Lipiec rozpoczął się pracowicie...
Pan N. ruszył do pracy z hasłem "uzdatniania Stodoły"...Gordyjka kosiła, plewiła i zbierała...A na weekend zjeżdżaliśmy do Zaścianka, żeby "zebrane" w słoiki powsadzać, prowiant uzupełnić i sprawdzić, czy cywilizacja nadal istnieje...;o)
Taki cudny stan trwał aż do dnia, kiedy urlop Ślubnego się skończył, a Misiowa Mama przysłała SMS-a, że zakończyli europejskie wojaże i bezpiecznie wrócili do domu...Koniec wakacji w połowie lipca ??
A gdzież tam !!
Telefoniczna rozmowa z Misiową Mamą nie pozostawiała złudzeń...Wrócili z tych wojaży niemiłosiernie zmęczeni...Dwa tygodnie, trójka Dzieciaków i miejscówka na "placu zabaw"...Trzeba mieć oczy muchy i refleks kameleona...;o)
Babcia przedyskutowała sprawę z Dziadkiem...Upewniła się, że da radę przetrwać wnuczy maraton...Przeanalizowała kalendarz...Rozpisała harmonogram...
I Dziadkowie ruszyli do Misiowego Domku po Pierwszy Skarb...;o)
Po setce odpowiedzi na pytania Princeski :"Dlaczego Księciunio ??"...I gotowości Tygryska na wojaże (!!)...Ruszyliśmy do Zaścianka...Bardzo szybko, żeby nie utonąć w pożegnalnych łzach...;o)
Dlaczego Księciunio ??
Bo Princeska i Tygrysek gościli już u Dziadków, kiedy Księciunio przygotowywał się do Komunii...;o)
Radość najstarszego Wnuka była ogromna !! Jak On się pięknie cieszył !! A my z Nim...;o)
Kolejnego dnia, raniutko, ruszyliśmy na Wrzosowisko...
Nowa trasa ("bocianim szlakiem") bardzo przypadła Księciuniowi do gustu...Szczególnie, że bociany nie zawiodły...
Naliczyliśmy dwadzieścia cztery...;o)
A potem Wrzosowisko i Stodoła...Mina Księciunia ?? Bezcenna !!
Jak On oglądał !! Oceniał !! Dyskutował !! (Sam ze sobą, bo nas do słowa nie dopuszczał)...Zanim rozpakowaliśmy "Icka" obiegł całe Wrzosowisko...
- Masę pracy nas czeka...- skwitował swoje obserwacje, a my tylko uśmiechnęliśmy się do siebie...
Nic się nie zmienił przez te siedem lat przyjazdów na "hektary"...;o)
Babcia musiała szybko naszykować "ciuszki wrzosowiskowe" i już Księciunio działał...
Konserwacja to podstawa !! ;o)
Do obiadu ściana była pomalowana, a panujący upał wykluczył kontynuowanie pracy...
No to Księciunio ruszył pomagać Babci...
Zebraliśmy aronię, mirabelki i węgierki (bardzo dziwne zestawienie dojrzewania)...Pomagał przy kolacji...I ciągle słyszał:
- Siądź i odpocznij...
Energia Go rozsadzała...;o)
No to Dziadkowie na drugi dzień wywieźli Go na Gacki (te co "rządzą" według Princeski)...;o)
Innego sposobu na "spacyfikowanie" Młodego nie było...;o)
Wygląda na to że w Księciuniu skumulowało się zamiłowanie do robótek wszelakich, babci, dziadka, tatusia i mamusi pewnie też. Na wystawie psów rasowych hodowca opowiadał o Border collie że jak się ich nie wystopuje to zarobią się na śmierć, w Księciuniu chyba można znaleźć cechy tej rasy ;) To tak w ramach śmichów-chichów :D
OdpowiedzUsuńA poważnie to fajowski chłopak po całości!!!
Co do kurczenia się asertywności od wilgoci to masz 200 % racji :)
Księciunio od "małego" ma hasło: trzeba być użytecznym !! (Naleciałość po bajeczce)...I tak jakoś Mu zostało...;o) Najpierw trzeba było wymyślać zajęcia odpowiednie dla wieku, teraz trzeba wymyślać preteksty, żeby odpoczął...;o)
UsuńMisiowa Mama ma trochę odmienne zdanie, bo sprzątanie biurka lub pokoju to "bolesne" doświadczenia...;o)
Łezki wiszące na rzęsach Tygryska są jak "gwóźdź do trumny"...;o)
Sprzątanie biurka i pokoju he toż to nudziarstwo ;)
UsuńDobrze, że Młody nie czyta bloga...;o)
UsuńO, jak to znam, łzy wnuków to najlepszy rozmiękczacz, ale jeszcze bardziej rozczulają mnie teksty typu: ja lubię tę babcię i przytulenie na misia!
OdpowiedzUsuńSzkoda że sił ubywa, jakoś to wszystko dziwnie zaprogramowane...
jotka
Poczekaj na dedykowane laurki !! ;o)
UsuńTygrysek był w tym roku prawdziwą skarbnicą powiedzonek...;o) Nawet Misiowym Rodzicom "szczęki opadły"...;o)
O "ubywaniu sił" będzie za kilka dni...;o)
nie pracuję w upale, na chłodzącą mat i ja się piszę
OdpowiedzUsuńMy nie mamy wyboru...Mamy wolne - musimy ogarnąć...;o)
UsuńJakoś się pomieścimy...;o)
Życzę aby tych sił wystarczyło na długie lata. Uściski.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję !! Każdą ilość spożytkuję...;o)
UsuńI tak wygląda prawdziwe dzieciństwo, które będzie się wspominać z uśmiechem na ustach do końca życia! Nie żadne telefony, gry od świtu do nocy, energii i sposobu jej wykorzystywania przez Księciunia mogliby się uczyć wszyscy!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Księciunio też uwielbia grać...;o) Każdą wolną chwilkę spędzał z nosem w telefonie...;o)
UsuńTaki jest teraz model dzieciństwa...;o)
Ja się chciałam tylko zapytać czy nie za szybko Wam te wnuki rosną?????
OdpowiedzUsuńStokrotka
"Gonią" Twoich Chłopaków...;o)
UsuńBrawo dla Księciunia za pomoc dziadkom. Faktycznie urósł jak nie wiem. Jula też rośnie jak na drożdżach. I też lubi pomagać. Ostatnio kroiła warzywa do lecza. Czas pędzi nieubłaganie. Bociani szlak piękny.
OdpowiedzUsuńMy się kurczymy, Wnuki rosną, w przyrodzie nic nie ginie...;o)
Usuń