Do Pana Doktora ...
Tak się składa, że nie mieliśmy okazji się poznać, chociaż muszę przyznać, że ja o Panu wiem już sporo...Dowiedziałam się przez ostatni miesiąc...
Na "pańskim" oddziale zmarła wczoraj pewna starsza Pani...
Tej Pani też na oczy nie widziałam...
Mimo to, ośmieliłam się zwrócić do Pana bezpośrednio...
Kobieta umierała...
Mogła umrzeć z godnością...Zaopiekowana i bezpieczna...Mogła...
Karetkę pogotowia Córka wezwała na czas, udzielono Kobiecie doraźnej pomocy, a potem przetransportowano na oddział szpitalny, na którym miała otrzymać dalszą pomoc...
Czy miała wyzdrowieć ??
Nie...Nikt od Pana nie oczekiwał cudu...
Miała być pod medyczną opieką, która na tą chwilę, poza ulgą, nie mogła Jej więcej dać...
Przez pierwsze dni przywiązywaliście Ją do łóżka, bo odzyskując świadomość nie rozumiała dlaczego ma oddychać przez jakieś urządzenie...Więzy kaleczyły Jej nadgarstki, powodowały ucisk na tętnice i opuchlizny...Kiedy Córki zwracały uwagę na ten dodatkowy ból, ignorowaliście Je z nonszalancją...
Kończyły medycynę ??
Nie...
Więc z jakiego powodu się wtrącają do procedur medycznych ??
Przywiązana Kobieta sprawiała znacznie mniej problemów...
Na sugestie Córek, że Matka objęta jest również innymi procesami leczniczymi, rozszerzyliście opiekę...
Zaczęliście podawać psychotropy...
Teraz to już było całkiem po problemie...
Albo leżała jak kłoda spętana bandażami, albo jak zombi z martwym wzrokiem...
Pacjent idealny, można by powiedzieć...
Chociaż i to Panu przeszkadzało...
Nie rokowała...
Zajmowała łóżko, które, jak Pan to pięknie ujął: " mogło być komuś potrzebne"...
??
Ja chyba rzeczywiście jestem niedzisiejsza...
Komu miało być potrzebne ??
W tym momencie potrzebne było Jej !!
Jeśli się nie mylę, minęły czasy, w których wynosiło się starszych Ludzi na mróz, żeby "doszli"...
Cywilizacja obejmuje również starszych, schorowanych Ludzi...
Wykrzyczał Pan to, a także informację, że jak tylko Pan znajdzie miejsce gdziekolwiek w "umieralniach", to tam Ją Pan odtransportuje, w momencie kiedy była przytomna...Tuż nad Jej głową...Do Jej Córek, które i bez tego przechodziły traumatyczne przeżycia...
Gratuluję !!
Nie umiał Pan przynieść ulgi umierającej Kobiecie...Nie umiał Pan nawet sprecyzować, czy pożyje dobę, czy rok...Ale umiał Pan dosadnie określić, że nic dla Pana nie znaczy...
Zrozumiała...
Trzem samotnym w tej rozpaczy Kobietom, zgotował Pan piekło...
I teraz przejdę do meritum...
Dobre Duchy czuwały nad umierającą, i położyły kres Jej cierpieniom...Wczoraj wieczorem odeszła...
To również kres cierpień Jej Córek, które przestaną się miotać w swojej rozpaczy...
A Panu życzę serdecznie, z całego gordyjskiego serducha, żeby umierał Pan właśnie w taki sposób...Bezwolny...Zagubiony...Pozbawiony nadziei...Zaopiekowany dokładnie tak, jak tylko na "pańskim" oddziale umieją się zaopiekować Pacjentami...
Wstrząsające. :(
OdpowiedzUsuńI przerażające...
UsuńSłużbista?
OdpowiedzUsuńCzłowiek ??
UsuńGorliwiec!!!
UsuńU Stokrotki....u Ciebie.....warszawskie koncerty.....wszędzie dramat odchodzenia.
