25-ty stycznia…Mamciaś ma imieniny…
Fakt, że nie świętuje już od dwudziestu pięciu lat, a Jej imię
rzadko pojawia się w kalendarzach, ale ten dzień był zawsze w naszym domu
pachnący i ukwiecony…
Żyła za szybko i za szybko odeszła…tak bywa.
Jako maleńka Dziewczynka uwielbiała
zabawy w piasku. Nawet maleńka ilość tego produktu w połączeniu ze starą,
pokrzywioną łyżką, stawał się dla Niej prawdziwym królestwem.
Właśnie dzięki tym upodobaniom zyskała imię, które przez wiele
lat wywoływało pytające spojrzenia i uśmiechy.
Terytorium, na którym znajdowała się
największa ilość „budulca” był plac załadunkowy przy magazynach, w sąsiedztwie
których mieszkali Dziadkowie.
Po zakończeniu II wojny Rosjanie składowali tam swoje „rupiecie”
i w związku z tym na warcie ustawiani byli tylko zaufani żołnierze z gwiazdkami
na czapkach. Przeganiali strasznie okolicznych mieszkańców, więc plotka
głosiła, iż muszą tam składować coś bardzo ważnego.
W każdym razie, kilkulatka grzebiąca w
piasku nie wzbudzała specjalnych podejrzeń, bo została do tajemniczego obiektu
dopuszczona…na bezpieczną odległość.
Co prawda Dziadzio Stefek podejrzewał,
iż żołnierzom brakło cierpliwości do Mamciaśki, bo przepędzana kilkukrotnie
wracała jak bumerang, wpatrując się błagalnie swoimi niebiesiutkimi oczkami…
Na tym etapie Dziadkowie nie mieli
pojęcia, że ich małoletnie Dziecię łamie przepisy wojskowe, a wręcz zmienia je
zgodnie z upodobaniami.
W każdym razie Mamciaś została stałą
bywalczynią owego placu, a żołnierze przestali zwracać na Nią uwagę.
Kiedy zaczęło się lato dowódcą owej
jednostki został Wadim ( nie mam pojęcia jaki miał stopień, i mam nadzieję, że
nie przekręciłam imienia).
Rządy swoje rozpoczął od zlustrowania obiektów i podległych sobie
żołnierzy.
Wyszedł na środek owego magazynowego placu, zbladł i krzyknął:
- Taniusza !!
Żołnierze odruchowo spojrzeli w stronę
Szkraba pracowicie przesypującego piasek łyżką, a ów Szkrab jakby czując, że
jest szansa na „kupienie” jeszcze jednej „duszy” swoim urokiem, spojrzała na
Wadima swoimi niebiesiutkimi oczkami i uśmiechnęła się słodziutko.
Dusza Wadima przepadła.
Dziadkowie dalej żyli w nieświadomości.
Po kilku tygodniach od owego
zapoznania, Baba Jaga (czyli Babcia) zauważyła nagły brak apetytu u swojej
młodszej pociechy. Nawet ulubione przez Mamciaś potrawy były ledwie „dziobane”
łyżką. Wizyty u pediatrów nie należały wówczas do standardów, więc Dziadkowie
popełnili krok drastyczny…zakupili tran.
Od tego dnia rozpoczął się rytuał
wciskania w Mamciaś porannej porcji tranu…
Apetyt jednak nie wracał.
Co najbardziej niepokoiło…Mamciaś, jako
genetyczny chudzielec zaczęła drastycznie przybierać na wadze.
Nie wiem jak bardzo zamartwiali się Dziadkowie i do jakich
kroków byli gotowi, kiedy w końcu w skomplikowaną sytuację włączył się starszy
Brat Mamciaś.
- Nie pchajcie w Nią tego jedzenia, Ona
je z żołnierzami !! – wykrzyczał kiedy Baba Jaga odmówiła mu dodatkowej porcji
ulubionych pierogów.
- Z kim ?? – Dziadkowie nie mogli
„załapać”.
- W magazynach z żołnierzami wcina…i to
nie takie frykasy !! – dorzucił małoletni Młodzieniec.
Dziadek znękany ową informacją
postanowił wyśledzić Małolatę w tajemnicy.
Kiedy na drugi dzień udał się na plac
magazynowy, ujrzał swoją ukochaną Córcię, siedzącą na kolanach u Wadima i
pałaszującą jajecznicę wprost z patelni…
Sprawa się rypła…
Wadim okazał się sympatycznym
człowiekiem, życzliwym i śmiertelnie rozkochanym w swojej Córce…Tatianie.
Niesamowicie podobnej, przez jakiś zbieg okoliczności, do
spotkanej na magazynowym placu dziewczynki.
Przed Bożym Narodzeniem Dziadkowie
zdecydowali się ochrzcić Mamciaś…dopiero teraz było to możliwe.
Kiedy wypełnili dokumenty Proboszcz aż się zerwał z krzesła…
- Nie ma mowy !! Takiej świętej nie ma
!! Inne sobie imię wybierzcie !!
- Wy się Ojczulku nie nerwujsja, toż
Bóg w różnych językach się rozumie !! Dajcie dziecku Taniusza jak prosimy…Dla
mnie to zaszczyt wielki będzie…a Ona może i świętą zostanie… - tak Wadim
Proboszcza prosił, a że do tego dołożył jeszcze spore zawiniątko nieznanej mi
„treści”, więc już bez przeszkód, moja Mamciaś… Tatianą została…
Wszystkiego dobrego
Mamciaśku…gdziekolwiek jesteś.
Na pewno jest w dobrym miejscu i duma Ją rozpiera z Takiej Córki...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Gordyjko:)
...i jeszcze:) Zmieniłaś zdjęcie na blogu? Temu oczywiście niczego nie brakuje, ale poprzednie było cudne!
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno nie na temat. Na fotoblog wrzuciłam kilka fotek z dzisiejszego protestu przeciwko ACTA:)
No proszę Twoja mama Tatiana, a moja wnuczka jest Tanią Delią, i wcale nie Tatianą tylko po prostu Tanią, ale Taniusza to piękne okreslenie, musze jej to zapodać, a moja Tania nie znalazła daty jej imienin i wybrała 16 kwietnia ale powiem jej o 25 stycznia, zobaczymy
OdpowiedzUsuńj
Krzysiaczku...czas dorosnąć ;o)
OdpowiedzUsuńJadwiniu...w starych kalendarzach bywało...:o)
no i łezka mi sie zakreciła
OdpowiedzUsuńTy to potrafisz poruszyc..pozdrawiam :)
Nie kręć Mała, nie kręć...;o)
OdpowiedzUsuńSiorka...nie wiem gdzie wcześniej, ale wiem gdzie od 20 lat .... z moimi Rodzicielami po " piotrowych łąkach w słoneczku tańcują" ....taki obraz Babcia zawsze tworzyła i tej opcji się trzymać będę .... :)
OdpowiedzUsuńMoja Mamciaś na "łąkach"...?? Niedoczekanie !! Ty weź wymyśl coś bardziej cywilizowanego...;o)
OdpowiedzUsuńdobra dobra niech będzie, że po prostu tańcują
Usuń?:)
Tańcowanie jak najbardziej może być...;o)
UsuńPiękne miałaś dzieciństwo,
OdpowiedzUsuńjeśli miałaś takie koleżanki.
Dziękuje.
Pokręciłem,
OdpowiedzUsuńprzepraszam.
Czy ja wiem...raczej trudne z pięknymi chwilkami...a to podobno chwilki są najważniejsze...;o)
OdpowiedzUsuńNie ma za co...:o)