Po dwóch turnusach Dziadkowie zarządzili przerwę w realizowaniu wypoczynku feryjnego...
"Jak mus to mus" - decyzję przyjęły "na klatę" Wnuki, a Dziadkowie...
W 2023 roku otrzymaliśmy od Misiowej Rodzinki voucher na "magiczną kolację"...
Wiosna już była zorganizowana, lato - wiadomo, Wrzosowisko wygrywa z każdą atrakcją...
- Ogarniemy to na rocznicę ślubu... - zaplanowała Gordyjka...(sierpień, wrzesień)
Wchodzę na panel rezerwacyjny...Lipa...Krakowa znaleźć nie mogę, a do Gdańska kawałek...
- Spróbujemy na Twoje urodziny...- oświadczyłam Panu N. ...(październik)
Wchodzę na panel rezerwacyjny...Lipa...Kraków znowu nieobecny...Trzy Miasta...Do każdego kawał drogi...Echhh...
- Trzeba spróbować na moje urodziny... - wymruczałam poirytowana...(listopad)
Znowu na panelu trzy Miasta, ale żadne z nich nie jest Krakowem...Totalna lipa !!
Dzwonię to organizatora...
- Kraków ?? Bywa, że w jeden dzień schodzi...Czasem bywa przez dwa dni...Niech Pani próbuje jak wrzucamy, w połowie miesiąca... - informuje mnie miły głos w słuchawce...
Spoglądam na datownik...16-ty listopad !! Echhh...
Piętnastego grudnia do porannej kawy loguję się na panel...Jest !! Jest Kraków utracony !! ;o)
Aż mi się łapy z przejęcia trzęsą...Kawa stygnie w samotności...
Wydruk...I mamy !!
26 stycznia 2025...;o)
No to przerwa z "feriowaniu" po takich przejściach być musiała...;o)
Restauracja pod kominkiem...Ulica Bracka...(Deszcz nie padał)...
Wnętrza piwnicy klimatyczne...
W magicznej kolacji bierze udział dziesięć par...I Magik, oczywiście...;o)
Sztuczki karciane...Totalny relaks...;o)
I kolacja...
Carpaccio z pieczonego buraka...
Zachichotaliśmy na wspomnienie niedawnych degustacji...;o) Pojeść nie pojesz, ale ile się uśmiejesz...;o)
Odrobina magii, żebyśmy z klimatu nie wyszli...
Danie główne...
Pieczona kaczka, pieczone jabłka, kopytka i czerwona kapusta...Kopytkami Gordyjkę ujęli...Kaczkę, no cóż, zjadłam...;o)
Pan Magik dalej nas oczarowywał (sympatyczny Chłopak z dowcipem)...
I deserek...A wiadomo, że Gordyjki deserki lubią bardzo...;o)
Fondant (czekoladowe ciastko z płynną czekoladą) i lody waniliowe...
Milusie to było...;o)
Obsługa sympatyczna, impreza udana...Z jednym zastrzeżeniem...
Piwnica jak to piwnica...Ziąb przenikał do kości...Wyszłam ze zmarzniętym nosem i dłońmi...Niemiłe uczucie jak na pobyt w restauracji...Gazowe piecyki były porozstawiane, ale grzanie na poziomie mizernym lub wcale...Ewidentnie restauracja na upalne, letnie dni...;o)
Ale wieczór bardzo miły, relaks zaliczony, Dziadkowie "odchamieni"...;o)
Wracamy na utarte tory...Od poniedziałku rządy Tygryska...;o)
Takie prezenty są fajowe, samemu nie zawsze się zdecydujemy lub terminów brak, a tu dodatkowe atrakcje. Dobrze, gdy takie vouchery mają długą ważność...
OdpowiedzUsuńNie lubię piwnic.
Ten był na trzy lata...;o)
UsuńTeż nie lubię marznąć...;o)
Hohoho Gordyjka co i rusz smakuje Wielkiego Świata!!!
OdpowiedzUsuńNa takie wyjścia kulinarne to najlepiej iść po...obiedzie :D
Ja se mogę pośmieszkować, a najważniejsze żeście się dobrze bawili :)
To Carpaccio z pieczonego buraka, to te buraki jakoś specjalnie dosmaczone?