Mogliśmy toczyć się dalej...Albo...
Mogliśmy pełznąć...
Zadowolone brzuszki dopominały się kanapy...W trybie pilnym...
Echhh...Poleżeć tak sobie z godzinkę...
Ale lekko nie ma...
Nasz harmonogram nie przewidywał leżakowania...
Potoczyliśmy się więc brzegiem Motławy, żeby podelektować się widoczkami i rozchodzić odrobinę owe kotleciska...
Przez cały czas miałam dziwne wrażenie, że jestem obserwowana...
Jako zagorzała czytelniczka literatury kryminalnej zaczęłam stosować znaną taktykę szpiegowską i co kilka kroków oglądałam się za siebie...
W nieprzebranym Tłumie miało to liche zastosowanie...
I nagle spojrzałam w niebo...
Orzesz...(ko)...
- Śledzą nas... - wyszeptałam do Pana N.
Ślubny namiętnie oglądający "Kryminalne Zagadki" nie zadawał zbędnych pytań tylko podążył za moim spojrzeniem...
- O masz go... - potwierdził moje spostrzeżenie...
To już nie były przelewki...
Byliśmy inwigilowani !!
Dopiero po chwili zauważyliśmy, że nasz "śledź" jest obiektem zainteresowania turystycznych tłumów wokół nas...
To dopiero gratka !!
W życiu nie widziałam Drona, a Drona tak malowniczo migającego kolorowymi światełkami to mogłam sobie tylko w TV pooglądać...
Ależ on wzbudzał emocje !!
Starsi Podziwiacze z zainteresowaniem obserwowali jego poczynania, a Młodsi...
Młodsi wrzeszczeli bez opamiętania ku uciesze swoich opiekunów...
A Dronek popisywał się przed Widownią...
- Już pora... - zakomunikował Ślubny i ruszyliśmy na Targ Rybny...
Dokładnie w to miejsce, w którym zaparkować nas chciała "Kaśka"...
Za kilka minut miał rozpocząć się koncert "Szanty pod Żurawiem"...
Tak, tak...
Odkąd dostaliśmy szantowego "bzika" mieliśmy owych pieśni wysłuchać po raz pierwszy tam gdzie ich dom...Nad samym brzegiem Morza...
Na początku było nam trochę dziwnie, bo nie "Rotunda", bo nie tłumy, bo dźwięk rozchodził się nad Motławę zamiast dźwięczeć w duszy, ale kiedy rozejrzeliśmy się po ławeczka poczuliśmy się jak w Krakowie...
Tuż obok siedział Mistrz Jerzy Porębski...
Kiedy zabrzmiały pierwsze dźwięki i uśmiechy wypełzły na twarze, Mistrz sięgnął do futerału i wyciągnął swoją, podobno najdroższą w Polsce, trąbkę...
Wyciągnął, pogładził czule i zaczął grać...
Nie na estradzie...Tuż obok nas...Na widowni...
Niedługo trwał ów niespodziewany koncert, bo występujący właśnie Zespół szybciutko zgarną Pana Jerzego do siebie...
A potem, to już każdy grał na tym co "złapał"...
Atmosfera się rozluźniała...
Widownia zaczęła podśpiewywać półgębkiem...
- Mogę Cię zaprosić na czekoladę... - wyszeptał mi do ucha Pan N.
- Możesz...- odszepnęłam i puściłam perskie oko...
Pić czekoladę na gorąco i słuchać szant...
Takiej rozpusty to ja się nie spodziewałam...;o)
Gdy rozkoszy
OdpowiedzUsuńnazbyt wiele,
można utyć
jak... serdelek,
ale czasem
on się wdzięcznie
nagle nadmie
i rozpęknie,
a my ludzie
raczej dłużej
trzymamy się
we swej... skórze.
LW
Kiedy radość tuczy duszę,
Usuńdiet stosować ja nie muszę...;o)
Przy diecie radości,
Usuńzamiast brzuszka... kości.
LW
Człowiek nie czuje jak się rymuje.
Usuń*** Brawo!
Serca nie masz Kobieto, zwolnij z lekka, coby po czytaniu ułożyło się trochę, przetrawiło:)))
OdpowiedzUsuńJuż lecę czytać zaległe posty:)
Pozdrawiam:)
Ps. U nas od rana pada ale nadal parówa, nie ma czym oddychać...
To ja to wszystko przeżyć musiałam, a Ty czytać nie masz siły...?? ;o)
UsuńU nas skwar niemiłosierny...Na balkonie mam 40 na osi...:o)
Dziewczynki, dzisiaj chłodniej i popadało trochę. A gorąco, lato przecież . Serdeczności.
UsuńOj rozpusta dla ucha i dla podniebienia.
OdpowiedzUsuńFajnie , jak sie w życiu tyle dzieje, nieprawdaż?
Serdeczności.