     Kobieta wyglądała na ogłuszoną, i potrzebowała kilku minut, żeby odzyskać kontakt z rzeczywistością. Kiedy jej twarz nabrała znowu ludzkiego wyrazu, zapytałam o kwaterę.
     - Wygód potrzebujecie?  - zapytała.
     - Potrzebujemy dwóch łóżek i kawałka podłogi na psi koszyk… - odrzekłam z nadzieją.
     - Andrzej! – wrzasnęła–Zabierz rzeczy z pokoju, letników mamy.
     Gromadnie wtoczyliśmy „Szerszenia” na teren posesji i wyraziliśmy zachwyt nad przydzielonym lokum. Cezary też wyraził swoje zdanie ochrypniętym skomleniem, bo zdążył wrócić z rekonesansu dokładnie w tym momencie…
     Czego teraz brakowało nam do pełni szczęścia?
Dzieci!
     Mimo późnej pory i nieziemskiego wręcz zmęczenia, postanowiliśmy ruszyć na poszukiwania naszych Pociech. Kumulacja szczęścia nie mogła być przypadkowa…
     Przecież „urlop” to najpiękniejsze słowo Świata…

13 komentarzy:

  1. Lo matko i corko, kumulacja jak w totku! :)Biedny piesek, tyle musial przejsc :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak...A nad losem jeszcze biedniejszych właścicieli pieska to kto się użali ?? ;o)

      Usuń
    2. Piesek jest maly, a wlasciciele duzi, to niech se sami radza :)))))

      Usuń
  2. "Wróci, jak mu się zapas wody w pęcherzu skończy!" Genialne! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To jednak macie szczęście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęścia mamy znacznie więcej niż rozumu...;o)

      Usuń
  4. Przygody nie z tej ziemi, mogę współczuć, ale słowo daję, jakby moi rodzice wysłali mnie na kolonie i potem pojechali za mną na "przeszpiegi", niby to w rodzicielskiej trosce, do końca życia bym im tego nie wybaczyła. Tak się po prostu nie robi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolonie ?? W życiu nie byliśmy z Dzieciakami na koloniach...;o)A na obozie harcerskim i owszem !! Po pierwsze dlatego, że byliśmy zaproszeni (przez Komendanta), a po drugie dlatego, że sobie Dzieciaki (nie tylko nasze) tego życzyły...;o)
      Może z rozpędu kiedyś opiszę przyczyny obu tych "dlatego"...;o)

      Usuń
  5. To ja poproszę o przyczyny obu )))

    OdpowiedzUsuń