Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

środa, 5 sierpnia 2015

Trudne pożegnanie...

     Tropikalne upały i wakacyjne urlopowanie, to może nie najlepsza pora na takie wpisy, ale śmierć wakacji nie uznaje, a tym bardziej nie zważa na pogodę...
     Dzisiaj w południe, Dagusia i Jej Siostra żegnają Mamę po raz ostatni...Tak, to właśnie Dagusia zetknęła się z tak bezdusznym traktowaniem...
     I kiedy już byłam pewna,  że nic gorszego spotkać Je nie może, Dagusia zaczęła swoją opowieść...
     Każdy wie, że po traumatycznym zetknięciu ze śmiercią, na Rodzinie spoczywa obowiązek dopełnienia formalności i godnego pochówku...Dagusia i Jej Siostra, udały się więc do owego szpitala po kartę zgonu...Oczywiście dokument nie był przygotowany, czego można się było spodziewać, więc odczekały trzy kwadranse i z wielką ulgą ruszyły do drzwi wyjściowych...
     - Chwileczkę !! - usłyszały wołanie...
     Nim przekroczyły wymarzony próg tego medycznego przybytku, okazało się, że w karcie zgonu wystąpił błąd daty...
No cóż...Każdy się może pomylić...
Po kolejnych trzech kwadransach mogły odetchnąć z ulgą...
     Ruszyły do Urzędu Miasta, celem wystawienia aktu zgonu...
     Aktu bardzo ważnego...Niepodważalnego...Nieomylnego...
     Siadły więc pokornie i czekały cierpliwie, nim Panie Urzędniczki ów akt wystawią...
Kiedy procedury były już ukończone, i czas było dokonać ustawowych opłat, Dagusia ruszyła do kasy...
W tym właśnie momencie zadzwonił telefon...
     - Dzwonię ze szpitala... - oświadczył "głos"...- W karcie zgonu jest pomyłka daty...Musi Pani wrócić...
Każdy się może pomylić ??
     Sytuacja była już bardziej skomplikowana...Niestety...Akt zgonu został wystawiony, zatwierdzony i opłacony...
Panie Urzędniczki bezradnie rozłożyły ręce...
     W takiej sytuacji pozostaje tylko sądowe "przywrócenie do życia" i wystawienie ponownego aktu zgonu...
     Co czuła Dagusia i Jej Siostra nawet nie chcę się domyślać...
     Po miesiącu walki z lekarzami i pielęgniarkami, po miesiącu traumatycznych przeżyć związanych ze śmiercią Matki, miały rozpocząć batalię sądową o potwierdzenie Jej śmierci...
A Mama ??
Teraz ma oczekiwać przez kolejne miesiące na pochówek ??
     Po kolejnych kwadransach walki, telefonów, narad i konsultacji, Urzędniczki znalazły rozwiązanie...
     Trzeba jechać do tego szpitala, zdobyć poprawną (!!) kartę zgonu i oświadczenie, że popełnili pomyłkę...
     Kolejne kwadranse rozpaczy...
Czy Je chociaż przeproszono ??
Nie wiem...
Nie pytałam...
     Żadne słowo nie byłoby w stanie zmienić Ich sytuacji, a niekompetencja administracyjna porażała...
     Czyżby w tym szpitalu Ludzie umierali tak tłumnie, że wystawianie kart zgonu staje się problematyczne ??
     A może to Duch Dagusinej Mamy tak bardzo trzymał się życia ??
Może i byłoby to śmieszne, gdyby nie było takie straszne...
     Dzisiaj w południe Dagusia i Jej Siostra pożegnają swoją Mamę ostatni raz...
     Wysyłam Im moje Dobre Duchy do wsparcia...Niech dodadzą Im sił...Niech obetrą łzy...Niech będą przy Nich...

12 komentarzy:

  1. Nie ma ja tego skomentować. Co za trauma!

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas jest przyjęte bardzo dobre tłumaczenie:każdy może się pomylić lub :to tylko człowiek.Racja,tylko jak gdyby ktoś takiemu urzędasowi kazał iść z powrotem do szkoły podstawowej na naukę albo SAM by musiał odkręcać sprawę to może kolejny był by bardziej uważny?Za popełnione błędy takie i inne KTOŚ jest odpowiedzialny.Sami swoim zachowaniem pozwalamy na takie błędy w myśl zasady właśnie:każdy się może pomylić.A wystarczy tylko myśleć o tym co i jak się robi.
    Sytuacja nie do pozazdroszczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Odpowiedzialność" nie jest naszą cechą narodową...A jeśli jest, to bardziej "Szaraczków"...

      Usuń
  3. I przyszły wspomnienia....Też traumatyczne, bo też o śmierć mamusi (Buni) chodzi. U nas jednak obyło się bez "takich " pomyłek. Problem był jednak z "rozrzutem" miejsc wydarzeń. Mamusia zmarła w Bytomiu, mieszkała w Tychach, a Wojskowe Biuro Emerytalne jest w Katowicach. A moja siostra przemieszkiwała w Gliwicach. Nie chcę nawet myśleć co by było gdybysmy nie miały do dyspozycji samochodu i naszych Młodych Żuków. I nastąpiła tylko jedna, niewinna pomyłka, która umknęła nam w firmie pogrzebowej (wieczorową porą, gdzie pani miła czekała na nas "po godzinach" ). Był trochę pomylony adres koscioła gdzie odbywało sie nabozeństwo. Zorientowalismy się póżnym wieczorem gdy chłopcy i dziewczyny wybierali sie rozwieszać klepsydry. Na szczęście w Katowicach jest CAŁONOCNA DRUKARNIA. Nie mogłam uwierzyć....Udało się poprawic w komputerze i wydrukować poprawnie. Do Tychów po raz kolejny (około 12-tej w nocy), pojechała tylko młodzież. My z siostrą padłyśmy bez sił na kanapy....I tak udało się załatwić wszystko w ciągu dwóch dni.....
    To było tak niedawno. Koniec lutego. A wydaje się, że minęły wieki.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bytom od kilku tygodni brzmi dla mnie złowieszczo...

      Usuń
  4. Z serca współczuję Dosi.
    A ta baba która żle wypisała powinna dostać i i to porządnie po dupie !
    pamiętam jak mój ojciec umarł i mama poszła zgłosić pogrzeb.proboszcz powiedział że tylko wikary zajdzie po tatę a on nie bo ojciec rzadko chodził do koscioła. (kiedyś na wsi ksiadz zachodził do domu) kiedy w naprawdę dużym kościele wypełnionym ludzmi po brzegi wyszedł proboszcz i zobaczył ile jest ludzi chciał walonąć kazanie .Hola hola nie dali rady mnie utrzymać i wstałam i głosno powiedziałam że ja nie życzę sobie żeby ksiądz proboszcz w jakikolwiek sposób uczestniczył w tej mszy! Byłam tak wściekła bo ojciec może i do kościoła często nie chodził ale ja nie znałam bardziej uczciwego człowieka jakim był mój ojciec.pewnie myślał ze bedzie pusty kościół a tu zonk!!!Czasami trzeba być bezczelnym bo to i tak nic w porównaniu z bezczelnością innych.
    przepraszam ze to pisze ale właśnie mi sie to przypomniało jak przeczytałam twój post.

    OdpowiedzUsuń