OdpowiedzUsuńNie dość, że odchodzenie jest tak trudne to ludzie jeszcze potrafią wzbogacić te przeżycia. Zwłaszcza Ci którzy przyrzekali zrobić wszystko co możliwe, aby pomóc a przede wszystkim NIE SZKODZIĆ.
Wychodzi na to, że wymagamy zbyt wiele...
UsuńWiem cos na ten temat jak traktuje się starych ludzi w szpitalu... jak intruzów... nawet nie chce ich sie zabierać na oddział... nie rokują, a nie daj Boże popełnia nietakt umierając na oddziale i w ten sposów zawyżając statystyki umieralnosci, jakby niew mogli tego zrobic we własnym łóżku w domu... koszmar.... przeszłam przez to piekiełko gdy odchodziła moja ciocia staruszka, ktora była dla mnie taka druga mamą...
OdpowiedzUsuńMiałam nadzieję, że to odosobniony przypadek...
UsuńZwyczajnie: przywiązać takiego do biurka w jego gabinecie i podawać psychotropy 3 razy dziennie. Albo raz, zeby był trochę świadomy tego co się dzieje..... Wiem, mówię głupoty, ale jestem zła i smutna. Bo ludzie ludziom......
OdpowiedzUsuńZ wiekiem się przekonuję, że jesteśmy najpodlejszym z gatunków...
UsuńI ja napatrzyłam się przez dłuższy czas na szpitalne traktowanie pacjenta.Odniosłam wrażenie że dla wielu którzy tam pracowali to nie był człowiek nawet nie pacjent tylko pokój numer plus łóżko.Szkoda mówić choć nie do konca bo i ja tam wtedy głośno mówiłam! Hahaha jak wchodziłam na oddział to zdecydowanie personel ruszał się żwawiej .Co nie znaczy że zmienił swoje myślenie ale choć na trochę chodził wyprostowany!
OdpowiedzUsuńMoże trzeba zmienić ?? Zamiast "służba" zdrowia, nazywać Ich "obsługą" ??
UsuńGordyjko! Nie na darmo mówię o tobie jesteś GENIALNA!
UsuńŁo Matko i Córko...
UsuńI Wszyscy Święci też hahahaha
UsuńAch Gordyjko, poruszyłaś temat który nie daje mi spać od roku. 29.08.2014 r zmarł mój Tato. Boże jak ja sobie nie mogę darować, że mnie tam nie było. Ostatnich 12 godzin, ja nie wytrzymałam w szpitalu. Ja jego ukochana córka, która opiekowała się nim przez ostatnie 11 lat , dożył 90. Od czerwca nie jadł, poiłam woda herbata sokiem co chciał, przestał mówić, ale był świadomy, rozmawiałam z nim poprzez uścisk ręki, lub mruganie oczami pytałam prosiłam aby odpowiedział mrugając albo ściskając mi rękę, po 12 godzin dziennie byłam w szpitalu z pania opiekunką. I wiesz jaka była terapia wlewali w niego kroplówki, po trzy litry dziennie. Ile płynów możesz przyjąć? Litr półtora, więc trzy i wtedy zaczęła mu pękać skóra, rany lała się krew i woda przez skórę, szukali nowych miejsc na kroplówki, w końc kilka godzin przed końcem chcieli się wkłuć w szyję, miałam tego dość, do tej pory śni mi się tato i szpital, w końcu nawrzeszczałam na anestezjologa, prowadzącą siksę 28 letnią, awantura była na 102 ona głośno a ja jeszcze głośniej. Życzyłam jej takiej samej śmierci jaka zgotowała mojemu ojcu, pytałam czy swoją matkę też tak będzie leczyła w złości krzyknęła nieeeeeeeeeeeeco mam więcej napisać tego dnia tato zmarł a ja do dzisiaj mam koszmary senne widzę go w trumnie, całego w siniakach tak jakbym go obiła, ech, nie mogę o tym myśleć ani mówić, ja już w końcu modliłam się o jego smierć! co to za procedury
OdpowiedzUsuńj
On po prostu czekał aż wyjdziesz Jadwiniu...Widział jak walczysz...Nie chciał Cię zawieść...
Usuń